Aktualności

11 powodów, dla których warto chodzić na niższe ligi

PIŁKA DLA WSZYSTKICH28.09.2018 

Sezon 2018/19 w pełni. Zachwycamy się eksplozją formy Krzysztofa Piątka, dyskutujemy, czy Luka Modrić słusznie został wybrany na piłkarza roku FIFA, zastanawiamy się, kto może zostać mistrzem Polski, czekamy na mecze reprezentacji w Lidze Narodów z Portugalią i Włochami... A czy wiemy, jak radzi sobie drużyna z naszej miejscowości, gminy, dzielnicy?

Jeśli tak – wielkie brawa. Jeśli nie – czas najwyższy nadrobić zaległości. „Support your local team”, czyli „Wspieraj swój lokalny zespół”, to hasło coraz popularniejsze i coraz częściej goszczące w świadomości ludzi pasjonujących się futbolem. Dlaczego? Spróbujmy przekonać nieprzekonanych, a tych, którzy wiedzą już, co w piłkarskiej trawie piszczy, w tym przekonaniu utwierdzić. Oto 11 powodów, dla których warto chodzić na mecze niższych lig.

Bo jest blisko

W zdecydowanej większości przypadków wyprawa na mecz nie będzie skomplikowaną operacją logistyczną. O ile na piłkarskiej mapie futbolu zawodowego w Polsce widnieją białe plamy, a by zobaczyć spotkanie ekstraklasy czy pierwszej ligi trzeba pokonać nawet ponad 100 kilometrów, o tyle w niższych ligach oferta jest bardzo bogata i na wyciągnięcie ręki. W każdy weekend w Polsce obywa się grubo ponad tysiąc oficjalnych spotkań ligowych w męskich ligach seniorskich. A jeśli dodamy do tego rozgrywki kobiece i młodzieżowe – wybór jest przeogromny. Każdy znajdzie coś dla siebie w zasięgu krótkiej przejażdżki samochodem, autobusem lub rowerem, a może nawet spaceru.

Bo spędzamy czas na świeżym powietrzu

Nawet jeśli ostatecznie jesteśmy zmuszeni wybrać jako środek transportu auto, wybierając się na mecz mamy gwarancję spędzenia prawie dwóch godzin na świeżym powietrzu. A to o wiele zdrowsze niż przesiadywanie w tym czasie przed telewizorem czy komputerem. Pamiętajmy jednak, by ubrać się odpowiednio, zwłaszcza w końcówce rundy jesiennej.

Bo jest tanio

Bilet na mecz ekstraklasy to wydatek rzędu kilkudziesięciu złotych. Jeśli chcemy się na niego wybrać całą rodziną, koszt robi się spory. Za to zdecydowana większość klubów piłkarskich w Polsce rywalizujących lidze okręgowej i niższych klasach rozgrywkowych nie pobiera od kibiców obowiązkowej opłaty za możliwość wejścia na stadion i śledzenia odbywającego się na nim widowiska. Jeśli są wyjątki, należy liczyć się z co najwyżej kilkuzłotowym wydatkiem. Czasem przy wejściu na stadion lub na trybunach zbierane są dobrowolne datki do puszki.

Bo jest bezpiecznie

W wielu głowach wciąż pokutuje stereotyp, że wyprawa na mecz piłkarski to gwarancja powrotu do domu z guzem na głowie, podbitym okiem bądź śladem podeszwy buta na plecach. Albo kompletem takich „pamiątek”. To mit, bo futbol w niższych ligach to bezpieczna rozrywka. Oczywiście, zdarzają się mecze, podczas których od emocji na boisku i wokół niego aż buzuje, a przeżywający je chętnie używają mocnych, męskich słów, ale jeśli nie będziemy prowokować ryzykownych sytuacji, włos nam z głowy nie spadnie. Jeśli zachowujemy zdrowy rozsądek, prawdopodobieństwo, że na meczu piłkarskim stanie nam się krzywda, jest śladowe.

Bo grają znajomi

Sąsiad, kuzyn, syn, szwagier, kolega ze szkoły, kierowca autobusu, którym dojeżdżamy do pracy, mechanik, który dba o nasze auto... Lokalne zespoły piłkarskie wciąż opierają się głównie na lokalnych zawodnikach. Znacznie przyjemniej ogląda się i kibicuje drużynie złożonej z chłopaków czy dziewcząt „stąd” niż ekipie „najemników”, co jest normą w zawodowym futbolu. Oni robią to, bo naprawdę czerpią przyjemność z gry, z przebywania z kumplami, z wygrywania, a nie głównie z oglądania na wyciągu z konta bankowego wysokości przelewu z tytułu kontraktu.

