Aktualności
Kierowca TIR-a za sterami klubu piłkarskiego. Polski Bayer Leverkusen z receptą na realizację pasji i podtrzymywanie przyjaźni
Są tacy, którzy znają ich lepiej niż niejedną drużynę pierwszo- czy drugoligową. Kilka tysięcy fanów śledzących fanpage zespołu na Facebooku pozostaje na bieżąco ze wszystkim, co się wokół niego dzieje. A dzieje się sporo. Podczas gdy mistrzowie Polski rok w rok marzą o awansie do Ligi Mistrzów, oni tę swoją – ósmą – będą starali się w najbliższym sezonie opuścić. Skąd się wzięli i co daje im kopanie piłki? Przed Wami historia pasjonatów z warszawskiego Tarchomina.
Zbliżający się sezon pierwszej grupy warszawskiej B-Klasy będzie piątym z rzędu, do którego przystąpi reaktywowana po latach Farmacja. Plany jak zwykle są ambitne i sięgają nawet awansu na wyższy szczebel rozgrywkowy. – Patrząc na tabele z poprzednich lat, może wydawać się to śmieszne, ale my naprawdę myślimy o wygraniu ligi. Jestem zdania, że poprzeczkę trzeba zawieszać sobie wysoko – opowiada pomysłodawca wskrzeszenia klubu, Piotr Dobrowolski. Kto jak kto, ale on ma prawo do wypowiadania takich słów. Łącząc w klubie funkcje prezesa, trenera, a do niedawna również bramkarza, niejednokrotnie pokazywał już, że dla niego nie ma rzeczy niemożliwych. Jak cztery lata temu, kiedy w jego głowie zrodził się pomysł stworzenia drużyny.
Przyjaciele z boiska
Czerwiec 2014 roku. Dobrowolski od kilku lat łączy pracę kierowcy samochodu ciężarowego z największą życiową pasją – piłką nożną. Po godzinach prowadzi drużynę dzieciaków z Wieliszewa, w weekendy sędziuje mecze i turnieje. Pozostaje na bieżąco ze wszystkimi newsami i plotkami z futbolowych aren. Jak każdy prawdziwy kibic, w tym czasie śledzi także trwający w Brazylii mundial. Sam gra sporadycznie – głównie z powodu bardzo napiętego grafiku, chociaż nie bez znaczenia pozostaje fakt, że o zorganizowanie regularnych „gierek” na orliku jest po prostu trudno. Znajomi z dzieciństwa i czasów nastoletnich rozeszli się w swoje strony. Część poświęciła się pracy, inni zaczęli studia, a dwóch czy trzech zdążyło już pozakładać rodziny. – Jako młody chłopak grałem na pozycji bramkarza w Polfie Tarchomin i Agrykoli Warszawa. Po skończeniu wieku juniora regularne treningi nie wchodziły już w grę, a na znajomościach z boiska osiadł kurz – wspomina Piotrek i dodaje: – Cztery lata temu postanowiłem wziąć się za siebie. W wyniku nieregularnego trybu pracy i braku ruchu przybyło mi parę kilogramów i żeby całkowicie się nie „zapuścić”, musiałem działać. Stwierdziłem, że to idealny moment, aby wrócić na boisko, a przy okazji odświeżyć kontakty i uaktywnić trochę dawnych kolegów.
Przez kilka dni Dobrowolski skontaktował się z ponad dwudziestoma znajomymi, z którymi jako nastolatek dzielił szatnię. Odzew był pozytywny – większość byłych zawodników chętnie przystała na propozycję wspólnych treningów i występu w Pucharze Polski na szczeblu regionalnym. – Zamysł był taki, żeby zacząć spotykać się na boisku i zagrać w spotkaniu pucharowym. Szybko jednak podjęliśmy decyzję, że wystartujemy również w lidze – wspomina Piotrek. Aby do tego doprowadzić, niezbędne było spełnienie pewnych wymagań formalnych.
Nawiązać do tradycji
Zgłoszenia, badania, boiska, stroje i jeszcze kilka mniej lub bardziej istotnych kwestii – założyciel nowej Farmacji stawał się nią coraz bardziej pochłonięty. Jedną z kluczowych dla niego i jego kolegów z drużyny kwestii była nazwa zespołu. – Farmacja była dla nas drugim wyborem. To historyczna nazwa, która potem została zastąpiona przez Polfę Tarchomin. Dla nas priorytetem była zgoda na wykorzystywanie nazwy i logo tego drugiego podmiotu, ponieważ tak nazywał się klub, w którym większość z nas mając po 10 lat zaczynała grać w piłkę – tłumaczy Daniel Dąbrowski, który na boiskach przy ulicy Fleminga w Warszawie, gdzie przez lata mieściła się siedziba tarchomińskiego klubu, spędził ponad połowę życia. Kiedyś w seniorskiej drużynie Polfy grali jednocześnie jego ojciec i wujek.
Im co prawda nie udało się zrobić większych karier, ale przez lata funkcjonowania Farmacja (a potem także Polfa) wypuściła w świat kilku znanych wychowanków. Marek Filipczak w latach osiemdziesiątych strzelał gole dla czterech różnych klubów na poziomie Ekstraklasy, zdobywając nawet mistrzostwo Polski w barwach Widzewa Łódź. Kilka lat później w najwyższej klasie rozgrywkowej pokazał się również Marek Jakóbczak. – Mimo że od kilku lat robimy to wyłącznie z pasji i dla zabawy, widzimy, że gdzieś te ścieżki futbolu amatorskiego przecinają się z piłką na najwyższym poziomie. W roczniku 1992 prowadził nas trener Bernard Kapuściński, który teraz pracuje w Legii Warszawa. Z kolei szkoleniowcem seniorów w naszym klubie był w tamtych czasach Marek Papszun. Raz czy dwa poprowadził nas nawet w zastępstwie podczas meczów ligowych. Dzisiaj z przyjemnością czytamy na Twitterze spekulacje łączące go z ekstraklasowymi klubami – mówi z dumą Dobrowolski. Cztery lata temu zawodnicy Farmacji przeżyli prawdziwy szok, gdy przed meczem z Wisłą Zakroczym okazało się, że w drużynie rywali wystąpi… obecny szkoleniowiec Rakowa Częstochowa.
Klub dla wszystkich
Zdarza się, że na boiskach niższych lig można spotkać kogoś, kto w różnych formach piłką zajmuje bądź zajmował się profesjonalnie. Farmacja dotychczas co nikogo takiego w składzie nie ma. Od 2014 roku kadra zespołu trochę się pozmieniała i teraz drużynę tworzą już nie tylko kumple z dzieciństwa, ale również zawodnicy, którzy o tarchomińskim klubie dowiedzieli się za pośrednictwem internetu. – Jesteśmy bardzo zróżnicowaną drużyną. Nasz najmłodszy zawodnik miał 16 lat i na debiut czekał właśnie do osiągnięcia tego wieku. Najstarsi z kolei byli: nasz były trener z czasów juniorskich – Jan Sasin oraz ojciec jednego z zawodników. Pomagali nam oni w pierwszym sezonie, mając wówczas nieco ponad 50 lat – charakteryzuje skład Farmacji Dobrowolski. Co do umiejętności, to te także są bardzo zróżnicowane. Od momentu odrodzenia Farmacji czterech jej zawodników zostało wytransferowanych do klubów z ligi okręgowej, a więc o dwa szczeble wyżej. Są też tacy, którzy nigdy nie grali w żadnym klubie i tutaj po raz pierwszy mają styczność z regularnymi treningami, sparingami czy meczami ligowymi.
Z roku na rok pasjonaci z Farmacji starają się doskonalić nie tylko pod względem piłkarskim, ale również organizacyjnym. Od roku drużyna posiada sponsorów, z którymi cyklicznie organizuje akcje promocyjne za pośrednictwem Facebooka. Przez pewien czas na meczach zbierano wśród kibiców symboliczne sumy pieniędzy na cele charytatywne. Na stronie klubu można zamówić jeden z farmacyjnych gadżetów: kubki, szaliki czy długopisy. Mecze drużyny są nagrywane, a następnie publikowane na youtube’owym kanale klubu. Wszystko po to, by poczuć się jak w świecie profesjonalnej piłki. – W dzisiejszych czasach nie trzeba być zawodowcem, żeby pokazać się szerszej publiczności. Wystarczy mieć pasję, pomysł na siebie i włożyć trochę wysiłku, a wówczas robiąc to, co się kocha, można jednocześnie się spełniać i sprawić odrobinę radości innym – kończy Dobrowolski.
Rafał Cepko
Fot. Paweł Jansyt