Aktualności
Kapitalny finał w Lublinie! 120 minut, pięć goli, triumf Cracovii!
Pierwsza połowa to rosnące nerwy debiutanta na finałowej scenie i pewność siebie obrońców tytułu. Ale tylko pierwsza połowa. Te przeciwieństwa były uwidocznione najbardziej w ostatnich minutach przed przerwą, ale też Cracovia nie zaczęła spotkania źle. To zawodnicy Michała Probierza wybronili dwa rzuty rożne rywali, po czym sami zaatakowali i w dziewiątej minucie mogli objąć prowadzenie, gdyby tylko Mateusz Wdowiak precyzyjniej wycofał piłkę do jednego z wbiegających w pole karne kolegów.
Stopniowo mecz układał się wedle konkretnego schematu: piłkarze Cracovii pozwalali rywalom z Lechii rozgrywać, lecz nie dopuszczając ich do żadnej klarownej okazji. Jednak w 21 minucie sytuacja odwróciła się, choć gdańszczanie nie dali „Pasom” przewagi. Do wprowadzającego piłkę Michała Helika doskoczył Tomasz Makowski i zmusił go do nieudanego zwodu. Przechwyt zaliczył Flavio Paixao, a Żarko Udovicić błyskawicznie dośrodkował do nieobstawionego Omrana Haydarego, który pewnie wyprowadził Lechię na prowadzenie.
To mogła być fatalna informacja dla Cracovii: w lidze w siedemnastu przypadkach w których jako pierwsza traciła bramkę nie wygrała ani razu, w pucharowej przygodzie ta sztuka udała się raz, przeciwko Bytovii na wyjeździe. Może ta sytuacja sprawiła, że w końcówce pierwszej połowy przewagę osiągnęła Lechia. Kilka przechwytów w środku również mogło się do tego przyczynić. Na cztery minuty przed przerwą Udovicić został zablokowany po indywidualnym rajdzie z lewego skrzydła, następnie obrońcy „Pasów” zatrzymywali strzały z dobrych pozycji Karola Fili i Macieja Gajosa. Gdy Paweł Raczkowski zakończył tę część spotkania to kibice z Krakowa mogli odetchnąć, że nie trzeba odrabiać większych strat.
Wbrew zapowiedziom i obawom nie było to zamknięte czy nudne spotkanie. Chociaż nie brakowało wślizgów i pojedynków, to zespoły raczej skupiały się na realizacji swojego planu na finał, nie tylko przeszkadzając rywalom. Cracovia była bardziej pasywna w swym pressingu, lecz ataki skrzydłami mogły się podobać, nawet jeśli nie przynosiły efektów. Oparta na skrzydłowych i pressingu gra Lechii okazała się jednak skuteczniejsza.
Pierwsza szansa drugiej połowy przypadła Cracovii: cierpliwie rozgrywany atak zepchnął Lechię we własne pole karne, a David Jablonsky był bliski zamknięcia akcji po dośrodkowaniu, lecz zablokował go ofiarną interwencją Rafał Pietrzak. Ofiarną, ponieważ boczny obrońca gdańszczan przypłacił ten blok kontuzją i musiał opuścić boisko. Po rzucie rożnym stoper Cracovii znów uderzał, lecz tym razem niecelnie. Tym razem to zespół Piotra Stokowca miał trudniejszy moment, ale też po godzinie gry znów powinien podwyższyć prowadzenie. Wpuszczony Conrado wyszedł sam na sam z Lukasem Hrosso, ale został zablokowany. W odpowiedzi mógł być remis, gdy po dośrodkowaniu Cornela Rapy w słupek uderzył piłkę Pelle van Amersfoort. Po kilkudziesięciu sekundach Holender już się nie pomylił, mógł podanie Pestki w pole karne przyjąć i pewnym strzałem pokonać Zlatana Alomerovicia.
Po przerwie widzowie w Lublinie oglądali kapitalne spotkanie, z obiema drużynami szybko przechodzącymi do ataku, nie kalkulującymi, co może dać im głęboka defensywa i niski pressing. I to Cracovia w drugiej połowie była bardziej zdecydowana, szybsza oraz umiejętnie zmieniająca kierunek akcji. Jeden z takich ataków mógł przynieść jej drugiego gola: dośrodkowanie Wdowiaka zamykał Rapa, nawet wbił piłkę do bramki, lecz zrobił to ręką i sędzia Paweł Raczkowski po analizie VAR nie uznał gola.
Jednak Cracovia nie odpuszczała: o jedno z dłuższych podań walczyli w powietrzu van Amersfoort, Lopes i Maloca, a ten ostatni nierówne starcie przegrał i w akcji ratunkowej brutalnie sfaulował Holendra. Lechia musiała ostatnich dziesięć minut grać w osłabieniu. Piotr Stokowiec zdecydował się wprowadzić Patryka Lipskiego i to środkowy pomocnik mógł być bohaterem gdańszczan, zupełnie jak rok temu Artur Sobiech, którego gol w końcówce dał triumf w finale z Jagiellonią. Lechii udało się w 85 minucie utrzymać przy piłce pod polem karnym Cracovii, aż Conrado kapitalnie dośrodkował właśnie do Lipskiego i ten głową pokonał Hrosso.
To nie był koniec emocji w tym szalonym, emocjonującym finale Totolotek Pucharu Polski. Wystarczył Cracovii pierwszy atak po wznowieniu, by Pestka zmusił Alomerovicia do odbicia piłki na rzut rożny. Jeszcze pierwsze dośrodkowanie nie dało efektu, ale już kolejne na gola wyrównującego zamienił Jablonsky. Nawet w doliczonym czasie szanse miały obie drużyny, a Conrado domagał się rzutu karnego dla gdańszczan…
Widzowie na lubelskiej arenie otrzymali jeszcze przynajmniej trzydzieści minut tego piłkarskiego thrillera. W dogrywce dominowała już Cracovia, bardzo głęboko spychając Lechię i rozgrywając ataki do boków, by posłać w pole karne kolejne dośrodkowanie. Najgroźniejsze były jednak strzały z dystansu, które przy próbie Loshaja zmusiły Alomerovicia do interwencji, a przy uderzeniu Fiolicia piłka przeleciała nad bramką gdańszczan. W drugiej połowie dogrywki Wdowiak próbował dać zwycięstwo strzałem głową, lecz trafił prosto w bramkarza. Zespoły wyraźnie odczuwały trudy spotkania, ale ta ostatnia szansa przytrafiła się „Pasom”. Świetny tego dnia Pestka idealnie dośrodkował do wbiegającego Wdowiaka i ten uderzył idealnie przy słupku. Radość Cracovii była ogromna, a jeszcze większa po ostatnim gwizdku i historycznym triumfie klubu w Pucharze Polski!
Cracovia – Lechia Gdańsk 3:2 (0:1, 2:2)
Bramki: van Amersfoort 65’, Jablonsky 88’, Wdowiak 116’ – Haydary 21, Lipski 85’
Cracovia: 31. Lukas Hrosso - 2. Cornel Rapa, 39. Michał Helik, 85. David Jablonsky, 33. Kamil Pestka - 11. Mateusz Wdowiak, 10. Pelle van Amersfoort, 22. Florian Loshaj (113, 8. Milan Dimun), 14. Ivan Fiolić (120, 34. Ołeksij Dytiatjew), 4. Sergiu Hanca (119, 3. Michal Siplak) - 21. Rafael Lopes (82, 99. Tomas Vestenicky).
Lechia: 1. Zlatan Alomerović - 19. Karol Fila, 25. Michał Nalepa, 23. Mario Maloca, 4. Rafał Pietrzak (53, 20. Conrado) - 8. Omran Haydary (83, 9. Patryk Lipski), 6. Jarosław Kubicki, 36. Tomasz Makowski, 7. Maciej Gajos (71, 24. Łukasz Zwoliński), 31. Zarko Udovicić - 28. Flavio Paixao (107, 80. Egzon Kryeziu).
Żółte kartki: Wdowiak, Pestka - Kubicki, Nalepa, Alomerović, Lipski, Conrado.
Czerwona kartka: Mario Maloca (79. minuta).
Sędziował: Paweł Raczkowski (Warszawa).