Bo warto docenić ludzi przy piłce pracujących

Nie było by piłki nożnej bez ludzi ją tworzących. Banał, ale na meczach niższych lig jeszcze pełniej odkrywamy jego znaczenie. Ci wszyscy gospodarze stadionów, kierownicy drużyn, ludzie starający się każdą złotówkę na funkcjonowanie ukochanego klubu, oczywiście najczęściej za darmo, kosztem własnego czasu i nierzadko zdrowia... Przychodząc na mecz pokazujemy im, że doceniamy i szanujemy ich bezinteresowny wysiłek.

Bo czujesz się częścią lokalnej społeczności

Sport, a zatem i piłka nożna, niesie ze sobą ogromny potencjał integracji społecznej. Niweluje podziały ze względu na płeć, wiek czy status majątkowy. Na boisku i trybunach wszyscy jesteśmy równi. W dodatku jedną z najważniejszych potrzeb życiowych człowieka jest potrzeba przynależności grupowej. Chcemy być częścią czegoś, uczestniczyć w czymś. Poprzez kibicowanie lokalnej drużynie piłkarskiej doskonale tę potrzebę zrealizujemy. Wykształcamy w sobie przywiązanie i szacunek dla barw oraz klubowych symboli, spotykamy na trybunach osób rozumiejących ten sam kod kulturowy co my, zaczynamy jeszcze silniej identyfikować się z miastem, gminą, dzielnicą.

Bo więcej dzieje się na boisku i są emocje

„Spodziewaj się niespodziewanego!” – to hasło powinno służyć jako motto każdego kibica wybierającego się na mecz niższych lig. Im niżej, tym ciekawiej. Takie spotkania mają swoją specyfikę. Mimo że włączając po wizycie na lokalnym stadionie telewizor na spotkanie ligi hiszpańskiej czy angielskiej możemy odnieść wrażenie, że na ekranie oglądamy inną dyscyplinę sportu niż ta, na meczu której byliśmy, nie można naszej ligowej piłce odmówić niezaprzeczalnego uroku. I choć płynność gry bywa tu zwykle pojęciem umownym (ale czy w ekstraklasie nie czasem jest podobnie?), na nudę narzekać nie można. Rozwój akcji bywa często nieprzewidywalny, wydarzenia boiskowe zmieniają się jak w kalejdoskopie, padają piękne (choć czasem przypadkowe) gole, a niedoskonałości w technice czy taktyce mogą wywołać uśmiech na twarzy. Sport to przede wszystkim rozrywka, pamiętajmy o tym. 

Bo jest kontakt z ludźmi i niezobowiązująca atmosfera

„Jestem kibicem kibiców” – powiedział przy okazji promocji swojego albumu „Going to the Match” fotograf Przemek Niciejewski. Trybuny to kopalnie nietuzinkowych postaci, anegdot i dobrego humoru. Oddajmy jeszcze raz głos Niciejewskiemu: „Zdecydowanie bardziej pociąga mnie futbol pozaligowy. Niewielkie stadiony czy nawet wiejskie boiska przyciągają wyjątkowych kibiców. Pamiętam mecze, na których obecne były 2-3 osoby. Wtedy najbardziej zbliżałem się do odkrycia fenomenu bycia kibicem. W takich miejscach nie ma przypadkowych osób i najczęściej każdy ma do opowiedzenia fascynującą historię. To ocieranie się o coś pierwotnego w futbolu. Szczerego i uniwersalnego zarazem, czegoś, co pozwala na nowo odkryć sens kibicowania”.

Bo poznaje się nowe miejsca

Gdy już zadomowimy się na „swoim” stadionie czy boisku, może się zdarzyć, że zacznie nas kusić, by ruszyć na kolejne. Coraz większą popularność zyskuje w Polsce groundhopping, czyli turystyka stadionowa. I choć oglądanie ponad stu meczów w roku z wielu przyczyn nie jest dla każdego, mecz piłkarski może być znakomitym punktem zaczepienia czy pretekstem dla podróży w (nie)znane. Przy tej okazji możemy odwiedzić rodzinę, zobaczyć nowe miasto czy nawet zatrzymać się na chwilę przy przydrożnej figurce na skraju wsi. Polska jest piękna i warto ją odkrywać, także poprzez futbol.

Bo to inspiruje

„Hmmm, a dlaczego by nie wrócić na boisko? Przecież za młodu się trochę kopało... Skoro ten podtatusiały jegomość z siwiejącą skronią może, to dlaczego nie ja? Może byśmy się skrzyknęli i trochę pograli...”. Bardzo prawdopodobne, że oglądając mecz B-Klasy taka myśl przyjdzie nam do głowy. Teraz czas na kolejny krok, uczciwie przyznajmy, że trudniejszy – przekuć pomysł w czyny. Do dzieła zatem!

Szymon Tomasik

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności