Aktualności
„Żuraw... Król trzecioligowych muraw"! Były reprezentant Polski nie daje o sobie zapomnieć!
Kiedyś mówiło się o Panu: „Żuraw, władca muraw”. Dziś chyba bardziej pasuje: „Żuraw król III-ligowych boisk”.
(śmiech). Z tym określeniem „władca muraw” to nie przesadzajmy. Może kiedyś tak było... Teraz to już zupełnie inna sytuacja. Podjąłem się gry w Porońcu, dlatego staram się robić co w mojej mocy aby drużyna wygrywała. A najbardziej lubię zdobywać bramki i na tym się skupiam. A jeżeli są bramki i zwycięstwa Porońca, to tym większa przyjemność z gry.
Nie uważa Pan zatem, że decyzja z 2012 roku o zakończeniu kariery była zbyt pochopna?
Myślę, że gdybym wtedy kontynuował karierę, to pewnie jeszcze z dwa, trzy lata pograłbym w ekstraklasie. Nie ma co jednak rozpamiętywać przeszłości. Było, minęło. Na tamten moment to była najlepsze decyzja. Czułem, że muszę odpocząć od futbolu. Cieszę się, że potrafiłem się zebrać w sobie i wrócić do gry. Bo piłka cały czas sprawia mi przyjemność.
Przez chwilę pojawił się Pan w polityce [Żurawski w 2014 roku bezskutecznie ubiegał się o mandat w okręgu małopolsko-świętokrzyskim, startując z listy komitetu wyborczego Sojusz Lewicy Demokratycznej - Unia Pracy, zebrał 3312 głosów - przyp. aut.]. Widać jednak, że piłka nożna to ta dziedzina, w której najlepiej się Pan sprawdza.
Każdy człowiek ma w życiu różne etapy. Szuka wówczas nowych wyzwań, czegoś, w czym mógłby się odnaleźć po piłce. Dla mnie takim etapem była polityka. Ale to piłka jest tą dziedziną, na której znam się najlepiej. I to ona sprawia mi największą przyjemność. Nie mam co do tego wątpliwości - w piłce jestem i w piłce na pewno pozostanę.
Co zatem dała Panu polityka?
Przede wszystkim była to dobra szkoła życia. Towarzyszył temu duży stres. Nawet większy niż stres związany z meczami. Cieszę się, że mogłem coś takiego doświadczyć. To cenna lekcja, doświadczenie, które może zaprocentować w przyszłości.
Na boisku już Pan chyba stresu nie czuje? Czy gra na III ligowych boiskach wywołuje u Pana jakiś dreszczyk emocji?
Taki stres jest zawsze potrzebny. Pomaga mi on w większej koncentracji i w lepszej grze. Oczywiście, proporcjonalnie jest to duży mniejszy stres niż ten, gdy grałem w ekstraklasie w meczach o wysoką stawkę. Co nie zmienia faktu, że tutaj także trzeba się mocno napracować, chcąc zdobyć bramkę. Akurat w tej kwestii nic się nie zmieniło. Różnią się za to cele i poziom rozgrywek.
Ma Pan status gwiazdy III ligi. Nazwisko Żurawski mówi samo za siebie.
Pewnie coś w tym jest. Nie ucieknę od tego, że moje nazwisko jest magnesem dla innych. Wiąże się to też z dużymi oczekiwaniami co do mojej osoby. I to niezależnie od tego w której lidze gram. Ludzie oczekują ode mnie bramek. Muszę przyznać, że ostatni sezon był niezły. Chciałbym aby kolejny był podobny, a nawet lepszy. Może nie muszę już niczego udowadniać, ale w głębi czuję, że powinienem - więcej, chciałbym - potwierdzać pewien wysoki poziom i z niego nie schodzić.
Ciężko gra się z łatką znanego piłkarza, byłego reprezentanta Polski? Odczuł Pan większą aktywność w szeregach rywali?
Jest normalnie. Nie doświadczyłem większej złośliwości ze strony przeciwników. Walka jest jak wszędzie. Obrońcy co prawda mi nie odpuszczają, ale wszystko w ramach zdrowej i czystej rywalizacji.
Nie uwierzę, że strzelanie goli w III lidze, Czarnym Połaniec czy Sole Oświęcim, smakuje tak samo jak zdobywanie goli w europejskich pucharach na przykład przeciwko Schalke 04 Gelsenkirchen?
Nie jest tajemnicą, że im rywal silniejszy, tym bardziej cieszysz się z trafienia. Piłkarz czuje wtedy jeszcze większą radość. Ale bramka to zawsze bramka. I każdy gol cieszy. Niezależnie od klasy rywala.
W ekstraklasie nie brak piłkarzy wiekowych (Marek Sokołowski - 37 lat, Łukasz Surma - 37 lat, Marek Zieńczuk - 36 lat, równolatek Żurawskiego Radosław Sobolewski - 38 lat). Nie czuje się Pan na siłach aby sprawdzić się jeszcze w najwyższej klasie rozgrywkowej?
Dla mnie to temat zamknięty. Dobrze wkomponowałem się w zespół i dobrze czuję się na Podhalu. Nie zamierzam tego zmienić. Etap ekstraklasy zakończyłem grą w Wiśle Kraków i zdobyciem mistrzostwa Polski.
Kto wie jednak czy już wkrótce nie zobaczymy Pana na boiskach szczebla centralnego. Poroniec jest faworytem III ligi.
Mamy plan awansować do II ligi. Są wzmocnienia i cel prawdopodobnie będzie zakładał jedno. Taki sukces też będzie bardzo smakował. Choć jeszcze nie ten czas by składać jasne deklaracje.
Patrząc na Wasz skład niektórzy mogą przecierać oczy ze zdumienia... Tylu piłkarzy ze znanym nazwiskiem (niedawno dołączył choćby Marcin Malinowski - przyp. aut.), miejsce Porońca jest w II lidze!
Już w zeszłym sezonie zrobiliśmy bardzo dobry wynik [Poroniec zajął 2. miejsce w grupie małopolsko-świętokrzyskiej, zdobył 72 punkty, o punkt mniej od Wisły Sandomierz]. Wzmocniliśmy się, dołączyli do nas kolejni piłkarze z obyciem w ekstraklasie, co sprawia, że optymizm jest jeszcze większy. Myślę, że pierwsze kolejki zdefiniują nasz cel i określą w jakiej jesteśmy formie.
Wróćmy na początek Pańskiej przygody z Poroninem. Jak Maciej Żurawski trafił do Porońca?
Prezes klubu, Jakub Pawlikowski-Bulcyk jest moim kolegą. Kiedyś podczas luźnej rozmowy padła propozycja abym zagrał w Porońcu, który wówczas walczył o utrzymanie. Potrzebowali napastnika. Zagrałem w ostatnich meczach sezonu, w dwóch zdobyłem bramki. I tak to się zaczęło. Potem postanowiłem związać się z klubem na dłużej.
W najbliższych dwóch latach nie zamierza Pan ponownie wieszać butów na kołku?
Zawsze stawiam sobie cel na najbliższy sezon. Zobaczę, jak będę czuł się na boisku, jak będzie z moją formą, ze skutecznością. Dopiero po sezonie określę się, czy zostanę w klubie.
Mimo wszystko fajnie byłoby zobaczyć Pana w II lidze.
(śmiech). Też cieszyłbym się z takiego obrotu sprawy. Mam ambicję gry w wyższej klasie rozgrywkowej.
No to może tak u schyłku kariery powalczy Pan o koronę króla strzelców III ligi?
Z reguły zawsze byłem skromny. Nie wybiegam tak daleko myślami. Jeśli tak ma być to dlaczego nie? Ale muszę sobie w tym sam pomóc. No i oczywiście nie obejdzie się bez wsparcia drużyny.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski