Aktualności

[WYWIAD] Jan Żurek: Radości młodych z mistrzostwa nie da się z niczym porównać

Piłka Ligowa15.05.2020 
Górnik Zabrze po ponad trzydziestu latach może świętować tytuł mistrza Polski w kategorii juniorów starszych. Zabrzan do tego sukcesu poprowadził jeden z najdłużej pracujących w klubie trenerów, Jan Żurek. – Mimo mej bogatej pracy trenerskiej dla mnie to jest wielkie wydarzenie – przyznaje 63-letni szkoleniowiec.

Jan Żurek zdobywa mistrzostwo Polski i poprowadzi drużynę w Lidze Mistrzów. Spodziewał się pan jeszcze takich słów?

Trudno się z tego nie cieszyć. Mamy 38 punktów, tytuł wywalczyliśmy na boisku, nie dostaliśmy go na kredyt. Wszyscy w klubie się cieszą, tak samo w mieście. Ten tytuł jest dla nas szalenie ważny. Poza tym radości młodych chłopców nie można do niczego porównać. Seniorzy cieszą się już inaczej... Ja do tej pory dłużej pracowałem w ligowej piłce niż z młodzieżą, ale generalnie kocham futbol, tę robotę. W środowisku piłkarskim mam wielu wychowanków, ostatnio coraz częściej mnie wypytywali, dlaczego nie wracam do pracy trenerskiej. A trenerzy Marcin Brosz i Artur Płatek wręcz mnie wyganiali zza biurka. Mówili: „trenerze, czas wrócić i przekazać swoje doświadczenie młodzieży”. Nie spodziewałem się może mistrzostwa, ale widziałem jak ci chłopcy ciężko pracowali. Wiedziałem, że będziemy w czołówce.

Ale początek sezonu nawet to nie wskazywał. Po dwóch meczach zamykaliście ligową tabelę z zerem na koncie.

Z czasem przyniosła efekt ciężka praca, to nie są żadne puste słowa. Wielka dyscyplina i taka śląska pracowitość. Młodzi robili systematyczne postępy. Miałem rozeznanie jeżeli chodzi o tych chłopaków, byłem bowiem koordynatorem i wiedziałem, że jest to grupa ciekawych ludzi. Jeszcze przed sezonem wzięliśmy udział w dwóch zagranicznych turniejach, w których wypadliśmy bardzo dobrze. Były więc przesłanki do optymizmu. Pierwsze mecze z Koroną Kielce i Lechem Poznań przegraliśmy, ale rywale nas chwalili. Po meczu z Lechem słyszałem, że gramy super piłkę i punkty są kwestią czasu. Wiedziałem, że tak będzie, bo wykonywaliśmy kawał dobrej roboty.

Jaką przed sezonem kreśliliście filozofię tej drużyny?

Korzystałem z zawodników nie tylko 2002, ale także z 2003 rocznika. To były inne roczniki, ale grali najlepsi. Rywalizacja napędzała drużynę. Od początku budowaliśmy zespół, który miał być mocny. Nie miał walczyć o utrzymanie. Chcieliśmy grać ofensywnie, wysokim pressingiem. To też miało pozytywne przełożenie na chłopaków. Bo oni chcą atakować, strzelać bramki, ciężko młodym czasem myśleć o obronie. Chcieliśmy żeby chłopcy spokojnie się rozwijali. Najbardziej cieszyło to, że na przykład dwudziesty zawodnik w kadrze przebijał się z czasem do pierwszego składu. Kilku innych grało na bardzo dobrym poziomie, jak na 17-latków. Teraz już wiemy, że mamy zdolnych chłopców, którzy poszli dobrą drogą. Od nich zależy, co będzie dalej. Nie każdy z nich na pewno będzie zawodowym piłkarzem. Ale my chcemy też żeby to byli fajni ludzie. Może sponsorzy naszego klubu, a kibice Górnika na pewno. Ideą akademii, nie tylko naszej w Zabrzu, jest bowiem wychowywanie, a na sukces składa się konglomerat wielu rzeczy, między innymi klimat w klubie.


Były momenty szczególne, przełomowe dla tej drużyny?

Kilka takich było. Właściwie każdy mecz, w którym mieliśmy sytuacje, a nie potrafiliśmy długo go zamknąć i w końcówce jednak zdołaliśmy przechylić szalę na własną korzyść. To świadczyło zarazem o naszym dobrym przygotowaniu fizycznym, jak i bardzo dobrym przygotowaniu mentalnym. Pamiętam również jesienny mecz z Pogonią Szczecin u siebie. Zagraliśmy kapitalne zawody i wygraliśmy spotkanie 1:0, grając przez większą część spotkania w dziesiątkę. To buduje zespół.

W szatni to zespół kilku liderów, czy raczej siłą jest kolektyw?

Każdy w tej ekipie ma swoją rolę. Są zawodnicy, którzy lubią zabrać głos na forum i zmotywować resztę chłopaków, ale najważniejsza jest drużyna. Ona przyświeca wszystkim działaniom. To nie jest sport indywidualny. Każdy musiał wykonać określoną pracę dla drużyny. Niedopuszczalne było, by zawodnik nie robił tego, co mu zaznaczyłem. Sami zawodnicy wiedzieli dobrze, że tak samo jak się trenuje, tak również się gra. Na odprawie nie musiałem robić specjalnych wykładów. Nieraz zadawałem tylko pytanie, czy oni wiedzą co mają robić na boisku. Odpowiadali: „trenerzy wiemy, to co trenujemy, to gramy”. Kolektyw przemawiał i grał.

Na przykładzie tej drużyny można powiedzieć, że gra do ostatniej minuty to nie jest pusty slogan. Gdyby nie bramka w 90. minucie meczu z Lechem Poznań dzisiaj mistrzem Polski Górnik by nie był.

Niesamowita historia i okoliczności, bo to był pierwszy wiosenny mecz. Wtedy nikt nie przypuszczał, że bramka w ostatniej minucie da nam prowadzenie w tabeli. Nie wiedzieliśmy bowiem, że będące przed nami Zagłębie Lubin punkty straci, a za kilka tygodni to zwycięstwo da nam mistrzostwo Polski. Niesamowita sprawa... Bohaterem meczu był Jasiu Flak, który zdobył dwie bramki, a dzisiaj jest już w ligowej kadrze Górnika. Ja w tym meczu zmieniłem mu trochę pozycję. Graliśmy w tamtym spotkaniu trochę nietypowo, bo 4-3-3, a Jasiu grał trochę wyżej niż zazwyczaj. Miałem piłkarskiego nosa, a Jasiu był bohaterem.

Kiedy kolejni młodzi pójdą śladami Jana Flaka?

Jest sporo bardzo fajnych chłopaków w tym zespole. Ja mając 40-letnie doświadczenie wiem, że oni mają wielkie szanse, by się pokazać. Mają umiejętności, są odpowiednio poukładani mentalnie. A to jest teraz kluczem do tego aby cokolwiek zrobić w sporcie. Młodzi ciągle się rozwijają, adoptują się do piłki seniorskiej. Trenują już jak dorośli. Współpraca naszych szkoleniowców wygląda bardzo dobrze. Trener Marcin Brosz zna ich potencjał. Wierzę, że ci chłopcy będą grać w lidze, czy to w naszej drużynie, czy też w innych ligach. Nieraz trzeba jednak jeszcze poczekać aż któryś wypali.

Kamil Lukoszek to chłopak o największym potencjale? Zdobył 10 bramek.

U mnie Kamil nie był liderem, bo po prostu takowych nie było. Każdy mógł w dowolnej chwili usiąść na ławce i chłopcy mieli tego świadomość. Niektórzy w pewnym momencie trenowali z drugą drużyną, a u nas siedzieli na ławce. Kamil to bardzo fajny chłopak, którego zresztą sam ściągnąłem do Górnika. Ważny element naszej układanki, strzelał ważne bramki, ale był częścią drużyny. Jak ktoś się wyróżnia na tle drużyny i ma fochy, to do niczego to nie prowadzi. Był już z pierwszą drużyną na obozie, ma wszelkie dane na to, by się rozwijać. Może trafi na karty historii Górnika, tak samo zresztą jak inni z tej drużyny.

Patrząc okiem doświadczonego trenera tym chłopakom dużo jeszcze brakuje do seniorskiego grania?

Ciężko o jednoznaczną odpowiedź. Niektórym brakuje taktyki, innym motoryki, jeszcze innym brakuje doświadczenia. Każdy zawodnik jest inny, a składowych elementów jest mnóstwo. Na razie to jest jeszcze wróżenie z fusów. Ale oni wiele nie odstają. W każdej chwili mogą wskoczyć do kadry pierwszego zespołu i wykorzystać swoją szansę. To jest na pewno fajny materiał, ale każdy potrzebuje szlifów,  nawet najlepszy z tych chłopaków.

Jakie trener ma obserwacje po tym sezonie CLJ?

Powinniśmy przede wszystkim inwestować w młodzież. Rozgrywki juniorskie cały czas są trochę niedoceniane w naszym kraju, powinno się to zmienić. Widać już zmianę na lepsze, oby to szło w tym kierunku. Stwarzajmy im warunki, budujmy boiska i hale. My w Zabrzu nie mieliśmy może lepszych warunków od tych czołowych akademii, były porównywalne, ale zdołaliśmy zrobić lepszy wynik. Dla rozwoju naszej akademii mistrzostwo jest bardzo ważne.

Czego trener dowiedział się o sobie po pracy z tym rocznikiem?

Ja ciągle się rozwijam. Miałem w swojej pracy sukcesy, także gorsze wyniki, ale przez pryzmat tylu lat i doświadczeń na pewno młodym zawodnikom mogę wiele zaoferować. Mogę powiedzieć, gdzie tkwi błąd w treningu, gdzie robią coś źle. Chyba jestem dla nich autorytetem, bo się słuchają. Wielu narzeka na młodzież, ale ja uważam, że my w ich wieku byliśmy podobni. Ja ich traktuję poważnie, jak partnerów. Chcę by pracowali, by te zajęcia były poważne. Bo za chwilę ci juniorzy będą zakładać rodziny, będą wchodzić w dorosłe życie. Nieraz zresztą o tym rozmawialiśmy, nie tylko o piłce, ale także o życiu. Dla mnie to była frajda.

W jakim kierunku pójdą teraz zawodnicy z mistrzowskiej drużyny?

Wszystko zależy właściwie od nich. Prowadziliśmy w tej drużynie roczniki 2002 i 2003, liczyliśmy, że większość tych chłopaków pójdzie do rezerwy. Część z nich już jest w rezerwach, ale liczyliśmy się z tym, że do drugiej drużyny pójdą wszyscy. W obecnej sytuacji, gdy kilku zawodników z 2002 roku nadal będzie mogło grać w CLJ, musimy się nad tym zastanowić. Czeka nas także fajne wyzwanie w Europie. Na pewno będzie to fajna nagroda dla tych chłopaków, którzy wywalczyli sobie ten start. Będziemy chcieli się do tego, jak najlepiej przygotować, ale jeszcze za wcześnie, by mówić o jakichkolwiek konkretach.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności