Aktualności
[WYWIAD] Dariusz Słowiński, czyli bramkarz ze złota
Mistrzostwo Polski z jedną drużyną. Z drugą natomiast – już w innej dyscyplinie – zanotował bardzo dobry wynik w Lidze Mistrzów. I wszystko to osiągnięte w ciągu kilku tygodni. Dariusz Słowiński, bo o nim mowa, może uchodzić za talizman w swoich ekipach, ale zanotowane rezultaty to bynajmniej nie dzieło przypadku.
Możesz uchodzić w polskiej piłce za człowieka sukcesu. Z Gattą w futsalu mistrzostwo Polski, z Grembachem Łódź 1/8 finału plażowej Ligi Mistrzów.
Do wszystkiego doszedłem jednak ciężką pracą i nikt mi nic za darmo nie dał. Bez moich kolegów z Gatty czy Grembachu tych sukcesów by nie było. Z tego też miejsca serdecznie im dziękuje.
Skupmy się na Euro Winners Cup, turnieju który jest odpowiednikiem piłkarskiej Ligi Mistrzów. Jak wyglądał jego poziom sportowy?
Był naprawdę bardzo wysoki. Grają w tych zawodach zawodnicy z różnych kontynentów, generalnie najlepsi na świecie. Nie ma więc mowy o przypadku. Organizacyjnie również jest wszystko na najwyższym poziomie.
No właśnie… Mówimy Liga Mistrzów. Jak to wygląda jednak od kulis w przypadku rywalizacji drużyn na plaży?
Dokładnie, to taka plażowa Liga Mistrzów. Każda drużyna rywalizująca w tym turnieju ściąga do siebie najlepszych zawodników i stara się jak najlepiej przygotować do tego turnieju. Jeśli chodzi o zawodników to każda drużyna przede wszystkim chce mieć w swoich szeregach Brazylijczyków, którzy są najlepsi na świecie.
Grembach Łódź odpadł w 1/8 finału. Była szansa powalczyć o coś więcej?
Odpadliśmy z Artur Music, najlepszą drużyną Ukrainy, która jak się później okazało dotarła aż do finału. Tam przegrała z mistrzem Włoch. My w naszym spotkaniu byliśmy bliscy pokonania Ukraińców, ale ostatecznie przegraliśmy 3:4. Czujemy duży niedosyt, bo w tym spotkaniu wcale nie byliśmy gorsi.
Rozumiem więc, że w nienajlepszych nastrojach opuszczaliście włoską ziemię, gdzie był rozgrywany turniej?
Dokładnie. Jesteśmy źli na siebie, bo w spotkaniu z Artur Music sukces był blisko, ale z drugiej strony pokazaliśmy też, że stać nas na walkę z najlepszymi. W przyszłym sezonie chcemy powalczyć o coś jeszcze więcej.
We włoskiej Catanii graliście dzień po dniu. Jak organizmy wytrzymują takie trudy codziennej rywalizacji na piasku?
Występy na plaży to faktycznie bardzo duży wysiłek. Gra w prawie 40-stopniowym upale kosztuje dużo sił i zdrowia. Po każdym meczu mieliśmy jednak zapewnioną odpowiednią suplementację i odnowę biologiczną. Tak, by na drugi dzień być dobrze przygotowanym do gry.
Jakie teraz dalsze plany przed Wami?
Teraz przede wszystkim zasłużony odpoczynek. Czas trochę się zregenerować i nabrać sił przed kolejnym, jeszcze trudniejszym sezonem. Trudno bowiem wejść na szczyt, ale jeszcze trudniej jest się na nim utrzymać. My jednak jesteśmy ambitni i zamierzamy w przyszłym sezonie powalczyć o obronę tytułu mistrzowskiego.
Rozmawiał Tadeusz Danisz