Aktualności

[WYWIAD] Kamil Wojtkowski specjalnie dla ŁNP: Debiut w Bundeslidze? Nie mam ciśnienia

Specjalne14.01.2017 
Gdybyśmy szukali najbardziej obfitego w talenty rocznika w polskiej piłce młodzieżowej, nie mielibyśmy wyboru – musielibyśmy zatrzymać się na 1998 roku. W ofensywie przepych i techniczne bogactwo. Kamil Wojtkowski, Hubert Adamczyk, Krystian Bielik, Marcin Listkowski, Przemysław Mystkowski czy Kamil Jóźwiak. Każdy z nich błyskiem indywidualnych umiejętności jest w stanie rozmontować najbardziej szczelną defensywę rywala i każdy z nich w bardzo młodym wieku wskoczył na poziom Ekstraklasy. Jako zespół jednak sukcesu jeszcze nie osiągnęli, a ich piłkarskie ścieżki poszły w bardzo różnych kierunkach.  Pierwszy  z nich, Kamil Wojtkowski, seniorskiej piłki dotknął już w wieku 16 lat, będąc wprowadzanym do Pogoni Szczecin przez Czesława Michniewicza. Kilka miesięcy później zdecydował się jednak na transfer do Akademii Red Bulla Lipsk, co spotkało się ze sporą krytyką mediów. Dziś, po kilkunastu miesiącach od transferu, Wojtkowski jest na dobrej drodze do ponownego kontaktu z seniorską piłką. Tym razem już na dużo wyższym poziomie. W barwach wicelidera niemieckiej Bundesligi.

Osoby, które nie śledzą piłki młodzieżowej, mogły stracić Cię z pola widzenia na dobrych kilkanaście miesięcy. Po debiucie w Ekstraklasie półtora roku temu w Pogoni Szczecin i transferze do Lipska, teraz wreszcie pojechałeś z pierwszą drużyną na obóz przygotowawczy i zagrałeś w sparingach. Dla Ciebie to już powód do  delikatnej satysfakcji czy dopiero rozbudzenie apetytu?
Myślę, że ten apetyt rośnie w miarę jedzenia. To idealnie pasuje do mojej osoby. Odchodząc do Niemiec spodziewałem się, że mój ruch może oznaczać wypadnięcie ze świadomości kibiców. Na różnych portalach pojawiały się głosy, że to dla mnie krok w tył, bo odchodzę z Ekstraklasy i to nie do pierwszej drużyny, lecz do akademii klubu, który wówczas grał w drugiej Bundeslidze. Nie przejmowałem się tym i dalej nie przejmuję. Po prostu powoli realizuję swój plan, zaczynam wchodzić do pierwszego zespołu i podejmuję walkę o skład.

Z tego co pamiętam, to te komentarze były zdecydowanie ostrzejsze, niż tylko „krok w tył”. Na Weszło ukazał się nawet tekst z ciężkim dla Ciebie tytułem: „Znacie Kamila Wojtkowskiego? Nie? To nieistotne. Już nie poznacie...”. Jak to wówczas przyjąłeś?
W zasadzie wyłącznie mnie to zmotywowało. Potraktowałem to jak lekcję. Kiedy wszystko idzie dobrze, wszyscy wokół cię chwalą, jest super. Ale zdarzają się też takie sytuacje, gdy podejmujesz niepopularną decyzję i nie każdy musi się z tobą zgadzać. Jedyne co mnie uderzyło w tamtej sytuacji, to fakt, że był to jeden z pierwszych tekstów, jaki w ogóle ukazał się na mój temat w mediach i od razu dostałem w kość. I napisała to osoba z zewnątrz, która mnie nie zna, nie ma pojęcia o mojej sytuacji, nie wie jaki mam charakter, i tak dalej. Ale im więcej płynęło do mnie takich komunikatów, tym bardziej zależało mi na tym, aby udowodnić, że się mylili. I chyba jestem na dobrej ku temu drodze.



Prawda jest też taka, że Ty z drużyną trenera Ralpha Hasenhüttla trenujesz już od dłuższego czasu, a nie tylko zostałeś włączony do składu na obóz przygotowawczy. W jakich okolicznościach tam trafiłeś?
To był listopad zeszłego roku. Trener i członkowie sztabu pierwszej drużyny obserwowali nasze mecze w drużynie U-19 i na tej podstawie postanowili mnie zaprosić do siebie. Był to jednak długotrwały proces. Nie polegało to na tym, że zobaczyli mnie w trzech meczach i powiedzieli: „Wow, bierzemy go do pierwszej drużyny”. Nie, bardziej na zasadzie wyzwania. Musiałem udowadniać na treningach i w każdym meczu juniorów, że faktycznie na tę szansę zasługuję. I w końcu dostałem SMS-a od swojego trenera, że na kilka tygodni zostanę przesunięty do treningów z pierwszą drużyną. Dostałem rozpiskę, plan treningowy i się stawiłem. Po jakimś czasie trener Hasenhüttl poinformował mojego szkoleniowca z U-19, że chce mnie zatrzymać u siebie na dłużej. I tak zostałem tam do dziś.

Czy na początku czułeś duży przeskok pod względem piłkarskim, fizycznym i taktycznym?
Raczej nie. Szczerze ci powiem, że nie odczułem aż tak diametralnej różnicy w treningu, jeżeli chodzi o tempo gry czy taktykę. Przeciwnie: jeżeli chodzi o założenia taktyczne, to gra się tutaj tak samo, niezależnie czy są to seniorzy, czy drużyna U-19. Taka też była polityka trenerów i dyrektorów względem mojej osoby, gdy podpisywałem kontrakt w Lipsku. Chcieli żebym zszedł niżej, zaczynając od U-19, bo stamtąd po pewnym czasie łatwiej byłoby mi wejść do pierwszej drużyny. Jakbym od razu trafił do seniorów, w tak młodym wieku, to mógłbym się tam nie odnaleźć. Na tym miał polegać cały ten proces adaptacji. Jasne, umiejętności zawodników w „jedynce” są nieporównywalne, bo tutaj mamy mnóstwo piłkarzy grających w pierwszych reprezentacjach swoich krajów i każdy trening stoi na mega wysokim poziomie, ale nie czuję, bym od nich odstawał.



Olivier Burke, przychodząc latem do Lipska powiedział, że kiedy zobaczył nowych kolegów na pierwszym treningu, to stwierdził, że fizycznie wyglądają jak jego drużyna z Nottingham Forest, ale w kategorii U-16. Zdanie zmienił dość szybko, bo już po kilku minutach ćwiczeń z piłkami, ale to też pokazuje, że ta średnia wieku w Lipsku jest bardzo niska. Pewnie Tobie też łatwiej jest się odnaleźć i znaleźć wspólny język w tak młodym zespole.
Na pewno, choć z drugiej strony powiem ci, że bardzo dobrze dogaduję się ze starszymi zawodnikami, którzy mają dłuższy staż w zespole. Oni często wychodzą z jakąś inicjatywą, dają wskazówki w trakcie czy po treningu, przez co generalnie z każdym łapiesz tu dobry kontakt, nie tylko z równolatkami.

Ty zawsze wyróżniałeś się bardzo dobrym wyszkoleniem technicznym. I tak się zastanawiam, czy jest ktoś w drużynie z Lipska, kto robi na tobie szczególne wrażenie w tym aspekcie?
No jest taki jeden zawodnik – Emil Forsberg.

O nim też pomyślałem.
Jego gra robi naprawdę duże wrażenie. Jeżeli chodzi o takie względy czysto techniczne, to może nie jest on o niebo lepszy, ale świetnie potrafi przełożyć te umiejętności na mecz, w dodatku ma już spore doświadczenie, świetną decyzyjność na boisku. A te wszystkie czynniki połączone razem, naprawdę robią mega wrażenie.



A na co Tobie trenerzy zwracają szczególną uwagę? Kiedy wspomniany Burke podpisywał kontrakt w Lipsku, trener miał mu powiedzieć, że jego „twardy dysk” w kwestii gry w defensywie jest na razie wypełniony tylko w 50 procentach, sugerując jakie ma jeszcze rezerwy. U Ciebie też zwracają uwagę na jakiś element, który musisz zdecydowanie poprawić?
Przede wszystkim na to, abym przygotował swoje ciało do gry na poziomie Bundesligi. Kiedy wychodziłem na boisko w Ekstraklasie, to mówiono „o, jakie chucherko”. I kiedy tu przyjeżdżałem, to wiedziałem, że muszę nad tym elementem dużo pracować i widzę już poprawę. Naprawdę przykładam do tego dużą wagę. Oprócz tej fizyczności, większe wymagania są tutaj także pod względem tempa gry i musiałem nad tym popracować, wykonując chociażby interwały po treningach. Poświęciłem na to naprawdę sporo czasu, ale miałem świadomość, że muszę to poprawić. Dziś już jest z tym lepiej.

