Aktualności
Były bramkarz strzelił prawie 200 goli w 4 lata
W wieku 21 lat stał jeszcze między słupkami w Błękitnych Pasym. Gdy wrócił do ataku, strzelił 192 gole w nieco ponad cztery sezony. Maszyna do zdobywania bramek, ale i chyba wyrzut sumienia klubów z zawodowych lig. Dlaczego Patrycjusz Malanowski wciąż gra tylko w IV lidze?
Patrycjusz Malanowski ma 26 lat, świetne warunki fizyczne, jest lewonożny. Pochodzi z Pasymia w województwie warmińsko-mazurskim. W tamtejszych Błękitnych grał do zakończenia poprzednich rozgrywek. Najpierw w okręgówce, skąd strzelając w sezonie 2016/17 57 goli(!) wprowadził zespół do IV ligi. Latem, po tym jak mimo 35 goli Patryka Błękitnym nie udało się utrzymać na tym poziomie, snajper przeniósł się do IV-ligowej Concordii Elbląg. Jedno się nie zmieniło. Nadal strzela gola za golem. W tym sezonie do siatki rywali trafił już 14 razy.
– Może byłoby więcej, ale w ostatnim meczu w Korszach musiałem zejść z boiska z powodu kontuzji – tłumaczy zawodnik. Wcześniej oczywiście zdążył trafić do siatki.
Przygoda z piłką Patryka wymyka się wbrew utartym schematom, choć jej początek na to nie wskazuje.
– Jestem jeszcze z pokolenia, które piłki uczyło się głównie samemu, na podwórku, z rówieśnikami. Można powiedzieć, że treningi zacząłem w wieku sześciu lat, ale nie było to szkolenie na wysokim poziomie. Brakowało fachowców, infrastruktury, nie było selekcji czy zajęć dla konkretnej grupy wiekowej. Po prostu przychodziłem na boisko i grałem. Najpierw z tatą, który grał w seniorach w Błękitnych, później sam i z kolegami. Bywało, że w wieku kilku lat trenowałem z juniorami, chłopakami osiem lat starszymi. A właściwie pałętałem się im pod nogami. Podwórko, trening, podwórko, podwórko, podwórko, trening, podwórko. I tak w kółko – wspomina piłkarz.
Zaczynał jako napastnik. Gdy jednak wrócił do Pasymia po krótkim pobycie w NAKI Olsztyn, został... bramkarzem. I na tej pozycji w wieku 16 lat zadebiutował w zespole seniorów.
Spędził w niej pięć lat. Gdy drużyna po kilku sezonach w IV lidze znów występowała w okręgówce, Patryk wrócił do ataku. I to w jakim stylu! Oto jego statystyki:
Sezon 2014/15 (Błękitni, okręgówka) – 41 goli
Sezon 2015/16 (Błękitni, okręgówka) – 45 goli
Sezon 2016/17 (Błękitni, okręgówka) – 57 goli
Sezon 2017/18 (Błękitni, IV liga) – 35 goli
Sezon 2018/19 (Concordia, IV liga) – 14 goli (w 9 meczach)
To liczby tylko z meczów ligowych. Bez sparingów i Pucharu Polski. Nie ma siły, ktoś strzelający gole z taką regularnością musiał zwrócić uwagę klubów występujących w wyższych ligach. Jak było w przypadku Malanowskiego?
– Najwyżej byłem na testach w III lidze, przed poprzednim sezonem w Stilonie Gorzów Wielkopolski. Jego ówczesny trener Adam Gołubowski, wcześniej m.in. asystent Czesława Michniewicza w Pogoni Szczecin, gdzieś o mnie usłyszał i zaprosił na treningi. Szkoleniowiec mnie chwalił, ale nic z tego nie wyszło. Powiedziano mi, że powinienem sobie poszukać klubu ze środka tabeli, bo oni chcą walczyć o awans i potrzebują człowieka gotowego do gry od zaraz. A po mnie, nie będę ukrywał, pewnie było widać, że przyjechał chłopak z okręgówki. Zabrakło trochę czasu, otrzaskania się, gry, może zaufania. Ale nie była to dla mnie tragedia. Wróciłem do domu, a Stilon skończył sezon na 12. miejscu – opowiada snajper.
Innych konkretnych propozycji nie było. Kolejny rok spędził więc w Błękitnych, po czym trafił do Concordii. Tu wreszcie może w pełni skupić się na futbolu.
– W Pasymiu grałem za darmo, wyłącznie dla przyjemności. Na chleb zarabiałem jako przedstawiciel handlowy, pół dnia spędzałem za kierownicą. W Elblągu żyję z piłki. Gram, prowadzę też zajęcia z dziećmi, bo skończyłem studia na kierunku wychowanie fizyczne – mówi zawodnik, którego idolem jest Leo Messi. Robert Lewandowski?
– Powiem tak: Nigdy nie był to mój ulubiony zawodnik. Dopiero gdy pojawiłem się na stadionie PGE Narodowym na meczu reprezentacji i na żywo zobaczyłem, jaką rolę Robert odgrywa w zespole i jak dla niego pracuje, w pełni go doceniłem – nie ukrywa nasz bohater.
A jakim typem napastnika jest Patrycjusz Malanowski?
– Różnie z tym bywa. W Pasymiu graliśmy jednym napastnikiem, więc mogłem skupić się na strzelaniu goli. W Concordii stosujemy system 3–5–2, więc dochodzą mi też inne zadania, trzeba częściej włączać się do rozegrania. Najlepiej czuję się jako środkowy napastnik, typowa „dziewiątka”. Ale nie jest tak, że tylko czekam na podanie i ładuję „do pustaka”. Umiem też wypracować sytuację sobie czy kolegom – wylicza.
Czego więc maszynie do strzelania goli na warmińsko-mazurskich boiskach brakuje, by w końcu wskoczyć na wyższy szczebel i poważnie zaistnieć w zawodowej piłce?
– Wiedziałem, że padnie to pytanie. I nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. Pewnie trochę przygotowania fizycznego i wydolności, bo gra w wyższych ligach to jednak nieco inna intensywność. Nie mam też takiego charakteru, by wydzwaniać gdzieś, napraszać się. Nie jestem typem, który strzeli dwa gole i uważa się za „pana piłkarza”, najlepszego na świecie. Nie pcham się. Robię swoje. Zdaję sobie sprawę, jak ten rynek wygląda. Kluby choćby z II ligi wolą wziąć kogoś, kto kilka razy wyszedł na boisko w ekstraklasie czy I lidze niż dać szansę komuś z niższej ligi. No i za chwilę skończę 26 lat. Na pewno łatwiej byłoby, gdybym miał lat 20 – podkreśla Malanowski.
Grzegorz Piechna zadebiutował w ekstraklasie w wieku 29 lat. Później trafił nawet do reprezentacji Polski i zdobył w niej gola oraz znalazł klub za granicą. Może więc nie wszystko jeszcze stracone dla Patryka Malanowskiego?
Szymon Tomasik
fot. Rafał Kadłubowski / MMKS Concordia Elbląg