Aktualności

[REPORTAŻ] Kobiety piłkarzy – jak żyć z pasją swojego ulubieńca?

PIŁKA DLA WSZYSTKICH17.10.2018 
Podobno za sukcesem każdego mężczyzny musi stać wspierająca kobieta. Raz jest to żona, innym razem mama, babcia, siostra czy trenerka. Każda z nich musi coś regularnie poświęcać, aby jej faworyt mógł realizować się w swojej pasji. Dlaczego to robią? Jakie wyrzeczenia się z tym wiążą? Czy warto tak się starać? Czyli po prostu – jak to jest żyć z pasją swojego ulubieńca?

– Niestety, nigdy nie będę mogła o sobie powiedzieć, że byłam jego pierwszą miłością – mówi Ala Jurczak, dziewczyna Dominika Kożuchowicza, pasjonata piłki, który w przeszłości występował w juniorach Gryfa Świdnica i Victorii Świebodzice. – Piłka nożna zawsze zostanie tą pierwszą, ale może chociaż teraz mogę z nią walczyć o miano najważniejszej – śmieje się Ala.


– Kiedy ma wolne, zawsze znajdzie czas, by pograć w piłkę. Ale żeby się ze mną spotkać, to już niekoniecznie. Są takie momenty, że chciałabym coś ustalić, zaplanować, a on zamiast mi pomóc, leci na boisko. Jak słyszy, że koledzy zbierają się na orliku, potrafi zmienić wszystkie nasze plany, byleby móc pograć. To jest chyba najgorsze w byciu dziewczyną maniaka piłkarskiego – wymienia wady takiej relacji Ala. Jednak wraz z upływem czasu kompletnie zmienia optykę. – Choć muszę przyznać, że bardzo lubię oglądać, jak gra, jak strzela gole i czerpie z tego olbrzymią radość. Nie ma nic lepszego niż widzieć swoją drugą połówkę, która jest autentycznie szczęśliwa – dodaje Ala.

– Piłka wpływa na codzienny humor mojego narzeczonego – mówi Anna Węgrzyńska, dziewczyna piłkarza występującego w Elanie Toruń. –  Gdy nie idzie mu na boisku, po meczu jest zły. I na odwrót. Jak gra dobrze, ma świetny humor. Dlatego zawsze mocno trzymam za niego kciuki. Chcę, aby był zadowolony.

Zastanawiamy się, czy nie jest tak, że momentami dziewczyna pasjonata piłki nożnej czuje się zazdrosna o ilość czasu jaką jej wybranek spędza nie z nią, a z piłką. – Nigdy nie myślałam, żeby postawić go przed wyborem „ja albo piłka”. Poza tym, chyba za bardzo bym się bała, że wybrałby piłkę – śmieje się Ala. – Staram się go wspierać w jego pasji jak tylko mogę.

Ale nie każdemu takie podejście przychodzi z łatwością. – Na początku odczuwałam lekki strach wysyłając synów na treningi – mówi Monika Świderska, mama Bartka i Kuby, którzy od wczesnych lat zakochali się w piłce nożnej i grali w juniorskich drużynach Escoli Varsovii i Dolcanu Ząbki. – Byłam świadoma, że piłka nożna to sport niebezpieczny i o kontuzję nietrudno. Z czasem zmieniłam podejście. Aby zapewnić chłopcom jak najlepszy rozwój, musiałam dojeżdżać na drugi koniec miasta. Wymagało to ode mnie wielkiej elastyczności, musiałam nieraz dostosowywać cały plan tygodnia do nich, ale robiłam to z chęcią.

Monika potrafiła zrozumieć, jak ważny jest sport dla prawidłowego rozwoju chłopców. Dzięki temu uczą się oni odpowiedzialności i dyscypliny, a także zdecydowanie łatwiej im jest się odnaleźć w towarzystwie. – Jestem przyzwyczajona, że wszędzie, także u mnie w domu, dużo mówi się o piłce. Od kilkunastu lat w domu mam trzech mężczyzn, męża i dwóch synów, a w młodości futbolem interesował się także mój brat – mówi Monika. – Może nie czuje się ekspertką, ale podstawy rozumiem.


Monika Świderska to nie jedyna kobieta, która przyczyniła się do rozwoju piłkarskiego swoich dzieci. Najwięksi futbolowi idole Polaków: Robert Lewandowski, Kuba Błaszczykowski czy Wojciech Szczęsny wiele zawdzięczają swoim mamom i babciom. Robert został odtrącony przez warszawską Legię, ale dzięki ogromnemu wsparciu mamy Iwony Lewandowskiej przeniósł się do Znicza Pruszków, a co stało się potem, już wszyscy wiemy. Alicja Szczęsna, mama Wojtka, mimo, że straciła swoje pierwsze dziecko, Natalkę, nigdy nie pomyślała, że bezpieczniej będzie trzymać synów pod kloszem. Gdy Wojtek miał 8 lat, sam jechał pociągiem do dziadków na wakacje nad morze. W dzisiejszych czasach, możemy przypuszczać, że dziecko na pierwszej stacji odebrałaby policja. Jednak dzięki takiemu zachowaniu synowie Alicji Szczęsnej okrzepli, nabrali pewności siebie, stali się przebojowi. Z pewnością było to bardzo pomocne dla jej syna, który mimo swojego młodego wieku, bez problemów odnalazł się w Londynie, gdy trafił do Arsenalu w wieku 16 lat.

– Czasami bywa i tak, że jest się mamą i żoną piłkarzy, a poza tym także ogromną pasjonatką futbolu – mówi Daria Kabała-Malarz, żona bramkarza Legii Arkadiusza Malarza, dziennikarka sportowa nc+ i mama bliźniaków. – Dzięki piłce nożnej poznałam swoją największą miłość, Arka. Pierwszy raz spotkaliśmy się w maju 2005 roku na meczu Amiki Wronki z GKS-em Katowice. Arek miał mnie w zasięgu wzroku. Bez przerwy zaczepiał Maćka Szczęsnego, próbował rozkojarzyć mnie i reporterów. To nie był wymarzony początek znajomości – wspomina Daria. – Gdy do mnie napisał, myślałam, że to kolejny żart mojej redakcyjnej koleżanki, Pauliny Czarnoty-Bojarskiej. Nie chciałam się od początku za bardzo angażować. Musiałam się przekonać, czy chce ze mną normalnie porozmawiać, czy tylko się zabawić.


Ostatecznie wyszło idealnie, a ich miłość tylko urosła dzięki wspólnej pasji do piłki nożnej. – W tej chwili praktycznie nie robimy sobie przerwy od futbolu. Rozmawiamy o nim codziennie, albo z synami, albo sami. Arek jest bardzo samokrytyczny i lubi kilka razy analizować każde swoje zagranie. Ceni sobie moje zdanie, więc staram się mu zawsze poradzić, co mógłby zmienić. Jeśli się da, próbuje także wzmocnić go pod względem psychologicznym – podkreśla Daria. – Wydaje mi się, że to wsparcie, które otrzymuje w domu, możliwość „oparcia się” na swoim partnerze w trudnym momencie, jest dla niego bardzo ważne.

Na ten moment jedynymi momentami, kiedy nie ma w jej życiu tak dużo piłki, są wyjazdy na żużel i wakacje, choć i tam nie odcina się od tego kompletnie. – Nasi 6-letni synowie, Iwo i Bruno, są kompletnymi maniakami na punkcie piłki nożnej. Każdy, kto śledzi mojego Instagrama, gdzie udostępniam kawałek naszego życia, o tym wie. Grają codziennie, na treningach, w domu, z kolegami i koleżankami. Można powiedzieć, że ich życie to piłka – podkreśla Daria. – Mnie to cieszy, widzę, że mają już swój cel w życiu, chcą zostać profesjonalnymi zawodnikami i robią wszystko, żeby go zrealizować. Mi jako żonie najlepszego bramkarza w kraju, mamie dwóch najwspanialszych piłkarzy w Polsce i pasjonatce tego sportu nie pozostaje nic innego jak cieszyć się, że istnieje coś takiego jak futbol i sprawia on radość moim bliskim – podkreśla dziennikarka.

– Jeśli chłopak kocha piłkę nożną to znaczy, że ma zdolność do kochania i może pokochać także kobietę – kończy rozmowę Ala. Jak żyć z pasją swojego ulubieńca? Z uśmiechem na ustach!

Michał Wapiński

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności