Aktualności
[ANALIZA] Kamil Pestka, czyli sztuka walki o swoje
W Totolotek Pucharze Polski ominął tylko jedno spotkanie, w PKO Ekstraklasie w większości meczów wychodził w pierwszym składzie. Lewy obrońca Cracovii stał się jej podstawowym młodzieżowcem, choć nie był to dla Kamila Pestki łatwy sezon. Najważniejsze było jednak zwieńczenie: zdobyte trofeum i miano najlepszego zawodnika finału.
To zdjęcie obiegło już Internet: kilkanaście minut po ostatnim gwizdku Kamil Pestka stoi na środku boiska stadionu w Lublinie i… pije szampana z buta. Nie z byle jakiego buta, ale z tego Złotego, czyli nagrody dla najlepszego piłkarza spotkania finałowego. Bywa, że to wyróżnienie jest przyznawane po prostu strzelcowi decydującego gola, ale tym razem było inaczej. Nagrodę wręczał Stefan Majewski, ale decyzja zapadła w szerszym gronie: pod wrażeniem występu lewego obrońcy byli także m.in. Jerzy Brzęczek i Czesław Michniewicz.
Właśnie: lewego obrońcy. A przecież statystyki z finału wcale nie oddają tego, że Pestka grał w roli defensora. Oprócz zaliczenia dwóch asyst oddał aż cztery strzały, miał trzy udane dryblingi i wygrał 71% pojedynków w ofensywie. Nikt w tym spotkaniu nie zagrał więcej dokładnych podań w strefę obrony rywala od Pestki. To też on był jednym z zawodników „Pasów”, który w drugiej połowie dał sygnał do bardziej zdecydowanych ataków w odpowiedzi na dominację Lechii przed przerwą.
Z MVP Finału PP⚽️👏 pic.twitter.com/GOJgEnygGL
— Czesław Michniewicz (@czesmich) July 24, 2020
Ten występ był dla Pestki idealnym podsumowaniem progresu, jakiego dokonał w tym niełatwym dla siebie sezonie. Postęp jest jeszcze bardziej zauważalny, gdy porówna się poprzednie rozgrywki z tymi świeżo zakończonymi. W rundzie jesiennej rozgrywek 2018/19 w Ekstraklasie rozegrał zaledwie trzy spotkania w barwach Cracovii i zimą musiał podjąć trudną decyzję o wypożyczeniu, by nie zamknąć sobie drzwi do wyjazdu z reprezentacją Polski U-21 na młodzieżowe Mistrzostwa Europy. Wybór padł na pierwszoligowy Chrobry Głogów, gdzie stawką była walka o utrzymanie, a nie – jak w „Pasach” – o europejskie puchary. Ubiegły rok był zresztą dla niego bardzo intensywny: po dwunastu meczach na zapleczu Ekstraklasy i udanym turnieju we Włoszech wrócił do Cracovii i niemal z marszu przystąpił do gry w nowym sezonie.
Nie był to łatwy początek. W starciu z Dunajską Stredą został zmieniony już w przerwie, w pierwszej kolejce ligowej na kwadrans przed końcem, a z ŁKS-em Łódź nim minęło pół godziny. Trener Michał Probierz mówił wówczas, że takie natężenie było dla Pestki zbyt duże. – Przemyśleliśmy to ze sztabem i chyba zrobiliśmy błąd, że od razu po mistrzostwach Europy dojechał do nas do Słowenii i nie dostał urlopu. Dlatego teraz daliśmy mu tydzień wolnego, żeby gdzieś wyjechał i odpoczął od tego zamieszania – powiedział szkoleniowiec przed czwartą kolejką.
Powrót po tej przerwie nie był łatwy, od początku września do listopada na boisku lewy obrońca pojawił się tylko cztery razy, w tym dwukrotnie w Totolotek Pucharze Polski. Z Jagiellonią Białystok (4:2) i Bytovią Bytów (3:2 po dogrywce) zagrał w pełnym wymiarze, stopniowo odzyskując zaufanie trenera. Wreszcie w drugiej połowie sezonu zasadniczego, a dokładnie od szesnastej kolejki zaczął wychodzić w pierwszym składzie. Do końca rozgrywek Ekstraklasy przegapił już tylko trzy mecze, dodatkowo dwukrotnie pojawiając się na boisku z ławki rezerwowych, zdecydowaną większość rozgrywając w pełnym wymiarze czasowym. Trudno nie nazwać to postępem.
Ale do odbudowywania swojej pozycji Pestka jest przyzwyczajony. – Czasem warto jest zrobić krok w tył, aby za chwilę zrobić dwa do przodu. Nie mogłem liczyć na regularne występy w Cracovii, dlatego zdecydowałem się na wypożyczenie do pierwszej ligi – mówił przed młodzieżowym mistrzostwami Europy w wywiadzie dla „Łączy Nas Piłka”. W grudniu, gdy z Rakowem Częstochowa strzelił swojego pierwszego gola w Ekstraklasie wypowiadał się w bardzo podobny sposób. – Naprawdę ciężko pracowałem, by tak się stało. W końcu udało mi się wywalczyć miejsce w składzie i chcę iść za ciosem. Liczę, że utrzymam formę i będę udowadniał przydatność trenerowi. Obrońcy też zdobywają gole, więc dla mnie to dodatkowa radość, że i ja w końcu strzeliłem bramkę – przyznawał na łamach „Łączy Nas Piłka”.
Pestka każdorazowo zapewnia, że stawia sobie najwyższe cele, ale podchodzi do nich z chłodną głową. Zauważa również, że niewielu jest zawodników w młodym wieku na jego pozycji, choć akurat ten sezon Ekstraklasy zwłaszcza w kontekście młodzieżowej reprezentacji dodał mu konkurencji. Na lewej obronie regularnie w Lechu Poznań zaczął występować Tymoteusz Puchacz, a rewelacją w barwach Legii Warszawa okazał się Michał Karbownik.
Obrońca Cracovii różni się jednak od tych piłkarzy tym, że jest nominalnym defensorem, a nie zawodnikiem przeniesionym z innych pozycji. Puchacz sezon zaczynał na skrzydle, Karbownik jeszcze w rezerwach występował jako środkowy pomocnik. Patrząc w szczegółowe statystyki Pestki dostrzegamy, że piłkarz Michała Probierza częściej wchodzi w pojedynki w defensywie (wygrywa 64% z nich, będąc skuteczniejszym od wymienionych młodzieżowców) oraz ma najwyższe z nich średnie odbiorów (3,7 na mecz) i przechwytów (6 na mecz). Przy tym warto zauważyć, że wcale nie trzyma się z dala od gry ofensywnej: od Puchacza i Karbownika ma również wyższą średnią zagrań w pole karne przeciwnika, choć… nie zaliczył w tym sezonie jeszcze żadnej asysty. Wiele o Pestce-piłkarzu mówi to, że wzoruje się na Aleksandarze Kolarowie, lewym obrońcy AS Roma. Podobnie jak Serb, 21-latek jest wysoki (ma 189 cm wzrostu), dobrze zbudowany i silny w pojedynkach. Co ciekawe, Kolarow też jeszcze mając 20 lat występował na drugim poziomie rozgrywkowym, po przejściu do OFK Belgrad wcale nie błyszczał w ofensywie, ale po pełnym sezonie rzymskie Lazio zapłaciło za niego prawie milion euro. W kadrze zadebiutował dopiero jako 23-latek.
Pestka ma więc jeszcze czas, przynajmniej trzymając się tego porównania, choć w finale swoją grą tylko podkreślił podobieństwo. Kolarow słynął z dynamicznych rajdów, które kończył mocnymi uderzeniami: Pestka w finale próbował czterokrotnie pokonać bramkarza Lechii, a zwłaszcza trzy strzały z lewej nogi były mocne, dwa kończyły się interwencjami Zlatana Alomerovicia. Po jednej takiej okazji Cracovia miała dwa rzuty rożne z rzędu, które doprowadziły do wyrównania przed samym końcem. Zresztą akcja Pestki była pierwszym sygnałem po straconym golu na 1:2, że „Pasy” jeszcze wierzyły w zdobycie Pucharu Polski.
Podobnie było z kluczowymi zagraniami w finale: w pierwszej połowie jego dośrodkowanie jeszcze nie było dokładne, ale te w najważniejszych momentach okazały się dokładne. Znów Pestka pokazał swoje możliwości, gdy pierwszą asystę zaliczył wrzutką z głębi pola, a drugą, przy rozstrzygającym finał golu, płaskim wycofaniem piłki.
Był to oczywiście dodatek do jego gry, bo na całość składała się również defensywa. Ogółem Pestka zaliczył w finale 89% wygranych pojedynków, każda z trzech jego prób odbiorów była udana, do tego zebrał siedem drugich piłek w tym trzy na połowie rywala. Wyróżnienie Złotym Butem Atlas było więc jak najbardziej zasłużone, a zarazem wieńczące być może przełomowy sezon w karierze lewego obrońcy.
Michał Zachodny