Aktualności
„Żuraw” znów lata. Tym razem na Podhalu
Powrót „Żurawia” na boisko wiązano w niektórych kręgach z kampanią wyborczą. Były piłkarz Wisły Kraków i Celtiku Glasgow nie dostał się do Parlamentu Europejskiego, ale w Porońcu występuje dalej. – Z tymi wyborami to raczej była koleżeńska przysługa dla Kuby Pawlikowskiego-Bulcyka, za sprawą którego trafiłem do Poronina, ale nie wiązałbym ich z piłką nożną. Mówiono, że wracam na boisko tylko na chwilę, ale decydujący głos należał do mnie. Jestem coraz starszy i muszę dbać o formę fizyczną. Jedni robią to poprzez chodzenie na siłownię, ja wychodzę na boisko, trenuje, gram. Najważniejsze, że czerpię z tego przyjemność – mówi Maciej Żurawski.
Sam pewnie z 10 lat temu nie spodziewał się, że przyjdzie mu przeglądać trzecioligowe tabele, a w Sandomierzu zmierzy się z dawnym kolegą z kadry i Wisły Kraków, Mariuszem Kukiełką. – Z nim się nie widziałem bardzo długo. To było miłe spotkanie, a to, że w takiej lidze są piłkarze o znanych nazwiskach, dobrze robi popularyzacji futbolu. Wracając na boisko nie stawiałem sobie jakiś konkretnych celów. Nie muszę strzelać 10, 15 goli w rundzie, nic nikomu udowadniać. Wychodzę na murawę, by pomóc drużynie w osiągnięciu jak najlepszego wyniku – podkreśla Maciej Żurawski.
Ludzie pamiętają
Jego przyjazd wszędzie powoduje wzrost zainteresowania kibiców meczami Porońca. – Spotykam się z dowodami sympatii na każdym kroku, czasami nawet słychać oklaski z trybun. Fajnie, że ludzie mnie pamiętają z kadry, Wisły, czy Celtiku, ale pewnych kwestii nie da się oszukać. Nie jestem Cristiano Ronaldo czy Leo Messi i mam 38 lat. Co do przeciwników na zielonej murawie też nie dają mi taryfy ulgowej, ale wszystko rozgrywa się w granicach rozsądku. Nikt celowo nie skrobie mnie po Achillesach – kontynuuje „Żuraw”.
FOT: EAST NEWS
Po 13. kolejkach III ligi, grupy małopolsko-świętokrzyskiej, były napastnik reprezentacji Polski mógł pochwalić się liczbą czterech trafień. Ktoś powie tylko czterech, ale Maciej Żurawski rozegrał zaledwie 6 spotkań. – Musiałem wiele opuścić ze względu na problemy mięśniowe. Naprawdę staram się na siebie uważać i wychodzę na boisko tylko wówczas, gdy jestem w stu procentach gotowy do gry – mówi 72-krotny reprezentant Polski, który przy okazji dementuje pogłoskę, że odpuszcza grę na gorszych murawach. – Bzdura. Gdy tylko mogę, gram. Jak zaczynałem kopać piłkę na jakimś poziomie, boiska były znacznie gorsze i nigdy się nie narzekało. W Porońcu też mamy fajny plac, a problemy pojawiają się, przy intensywnych opadach, bo coś nie tak jest z drenażem. Przyjemnością była gra w Ostrowcu, fajnie prezentuje się boisko Wisły Sandomierz – dodaje.
Rodzina pasjonatów
Poroniec Poronin jest wymieniany w gronie kandydatów do walki o awans do II ligi, ale w klubie prezesa Józefa Pawlikowskiego-Bulcyka nie ma żadnego ciśnienia, niepotrzebnej presji. – Spokojnie, przede wszystkim mamy zająć lokatę w czołowej ósemce, bo jak wiadomo rozgrywki czeka reorganizacja. Gra musi nam sprawiać przyjemność, a w Porońcu jest zdrowe podejście do futbolu. Działaczy z Poronina należy tylko chwalić, bo przecież wiadomo, że na takim szczeblu na futbolu się nie zarobi, tylko trzeba ciągle dokładać do interesu. Tacy pasjonaci, jak rodzina Pawlikowski-Bulcyk, są potrzebni naszej piłce. Najlepiej jakby było ich jak najwięcej. Czy mielibyśmy sukcesy Wisły Kraków, gdyby nie prezes Cupiał? Różnie bywało, raz było lepiej, raz gorzej, ale on nie opuścił „Białej Gwiazdy”. By działać w branży futbolowej trzeba mieć do tego serce i pasję – mówi Maciej Żurawski, który działa także jako skaut Wisły. Dawna gwiazda reprezentacji Polski nie pcha się jednak na pierwsze strony gazet, nie zabiega o popularność. „Żuraw” nic się nie zmienił, pozostał spokojną, zrównoważoną osobą, imponuje nienaganną sylwetką, jedynie tylko… latka lecą.
