Aktualności
Historyczny sukces Polaków. Reprezentacja „szóstek” ze srebrnymi medalami MŚ!
Srebrne medale mistrzostw świata przywożą do Polski reprezentanci kraju w piłce 6-osobowej. Podczas turnieju rozgrywanego w Lizbonie biało-czerwoni zagrali powyżej wszelkich oczekiwań, odnosząc tym samym największy sukces w historii swoich występów na międzynarodowej arenie. W sobotnim finale rozgrywanego na placu Praca do Comercio czempionatu Polacy przegrali 0:1 z Niemcami.
Droga do srebrnego medalu była dla naszych reprezentantów długa, a same rozgrywki bardzo intensywne. Polacy swój pierwszy mecz w mistrzostwach rozegrali w poniedziałek, a finał – który był dla nich siódmym spotkaniem – w sobotę. – Byliśmy bardzo dobrze przygotowani do tego turnieju. Aklimatyzacja w Portugalii przebiegła bezproblemowo. Wiadomo, że zmęczenie z meczu na mecz rosło, ale dzięki zabiegom fizjoterapeutycznym mogliśmy w każdym meczu wycisnąć z siebie maksimum. Cały sztab, podobnie jak piłkarze, spisał się na medal – mówił trener reprezentacji Polski, Klaudiusz Hirsch.
Przed startem mistrzostw Polacy zapowiadali, że ich celem jest wyjście z grupy. Jak się okazało, nie mieli z tym najmniejszego problemu, gromiąc po kolei swoich rywali i aplikując każdemu z nich po 4 gole. Komplet punktów i bilans bramkowy 12:2 sprawiły, że zawodnicy Hirscha nabrali wiatru w żagle, a na dalszym etapie turnieju musiał się z nimi liczyć każdy zespół. Poza biało-czerwonymi, tylko Rosjanie, Amerykanie, Brazylijczycy oraz Francuzi nie stracili w grupie żadnego punktu, a jedynie ci ostatni osiągnęli lepszy od Polski stosunek bramek. – Patrząc na wyniki można odnieść wrażenie, że bardzo gładko przeszliśmy przez fazę grupową. To jednak nie do końca prawda. W każdym z tych meczów towarzyszyły nam ogromne emocje i w każdy musieliśmy włożyć mnóstwo energii – tłumaczył kapitan reprezentacji Polski i jej najlepszy strzelec, Bartłomiej Dębicki, który na co dzień pracuje jako magazynier w firmie dystrybucyjnej. Spełnia się także w piłce 11-osobowej jako zawodnik IV-ligowego Mazura Gostynin.
W 1/8 finału na Polaków czekali Chorwaci. Gracze z Bałkanów zajęli w swojej grupie 2. miejsce, ustępując jedynie Niemcom, których zresztą pokonali 2:0. Wpadka z Angolą sprawiła jednak, że to nasi sąsiedzi wygrali zmagania w grupie G. Spotkanie z Chorwacją było w zgodnej opinii naszych zawodników przełomowe. – Do tej pory zawsze obejmowaliśmy prowadzenie jako pierwsi. W 1/8 finału właściwie przez cały mecz byliśmy zmuszeni gonić wynik. Gdy wreszcie 9 minut przed końcem nam się to udało, po chwili straciliśmy kolejnego gola. Cieszy mnie, że zawodnicy zachowali spokój, o co szczególnie dbaliśmy w przerwie meczu – opisywał Hirsch. Ostatecznie za sprawą jednego z bardziej doświadczonych piłkarzy naszej reprezentacji – Mariusza Milewskiego – biało-czerwoni zdobyli bramkę na 2:2, doprowadzając tym samym do konkursu rzutów karnych. Te dotychczas nie kojarzyły nam się najlepiej, ponieważ Polacy odpadali już w ten sposób na etapie ćwierćfinałów mistrzostw Europy w 2015 oraz 2017 roku. Fantastyczne gole Mateusza Glińskiego i Ariela Mnochego oraz nieskuteczność Chorwatów wprowadziły nas do najlepszej ósemki portugalskiego turnieju. Warto podkreślić, że w piłce 6-osobowej rzuty karne wykonywane są podobnie jak w hokeju – zawodnik strzelający startuje z futbolówką z połowy boiska i ma 10 sekund na wykończenie akcji.
Wymarzonym przeciwnikiem naszych zawodników od początku zmagań w mistrzostwach była Brazylia. Do starcia z Canarinhos ostatecznie nie doszło. W 1/8 finału piłkarze z Ameryki Południowej musieli, po rzutach karnych, uznać wyższość Anglików, którzy stali się automatycznie kolejną przeszkodą Polski na drodze do strefy medalowej. – Moim zdaniem Anglicy byli drużyną, która najlepiej operowała piłką na tym turnieju. Do meczu z nimi przygotowaliśmy się bardzo dobrze, wybiegaliśmy swoje i byliśmy bezlitośni w ofensywie – relacjonował Dębicki, z którego słowami zgodził się Hirsch. Według selekcjonera naszej kadry mecz z Wyspiarzami był najlepszym, jaki Polacy rozegrali w Lizbonie. Bezbłędnie zrealizowane założenia taktyczne, punktowanie bezradnego rywala, 3:0 i awans do półfinału – w tak efektowny sposób Polacy zakończyli piątkowy wieczór. Stało się jasne, że w sobotę powalczą o medal.
– Już po fazie grupowej uwierzyłem w to, że możemy zdobyć w Lizbonie mistrzostwo świata. Piątkowe mecze sprawiły, że ta wiara jeszcze się pogłębiła. Na decydujące batalie wychodziliśmy pewni swego – mówił Mateusz Łysik, bramkarz reprezentacji Polski, na co dzień występujący w zespole Tiki Taka Warszawa. Półfinałowe starcie z gospodarzami mistrzostw było pełne dramaturgii. Portugalczycy objęli prowadzenie w pierwszej połowie meczu i gdy coraz więcej wskazywało na to, że – ku uciesze publiczności zgromadzonej na placu Praca do Comercio – dowiozą zwycięstwo do końca, sprawy w swoje ręce wziął Dębicki. To dwa gole kapitana naszej reprezentacji zagwarantowały jej historyczny medal mistrzostw świata. Wieczorny mecz z Niemcami miał zadecydować o jego kolorze.
W finałowym boju Polacy musieli uznać wyższość zachodnich sąsiadów. Nasi zawodnicy przeważali, przez długi czas wydawało się, że jeśli nie strzelą gola, to o ostatecznym triumfie zadecydują rzuty karne. Cztery minuty przed końcem meczu bramkę zdobyli jednak Niemcy i prowadzenia już nie oddali. – Gdyby ktoś przed mistrzostwami powiedział nam, że zostaniemy wicemistrzami świata, bralibyśmy ten wynik w ciemno. Na gorąco po finale czuć było niedosyt, ale teraz, gdy emocje nieco opadają, powoli dociera do nas, ile dokonaliśmy – mówił Dębicki. Wtórował mu Łysik: – Myślę, że byliśmy lepszym zespołem od Niemców. Nasi rywale mieli dziś mnóstwo szczęścia. Szkoda tego złota, bo rozegraliśmy doskonały turniej – podsumowywał bramkarz reprezentacji.
Kolejne mistrzostwa świata w piłce 6-osobowej odbędą się już w przyszłym roku, prawdopodobnie na Krecie. Polacy będą tam chcieli przebić swoje osiągnięcie z Lizbony i powalczyć o tytuł mistrzowski. Szanse na to są spore, ponieważ dyscyplina szybko się rozwija, a nasza kadra z roku na rok robi wyraźne postępy.
SZTAB SZKOLENIOWY REPREZENTACJI POLSKI:
Klaudiusz Hirsch (selekcjoner), Miłosz Karski, Łukasz Zajm (asystenci), Karolina Cieślik (fizjoterapeuta).
KADRA POLSKI PODCZAS MISTRZOSTW ŚWIATA W PORTUGALII:
Norbert Jendruczek, Mateusz Łysik, Rafał Chorąży, Adrian Citko, Bartłomiej Dębicki, Krzysztof Elsner, Mateusz Gliński, Tomasz Golatowski, Marcin Grzywa, Mateusz Lisowski, Mariusz Milewski, Ariel Mnochy, Marcin Rosiński, Wojciech Springer. Zawodnicy są powoływani do reprezentacji spośród najlepszych piłkarzy Playarena.pl (polskiej federacji piłki nożnej 6-osobowej).
DROGA POLAKÓW DO SREBRNEGO MEDALU MISTRZOSTW ŚWIATA 2018:
Faza grupowa:
POLSKA – Słowenia 4:1 (A. Mnochy x2, W. Springer, B. Dębicki)
POLSKA – Oman 4:1 (A. Mnochy x2, M. Gliński, W. Springer)
POLSKA – Tunezja 4:0 (M. Rosiński x2, M. Milewski, M. Gliński)
1/8 finału:
POLSKA – Chorwacja 2:2, k. 2:0 (B. Dębicki, M. Milewski, karne: M. Gliński, A. Mnochy)
Ćwierćfinał:
POLSKA – Anglia 3:0 (B. Dębicki x2, M. Rosiński)
Półfinał:
POLSKA – Portugalia 2:1 (B. Dębicki x2)
Finał:
POLSKA – Niemcy 0:1
Fot. playarena.pl/Dominik Modrzyk