Aktualności
Pomogła Ekstraklasa, reprezentacja Polski, a nawet liga angielska. Bo łączy nas pomaganie!
Miłość do piłki, pasja do podróży i chęć niesienia pomocy – w ten sposób Mariusz Kaczmarczyk z Orzesza k. Katowic podsumował swoją akcję w krótkim mailu do naszej redakcji. Bardzo nas tym zaintrygował. Postanowiliśmy więc podczas spotkania dowiedzieć się czegoś więcej. Zwłaszcza, że niedawno wrócił z podróży po stadionach Anglii i Szkocji, podczas której zbierał piłkarskie gadżety, by przekazać je na licytację dla chorego kolegi. Ale zacznijmy od samego początku.
Pomóc koledze z dzieciństwa
– Wszystko zaczęło się od tego, że staraliśmy się jakoś wybić spośród innych akcji charytatywnych, które mają raczej standardowy charakter – wyjaśnia Mariusz. Wyszli więc od piłki nożnej, bo Przemek Wieczorek z Łazisk Górnych, któremu pomagają, grał kiedyś w lokalnej drużynie i co więcej ich przyjaźń w dużej mierze opierała się na wspólnym graniu w futbol.
– Przemek kocha piłkę od zawsze. Kiedyś nie było komórek, ale wiedzieliśmy, gdzie każdy z nas się znajduje. To było po prostu boisko – Mariusz uśmiech się na to wspomnienie z dzieciństwa. – Graliśmy od rana do wieczora.
Na samym początku akcji postanowili poruszyć ekstraklasę oraz pierwszą i drugą ligę z naciskiem na śląskie drużyny. Polskie kluby i polscy kibice bardzo chętnie z nimi współpracowali. Udało się zebrać mnóstwo koszulek i gadżetów, które następnie przekazali na licytację. Co więcej, zaprosili do Przemka piłkarzy i trenerów śląskich klubów. Chorego chłopaka odwiedził m.in. były selekcjoner reprezentacji Polski Waldemar Fornalik.
– Udało nam się zrobić kawała dobrej roboty w Polsce i postanowiliśmy rozszerzyć całą tę akcję poza granice naszego kraju – opowiada Mariusz. – Cieszy mnie, że kibice pomagali ponad podziałami. Jeżeli mamy wspólny cel, to entuzjaści różnych klubów potrafią się zjednoczyć i walczyć o wspólne dobro, czyli w tym przypadku o zdrowie.
Droga po życie
Właśnie tak Mariusz Kaczmarczyk nazwał akcję charytatywną, której jest inicjatorem. Pierwsza podróż odbyła się we wrześniu 2014 r. i trwała trzy tygodnie. Mariusz, by móc wyruszyć „szlakiem wielkich klubów piłkarskich”, oszczędzał przez rok, a na podróż wykorzystał cały swój urlop. Pomogli mu też sponsorzy. – Przejechaliśmy 8500 kilometrów, odwiedziliśmy 9 krajów i 19 świetnych klubów, które obecnie grają m.in. w Lidze Mistrzów i Lidze Europy.
Pamiątki i gadżety otrzymali m.in. od Bayernu Monachium, Juventusu Turyn, Realu Madryt, Borussi Dortmund, FC Barcelony i Ajaxu Amsterdam. W stolicy Holandii spotkali się z reprezentantem Polski Arkadiuszem Milikiem, który pochodzi z Tychów. – Spotkanie z Arkiem Milikiem było dla nas wielkim wydarzeniem. Dzień wcześniej zdobył fantastyczną bramkę dla Polski w meczu ze Szwajcarią. Niemal jako pierwsi mogliśmy mu osobiście pogratulować – wspomina Mariusz.
Jak zareagował Arek Milik na ich przyjazd i niecodzienną akcję? – W końcu można normalnie pogadać po Śląsku – powiedział z uśmiechem na powitanie. – Super inicjatywa chłopaki – dodał.
Czas na Anglię i Szkocję
– Po nieoczekiwanym sukcesie, bo nie spodziewaliśmy się, że nasza akcja odbije się tak szerokim echem w mediach, postanowiliśmy w kolejnych latach odwiedzać każdy kraj osobno. A że Szkocja i Anglia są blisko siebie, zdecydowaliśmy, że odwiedzimy je podczas jednej podróży – kontynuuje swoją opowieść Mariusz.
W kolejną „Drogę po życie” wyruszyli w listopadzie 2015 r. i przebyli 5500 tys. km, tym razem nie tylko dla Przemka, ale i dla Natalki z Orzesza. Byli w takich wielkich klubach jak Celtic Glasgow, Arsenal Londyn czy Manchester United.
– Warto wspomnieć, że drużyny, które odwiedziliśmy, to są ponad 100-letni jubilaci – opowiada Mariusz. – Duże wrażenie zrobił na mnie stadion Evertonu, gdzie znajdowała się ponadstuletnia trybuna w stanie nienaruszonym, do której dobudowano resztę trybun w podobnym stylu.
W jaki sposób zbierali piłkarskie gadżety na licytację? – Jeśli chodzi o pamiątki, to umawialiśmy się na wysyłki. Oczywiście otrzymaliśmy drobne gadżety, ale na te najważniejsze – koszulki z autografami – musimy jeszcze poczekać. Jak tylko wszystko zbierzemy, ruszymy z kolejną licytacją – wyjaśnia Mariusz. Wcześniejsze licytacje realizowali poprzez różne portale internetowe. Tym razem chcieliby zorganizować licytację z prawdziwego zdarzenia w Katowicach. O szczegółach będą informować na stronie projektu, która jest dostępna pod adresem: www.facebook.com/drogapozyciecom
Kolejna podróż?
Już teraz Mariusz planuje kolejną piłkarską wyprawę, by zbierać pamiątki dla potrzebujących. Choć podpowiadamy mu Serie A, w której obecnie gra kilku Reprezentantów Polski, to on ma nieco inny pomysł.
– Tym razem planuję wyruszyć w podróż we wrześniu – opowiada z entuzjazmem. Tematem będą gorące Bałkany, fanatyczni kibice, waleczne drużyny i cały ten niesamowity bałkański klimat. Przy tym wyjeździe będziemy oczywiście zbierać na Przemka i przedłużamy akcję dotyczącą zbiórki na protezę dla małej Natalki.
Poznajcie Przemka!
Akcja Mariusza Kaczmarczyka z Orzesza jest wyjątkowa nie tylko ze względu na jej sportowy charakter, ale przede wszystkim dzięki osobie, dla której prowadzona jest zbiórka.
– Przemek nie poddał się i wyznaczył sobie cel w życiu: mimo, że sam potrzebuje, to chce pomagać innym potrzebującym – wyjaśnia Mariusz. – Postanowił więc w ramach naszej pierwszej akcji wesprzeć Wiktorię z Rudy Śląskiej, która miała raka kości przedramienia oraz maleńką Majkę chorą na raka mózgu. No i proszę zauważyć jakie to jest szlachetne, że osoba sama potrzebująca, niepełnosprawna, pomaga jeszcze innym – mówi z dumą.
Najpiękniejsze w tej historii jest to, że obie dziewczyny wygrały walkę z chorobą i są zdrowie. W ramach drugiej podróży Przemek postanowił wziąć pod swoje skrzydła Natalkę z Orzesza, która urodziła się bez lewej rączki. – Myślę, że teraz jak wzięliśmy pod opiekę Natalkę, to uda się uzbierać na protezę. Przecież nasze akcje kończą się zdrowotnym sukcesem – podsumowuje Mariusz.
Na koniec chcielibyśmy oddać jeszcze głos Przemkowi z Łazisk Górnych, którego postawa jest godna naśladowania – Kiedy pierwszy raz zobaczyłem Natalkę z Orzesza zakochałem się od pierwszego wejrzenia. Jak mógłbym jej nie pomóc? I tym retorycznym pytaniem warto zakończyć nasz tekst. Bo tutaj nie chodzi o piłkę nożną czy podróże, ale przede wszystkim o potrzebujących, którzy są wokół nas. Łączy nas piłka, łączy nas pomaganie.
Małgorzata Bieniek
(fot. archiwum prywatne Mariusza Kaczmarczyka)