Bez punktu odniesienia
Maciej Żurawski to najciekawsza postać III ligi małopolsko-świętokrzyskiej. Co ciekawe, nigdy wcześniej, przed przyjściem do Porońca, uczestnik finałów MŚ 2002 i 2006 oraz Euro 2008 nie występował na takim szczeblu rozgrywkowym. Trudno mu się więc wypowiadać na temat poziomu. – Zdarza się, że ludzie pytają mnie, czy poradziłbym sobie w lepszej lidze. Można sobie gdybać. Po zawieszeniu kariery w Wiśle nie trenowałem, a w Porońcu obciążenia są inne niż w ekstraklasie. Bardziej opieram się tu na świeżości. Piłkarsko powinienem sobie poradzić w ekstraklasie, ale musiałbym solidnie przepracować okres przygotowawczy. A co do poziomu ligi, w której występuje Poroniec, nie ma żadnego punktu odniesienia. Nie chcę się wymądrzać. Jeśli mówimy teraz, że polska ekstraklasa jest słabsza niż dwa lata temu, siłą rzeczy trzecia liga też nie może być mocniejsza. Na pewno też trudno jest znaleźć w niej od razu młodych piłkarzy gotowych do występów na najwyższym poziomie w Polsce. Tak, jak mówiłem, obciążenia są inne, tu się nie trenuje codziennie. Ta liga jest dobra dla młodych zawodników, siedemnasto, osiemnastolatków, bo daje im znacznie więcej niż rywalizacja w gronie juniorów. Im wcześniej grasz z seniorami, tym większe masz szanse na zaistnienie w poważnym futbolu – uważa Żurawski, który potrafi rozsądnie ocenić młodych zawodników wyjeżdżających na Zachód. – To z jednej strony stanowi problem, ale jak ktoś dostaje gdzieś pracę, w której ma pieniądze dwa, trzy razy większe, to nie korzysta z propozycji? Niektórzy piłkarze czują, że są za słabi na zachodnie wymogi, ale korzystają z okazji, by zarobić, a potem najnormalniej wracają do domu. Zdolnej młodzieży nam wciąż ubywa, realia są takie, nie inne, pokusom ze strony menedżerów trudno się oprzeć. Dobrze, że poprawia się chociaż infrastruktura i przybywa ładnych stadionów.
Piękne chwile
12 września Maciej Żurawski skończył 38 lat. Nie da się ukryć, że karierę miał bardzo interesującą, wystąpił w największych turniejach, zaprezentował się w Lidze Mistrzów, był mistrzem Polski, Szkocji i Cypru. Na pewno jest co wspominać. – Gdybym miał wybrać trzy najlepsze momenty swojej przygody z piłką, to musiałbym się długo zastanowić. Zresztą, tych pięknych chwil było naprawdę dużo. Triumfy z Wisłą Kraków, udane mecze w europejskich pucharach, Celtic, awanse z kadrą do mistrzostw świata i Europy, kapitalne mecze w eliminacjach wielkich turniejów, choćby ten z Portugalią za kadencji Leo Beenhakkera… Mówi się, że to był jeden z najlepszych meczów reprezentacji w historii. Szkoda, że nie udało się nic osiągnąć w mundialach czy na Euro… – pokusza się o krótkie podsumowanie kariery, którą w Poroninie wznowił.
Świeże powietrze
Za czasów Wisły Kraków Maciej Żurawski pojawiał się w Poroninie, głównie przy okazji przygotowań do sezonów, wypraw do Zakopanego, ale w żadnym wypadku nie przypuszczał, że w miejscowym Porońcu będzie grał w piłkę. – To na pewno fajne miejsce. Świeże powietrze, jest czym pooddychać, kapitalne krajobrazy – zachwyca się 72-krotny reprezentant Polski, którego przypadki pokazują, że nigdy niczego nie da się przewidzieć. – Życie cały czas zaskakuje, więc nie ma się co bawić w prognozowanie – uważa. – Za pięć lat będzie Pan trenerem? Może działaczem? – pytamy. – Nie wykluczam, że wciąż będę grał w piłkę, by dzięki temu utrzymać się w najlepszej kondycji – z uśmiechem odpiera „Żuraw”.
W Poroninie liczą na niego tak, jak kiedyś liczyli na niego w Wiśle i reprezentacji Polski. Nic, że latka lecą, bo magia „Magica” nie przeminęła. – Cieszę się, że nasz pomysł, mój i Marcina Juszczyka, który kiedyś u nas bronił, a wcześniej występował w Wiśle Kraków, związany z namówieniem na Poroniec Maćka, wypalił. Nie mogło być inaczej, zyskaliśmy medialnie, a do klubu zapisało się mnóstwo młodzieży. Kto nie chce ćwiczyć w miejscu, gdzie gra taki zawodnik, jak Żurawski – uśmiecha się Jakub Bulcyk-Pawlikowski, wiceprezes Porońca, wielki entuzjasta piłki nożnej.
Jaromir Kruk