Aktualności

Sędzia, który oświadczył się podczas meczu. „Narzeczona nic nie wiedziała”

PIŁKA DLA WSZYSTKICH22.10.2018 

Jest przerwa meczu nowosądeckiej A-Klasy, LKS Ubiad podejmuje Hart Tęgoborze. Spotkanie, jakich co tydzień w Polsce tysiące. Ale nie dla głównego arbitra Jakuba Sromka i wybranki jego serca Weroniki. Przed wznowieniem gry zawodnicy obu drużyn oraz sędziowie asystenci tworzą szpaler. Pan Jakub wyciąga z kieszeni pierścionek, idzie w stronę trybuny, gdzie zasiada pani Weronika. Klęka przed nią i się oświadcza. I co najważniejsze – zostaje przyjęty!



Skąd pomysł, żeby oświadczyć się na meczu piłki nożnej?

Chciałem to zrobić oryginalnie. Planowałem oświadczyny już na wcześniejszym meczu w Ubiadzie, który niestety się nie odbył, więc wypadło na kolejny.

Dlaczego zależało panu, by zrobić to w Ubiadzie?

Zanim zostałem sędzią, 10 lat grałem w LKS-ie Ubiad. Chciałem jeden z najważniejszych momentów w życiu powiązać z miejscowym stadionem. Musiałem w to włożyć trochę starań. Sędziowie nie mogą rozstrzygać w spotkaniach z udziałem drużyny ze swojej miejscowości, ale poprosiłem referenta, by wyjątkowo obsadził mnie akurat na ten mecz. Powiedziałem, o co chodzi, musiałem grać w otwarte karty. Zależało mi też, by oświadczyć się właśnie na tym spotkaniu, bo moja dziewczyna, a dziś już narzeczona, przyjechała akurat do mnie na wesele znajomej. Na co dzień Weronika mieszka niedaleko Ryk w województwie lubelskim. Dzieli nas około 300 kilometrów. Poznaliśmy się na początku roku, przez internet.

Ile osób – poza referentem – było jeszcze w tę operację wtajemniczonych?

Najbliższa rodzina – mama, siostra i bracia. Wiedzieli też znajomi, którzy mieli wyznaczone określone zadania. Musieli mi pomóc, by wszystko się udało. I bardzo im serdecznie dziękuję. Uprzedzając pytanie – narzeczona nie wiedziała.

Musiał być pan pewny, że się zgodzi...

Oczywiście rozmawialiśmy już wcześniej na temat dalszego wspólnego życia. „No a pierścionek gdzie?” – usłyszałem. Była więc szansa, że usłyszę „tak” (śmiech). Wywnioskowałem, że Weronika chce być ze mną. Kupiłem pierścionek i trzeba było działać.

Czy trudno było przekonać przyszłą małżonkę do przyjścia na stadion?

Nie, już kilka razy prosiła, bym zabrał ją na mecz, który będę sędziował. Narzeczona w ogóle nie interesuję się piłką. Oświadczyny to była więc dobra okazja do debiutu. Od razu spotkanie z dodatkowymi atrakcjami.

Może gdy już będzie żoną sędziego, połknie futbolowego bakcyla?

Zobaczymy... Oglądaliśmy wspólnie dwa mecze reprezentacji Polski w mistrzostwach świata w Rosji i to były jedyne spotkania, które widziała w życiu.

Sędziowanie traktuje pan jako hobby czy ma apetyty na coś więcej w tym fachu?

Kariery już nie zrobię, za późno zacząłem. By zostać zawodowcem, trzeba się za to wziąć w bardzo młodym wieku, mając nawet 17–18 lat i piąć się po szczeblach. Ja zostałem sędzią w wieku 24 lat. Bardzo trudno wtedy liczyć na awans do I ligi czy ekstraklasy, nie wspominając już o gwizdaniu na szczeblu międzynarodowym.

Ma pan sędziowski wzór?

Pierluigi Collina. Pamiętam jego mecze. Ten wzrok, te oczy... Nie musiał nic mówić na boisku.

Jak wygląda odbiór meczu „z boku” przez sędziego? Na co pan zwraca uwagę, gdy zasiada przed telewizorem? Ogląda pan piłkarzy czy kolegów po fachu?

Zwracam dużą uwagę na całą trójkę sędziowską. Analizuję ich zachowania, decyzje. Jestem na przykład zaskoczony bardzo niskim poziomem sędziowania w lidze hiszpańskiej, a jako fan Barcelony często śledzę jej spotkania. W tym sezonie wprowadzono tam VAR, co oczywiście zmniejsza liczbę pomyłek, ale wcześniej... Szkoda gadać. Metrowe, półtorametrowe spalone... Że sędziowie na tym poziomie czegoś takiego nie dostrzegali, to dla mnie coś niesamowitego.

Fot. Marcin Baran

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności