Aktualności

U-17: Kadra bez puenty. „Nikt by tego nie przewidział”

Reprezentacja10.04.2020 
Reprezentacja Polski rocznika 2003 rozegrała od momentu jej utworzenia w 2017 roku aż 30 spotkań, z których wygrała 19, zremisowała 9, przegrała tylko dwa. Zajęła drugie miejsce w ubiegłorocznym Pucharze Syrenki, wygrała turniej na Słowacji niecałe dwa miesiące temu zwyciężyła w turnieju w La Mandze, dziś powinna być już po rundzie Elite eliminacji młodzieżowych Mistrzostw Europy.

Zdecydowana większość osób obserwujących drużynę Marcina Dorny wierzyła, że są w stanie zagrać wśród najlepszych drużyn kontynentu i na przełomie maja oraz czerwca czymś wyjątkowym zwieńczyć dotychczasową pracę. Dziś dla sztabu i zawodników wydaje się to odległą perspektywą.

Sytuacja uległa diametralnej zmianie. – Pierwsza informacja, którą otrzymaliśmy z UEFA mówiła o przeniesieniu turnieju eliminacyjnego, ale już w poprzednim tygodniu przyszła kolejna, o odwołaniu Młodzieżowych Mistrzostw Europy U17 – mówi Marcin Dorna, selekcjoner kadry do lat 17. – Obserwujemy to co dzieje się na świecie i jesteśmy świadomi, jak trudna jest to sytuacja. Także dla nas. Szkoda, że naszej współpracy, czasu i poświęcenia nie dało się spuentować nawet w drugiej rundzie eliminacji. Wszyscy mieliśmy świadomość postępu, pracy i jakości, którą posiada ta drużyna.

– Najpierw było niedowierzanie – mówi o reakcji zawodników jeden z nich, Szymon Włodarczyk z warszawskiej Legii. – Mieliśmy nadzieję, że to wszystko wróci, że zagramy eliminacje i jeszcze ME. Byliśmy smutni. Szkoda, bo to były świetne dwa lata. Nikt tego w życiu by nie przewidział – dodaje. Jeszcze po tych informacjach ze wszystkimi zawodnikami kontaktował się trener Dorna, ale również w celu weryfikacji zadania domowego, które otrzymali powołani piłkarze: analiza wygranej 4:0 z Chorwacją w La Mandze.

Grupa i jednostki

Ostatnie zwycięstwo było zresztą pokazem siły kadry i rocznika. Pomimo sporej liczby nieobecnych zawodników i z kilkoma nowymi postaciami, drużyna spisała się w Hiszpanii świetnie. Jednak był to efekt długiej pracy i ciągłej selekcji. – Z większością z tych zawodników poznaliśmy się jeszcze w trakcie Letniej Akademii Młodych Orłów w Gniewinie w 2015 roku. Za każdym razem na zgrupowaniu jest 80 chłopców, ale z racji podziału spędziłem czas z tylko częścią z nich. Mam zdjęcie na którym widać bodaj ośmiu wciąż będących w tej kadrze. Niech to będzie potwierdzeniem zasadności projektów AMO, selekcji i rozpoznania talentów. A do tego ich pracy, także tych, którzy pojawiali się w trakcie. Droga zawsze była otwarta. W Hiszpanii debiutantem był Mariusz Fornalczyk, który z Norwegią strzelił gola – tłumaczy Dorna.

Pierwsze mecze tego rocznika to wyjazdowe spotkania z Irlandią w Dublinie. – Wtedy poczuliśmy dużą różnicę. To była inna, bardzo brytyjska piłka, czuć było tamtejszą atmosferę, spore zainteresowanie, jak na nasz wiek. Było ciężko, ale sobie poradziliśmy. W integracji pomagały zagraniczne wyjazdy, zgrupowania w Rumunii i Macedonii. One łączyły nas. Od początku nie było tak, że kogoś odrzucaliśmy. Każdy był szanowany i lubiany. Nie było też zazdrości o grę, osiągnięcia. Ja każdemu dobrze życzę, choć Aleksander Buksa i Kacper Kozłowski już grają w Ekstraklasie. To ich dobra praca, a skoro dostają szansę, to na nią zasłużyli. Sam cieszę się, że jak oni przyjeżdżali na kadrę i rywalizowaliśmy, to wiedziałem, że dam sobie radę. Tak nawzajem sobie pomagaliśmy – dodaje Włodarczyk.

– Grupa dbała o rozwój indywidualny każdego z zawodników. Zresztą warto przypomnieć, że niektórzy zebrali już doświadczenie gry w eliminacjach starszego rocznika, jak Kacper Kozłowski czy Hubert Turski. Dlatego z tego wspólnego czasu jesteśmy zadowoleni, bo w dwa i pół roku każdy dostał impuls do cięższej pracy – mówi selekcjoner U-17.

Trend

Kibice mogli oglądać, jak reprezentacja Polski tego rocznika strzela osiem goli Austrii (4:1 i 4:2), pokonuje Czechów (3:1), deklasuje Szwajcarię (4:1) i Chorwację (4:0), podnosi się z niekorzystnego wyniku z Belgią (2:2) oraz Anglią (2:2), a także remisuje z Kolumbią (0:0). – W poprzednim roku w jedenastu spotkaniach aż dziewięciokrotnie traciliśmy jako pierwsi bramkę, ale ani razu nie przegraliśmy. Z Liechtensteinem, outsiderem, wygraliśmy 11:0, ale sztuką na każdym poziomie jest strzelić dziewięć goli w 45 minut – dodaje Dorna.

Włodarczyk w 23 meczach tego rocznika strzelił aż 18 goli. – Najfajniejsze odczucia były po Szwajcarii i ogólnie po Pucharze Syrenki. Na ten turniej przyjechaliśmy po przerwie letniej, byliśmy już w wyższej kategorii wiekowej i czekały nas nowe wyzwania, trudni rywale. Ale atmosfera była mega dobra. Byliśmy szczęśliwi, że znowu ze sobą gramy – mówi napastnik.

– U nas w kadrze każdy może strzelić gola. Tak, ja strzeliłem pięć z Liechtensteinem, ale koledzy dołożyli jeszcze sześć. Ariel Mosór trafił kilka razy, Bartek Matuła, Filip Balcewicz, Kacper Kozłowski… Po tym widać, że mamy bardzo dobry zespół, bo każdy może trafić do bramki. A z tym traceniem pierwszego gola… Sam nie wiem, z czego to wynikało. Mówiliśmy sobie, że dzisiaj nie pozwolimy rywalom na otwarcie wyniku, a potem to się działo. Jednak czuliśmy się na tyle mocni, że wygrywaliśmy czy remisowaliśmy. Wiedzieliśmy, że możemy wyjść z każdej sytuacji. I na La Mandze z Norwegią to się odwróciło: prowadziliśmy z Norwegią, by wygraną stracić. Poczuliśmy się tak, jak czuli się inni. Nie jest to fajne – uśmiecha się Włodarczyk.

Statystyki reprezentacji Polski tego rocznika imponują. W tych 30 spotkaniach piłkarze wybrani przez Marcina Dornę strzelili aż 83 gole, tracąc tylko 25. Jeszcze większe wrażenie robi liczba strzelców, o których wspominał Włodarczyk: było ich 27.

– To pokazuje uniwersalność tych chłopców i dobrą selekcję. Wielu z nich ma potencjał, by grać na poziomie pierwszej reprezentacji. A spotkać tak wielu ciekawych osobowościowo zawodników w jednym roczniku to sprawa wyjątkowa. Na pewno ci urodzeni w 2002 i 2003 roku są inni, od starszych kolegów. Uczestniczyli w akcjach AMO, projektach PZPN, selekcja była bardziej wnikliwa, ale też wykonany został ogrom pracy w klubach, pozytywnie wpłynęły zmiany rozgrywek juniorskich – tłumaczy Dorna. – Są to roczniki bogate w zawodników, bo teraz jesteśmy w stanie śledzić ich rozwój i przedstawiać go ewaluacji. Wiemy co modyfikować, wiemy jak przebiegała droga każdego z nich i dzięki temu możemy tym procesem sterować. Rocznik 2003 mogłem śledzić z bliska od trzech lat i jest on absolutnie tego potwierdzeniem. Nigdy nie stawiamy przy tym faktora wyniku, nie tym chcemy mierzyć ich potencjał. Bardziej mówię o grze, w której widziałem bardzo wysoki poziom umiejętności, nie odbiegający od najlepszych, a wręcz zjawiskowy. Oby to był stały trend.

Co dalej?

– Sam fakt, że zawodnicy dostali zadanie przeanalizowania ostatniego wspólnego meczu i później z każdym to weryfikowałem pokazuje, że w standardach funkcjonowania nic się nie zmienia. Nie będziemy dzielić włosa na czworo. Każdy w Europie jest w podobnej sytuacji. Nie ma puenty,  możemy mieć uczucie, że coś nam umyka. Nawet od starszych kolegów wiedzą, że doświadczają czegoś wyjątkowego na tego typu turniejach, że są to pozytywne i trudne emocje, wpływające na ich rozwój. Mają jednak wciąż tylko 17 lat i wiele przed sobą. Znam ich podejście, determinację, potencjał i myślę, że czeka ich naprawdę sporo dobrego – kończy trener.

– My wiemy, że ta grupa się nie kończy, po prostu był smutek, że nie ma zwieńczenia ponad dwóch lat współpracy z tym sztabem. Będzie nowe wyzwanie, wchodzimy w kategorię U-18 i rozpoczynamy od jesieni nowy system rozgrywania eliminacji. Podbudowują nas fajni rywale, jak Portugalia czy Grecja – dodaje Włodarczyk. – Czujemy, że mamy bardzo duże możliwości, bo nasze wyniki są lepsze, niż mieli je starsi koledzy. My po prostu graliśmy i gramy bardzo dobrze w piłkę.

Michał Zachodny

 

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności