Aktualności
[FORTUNA PUCHAR POLSKI]: Marcin Cebula: Apetyt rośnie w miarę jedzenia. Liczę na finał
W sezonie 2017/18 Marcin Cebula pojawił się tylko w jednym z półfinałowych spotkań Korony Kielce z Arką w ramach Pucharu Polski. W pierwszym spotkaniu dostał tylko kilka minut od Gino Lettierego, a kielczanie wygrali 2:1. Na rewanż włoski trener go nie zabrał i piłkarz musiał oglądać porażkę kolegów 0:1 w telewizji. – Tamto spotkanie boli mnie do dziś – mówi wychowanek Pogoni Staszów, który szykuje się po trzech latach do swojego kolejnego pucharowego półfinału, już jako piłkarz Rakowa Częstochowa. Jego drużynę w 14 kwietnia o 17:30 podejmie Cracovia, obrońca trofeum.
Taki mecz rozgrywa się w głowie długo przed pierwszym gwizdkiem arbitra?
Po spotkaniu z Wisłą Kraków, które z racji tylu lat spędzonych w Kielcach miało dla mnie ogromne znaczenie, znajduję się w bardzo dobrym nastroju. Zagraliśmy bardzo dobrze, wygraliśmy, ja strzeliłem gola, a jak to w życiu - apetyt rośnie w miarę jedzenia. Wyczytałem, że Raków wcześniej raz zagrał w finale Pucharu Polski, który w dodatku odbył się w bliskich mojemu sercu Kielcach. Wiemy, że jesteśmy blisko powtórzenia tego osiągnięcia i nie da się ukryć, że dużo między sobą rozmawiamy o półfinale z Cracovią. Analizujemy, ale przede wszystkim patrzymy na siebie. Uważam, że mamy jakość i jeśli ją w środę udowodnimy, możemy zrealizować upragniony cel.
W konfrontacji Cracovii z Rakowem jest jakiś faworyt?
Patrząc na pozycję w tabeli ekstraklasy to wychodzi, że my. Cracovia jednak broni Pucharu Polski, ma doświadczenie w takich spotkaniach. Każdy z zespołów ma swoje atuty i chce zagrać w wielkim finale. Szkoda, że nie na Stadionie Narodowym, szkoda, że raczej bez kibiców, ale w Lublinie też może być fajnie. Liczę, że nawiążę do swoich udanych występów przeciw Cracovii. W Koronie za czasów Gino Lettierego strzeliłem ładnego gola w Kielcach i wygraliśmy 4:2, trafiłem też w Krakowie. „Pasy” to trudny, twardy przeciwnik, a w tym sezonie Raków zremisował z nimi dwukrotnie. Pokonaliśmy na wyjeździe w lidze Wisłę, możemy też tego dokonać z jej sąsiadem zza miedzy w pucharze.
Chyba nie lubisz wracać pamięcią do półfinałów Pucharu Polski z sezonu 2017/18?
W Kielcach przeciw Arce wszedłem na ostatnie trzy minuty. Myślałem, że zadecydowały o tym względy taktyczne, tak sobie tłumaczyłem. Do dziś nie potrafię zrozumieć, dlaczego Gino Lettieri nie wziął mnie do osiemnastki na rewanż. Oglądałem go w telewizji w towarzystwie sympatyków Korony i bardzo bolała porażka, której chyba nikt w Kielcach się nie spodziewał. Mieliśmy wtedy bardzo dobry zespół, Kielce liczyły na finał na Stadionie Narodowym i przeżyły niesamowite rozczarowanie. Myślę, że ten dwumecz wpłynął na losy Korony, która chyba wraca na właściwe tory w pierwszej lidze. Wiemy już, że pierwszym finalistą tej edycji Fortuna Pucharu Polski będzie Arka. Bardzo chciałbym się zrewanżować gdynianom za półfinały sprzed trzech lat i zadedykować to kibicom z Kielc.
Do Cracovii też byłeś przymierzany. Trafiłeś w końcu do Rakowa. Nie żałujesz wyboru?
Jak mówiłem, że pragnę zrobić poważny krok do przodu, niektórzy się dziwili. Wiedziałem na co się piszę, a w Rakowie mogę się sportowo rozwijać. Mamy szansę na podium w ekstraklasie i triumf w Fortuna Pucharze Polski. Świetnie się czuję w drużynie Marka Papszuna, gramy ofensywny futbol i mogę wreszcie postawić kropkę nad i. Tak sobie myślę, że najwyższa pora by ten Cebula, chłopak ze Staszowa, coś wreszcie wygrał. Najpierw z Rakowem musimy pokonać Cracovię. Kiedyś był temat mojego przejścia do krakowskiego klubu, jakieś wstępne rozmowy się odbyły, ale zostałem w Koronie.
Ile procent swoich możliwości pokazujesz w tym sezonie?
Gdyby mi nie dokuczały kontuzję byłoby jeszcze lepiej. Cieszy, że niezłą grę dokumentuję liczbami – są bramki, asysty. Oczywiście stać mnie na znacznie więcej. Sam czuję, że znajduje się w kluczowym okresie mojej kariery i liczę, że pomogę Rakowowi wygrać półfinał Fortuna Pucharu Polski. Finał tych rozgrywek to moje marzenie, ale zwycięstwo w Lublinie to dopiero byłoby coś wielkiego.
Rozmawiał Jaromir Kruk