To, co cechuje Red Bulla w tym sezonie to gra na wysokiej intensywności i pressing na całej długości boiska. Dużo pracujecie nad tymi elementami w ciągu tygodnia?
Tak, ale nie wygląda to stricte w taki sposób, że gramy jedenastu na jedenastu i po prostu „pressujemy”. Ćwiczymy w mniejszych grupach, ustawiamy typowego „dziadka” – na przykład czterech na dwóch i gramy przez półtorej, dwie minuty. Dodatkowo poza obrębem dziadka leży ze dwadzieścia piłek i na gwizdek rozpoczyna się rywalizacja o to, kto zbierze ich więcej. Wydolnościowo trzeba być świetnie przygotowanym, żeby przetrwać taką 90-sekundową bitwę, ale to później procentuje w meczach. Jeśli zrobi się to synchronicznie, jeżeli każdy na swojej pozycji dobrze realizuje zadania i ten pressing zaczyna funkcjonować, to naprawdę ciężko jest się temu przeciwstawić. Widać to zresztą w tym sezonie po miejscu w tabeli, na którym znajduje się Lipsk.



Nie masz już żadnych problemów z językiem niemieckim?
Już teraz nie. Początkowo nie było łatwo, ale miałem sporo indywidualnych lekcji językowych. Co ciekawe, właśnie pod kątem komunikacji na boisku, tak abym ten „piłkarski” niemiecki poznał jak najszybciej. Z dnia na dzień to naturalnie postępowało, dzisiaj już spokojnie mogę iść i pogadać absolutnie z każdym. Wyjątkiem są może tylko jakieś historyczne czy przyrodnicze zwroty, których nie poznałem, ale taki „everyday life” nie sprawia mi problemów.

A jak wygląda kwestia nauki w szkole, przykładają do tego dużą uwagę w Lipsku?  W końcu jesteś rocznikiem maturalnym.
Chodzę do szkoły międzynarodowej. Kiedy tu przychodziłem, mój niemiecki był na zbyt słabym poziomie, aby uczyć się w tym języku. Podejrzewam, że ciężko byłoby mi ukończyć rok w miejscowej szkole, pewnie byłoby to wręcz niemożliwe. A że wcześniej spędziłem już pół roku w Londynie i tam trochę liznąłem angielskiego i swobodnie się porozumiewam w tym języku, to postanowiłem wybrać szkołę właśnie z wiodącym angielskim. Teraz chcę dokończyć edukację na tym poziomie i później raczej zrobię sobie przerwę, aby w stu procentach poświęcić się piłce. To jest taki moment, w którym mogę jeszcze więcej z siebie wycisnąć. Oczywiście, zawsze można zrobić progres, ale w tym przydziale wiekowym 18-20 lat, można naprawdę mocno się rozwinąć. Do tego będę dążył. Chcę pozaliczać wszystkie egzaminy, zamknąć temat szkoły i potem skupić się na piłce.

Twój cel na najbliższe pół roku, to debiut w Bundeslidze?
Nie mam na to szczególnego ciśnienia. Tu nie chodzi o to, żeby tylko odhaczyć taki występ i żeby było „wow”, bo młody Polak zadebiutował w Bundeslidze. Nie tędy droga. Na pewno przyjemnie byłoby zebrać takie doświadczenie i jest to coś, do czego się dąży, ale na razie to dla mnie sprawa drugorzędna. Najważniejsza jest regularna gra. Rytm meczowy. Jeżeli trenerzy nie widzą mnie w składzie na mecz pierwszej drużyny i uznają, że to jeszcze nie czas, abym oswajał się z Bundesligą, to mogę występować w U-19, bo mimo wszystko jest to ważne, aby grać regularnie w piłkę. Poza tym ten proces, którego zwieńczeniem jest miejsce w pierwszej drużynie, wciąż trwa. Przede mną pewnie jeszcze sporo wyjazdów z zespołem w roli obserwatora, tak abym mógł z ławki rezerwowych oswoić się z atmosferą spotkań na tym poziomie. Polityka małych kroków. Wydaje mi się to rozsądne. Ale oczywiście, jeżeli trener będzie chciał ze mnie skorzystać w nadchodzącej rundzie, to jestem „ready”.

Rozmawiał Jakub Polkowski

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności