Aktualności

[BEACH SOCCER] Nietypowy rok – od straconego czasu do spełnienia dziecięcych marzeń

Reprezentacja31.12.2020 
Rok 2020 to miał być czas odpowiedzi na trudne pytania – klubowe drużyny chciały potwierdzić, że wcześniejsze bardzo dobre wyniki w Europie nie były dziełem przypadku, a reprezentacja miała przed sobą jeszcze większe wyzwania. Niestety, na planach się skończyło. – To był trudny rok – przyznaje Jakub Bistuła, jeden z młodszych zawodników, z którego występami w ostatnich miesiącach wiązaliśmy duże nadzieje.

Słowa Jakuba brzmią tym bardziej dosadnie, gdyż on akurat miał powody do zadowolenia w ostatnich miesiącach. Po przebiegu ligowej rywalizacji mógł być szczęśliwy, ale... to tyle. Sezon 2020 ograniczył się do rozgrywek o Puchar Polski i mistrzostwo Polski. Rywalizacja na poziomie międzynarodowym była planowana, ale ostatecznie nic z niej nie wyszło.

Nowy trener, nowe wyzwania

Reprezentacja Polski jakiekolwiek swoje tegoroczne plany musiała przełożyć. Eliminacje mistrzostw świata, sam turniej finałowy, Europejska Liga Beach Soccera. Ostatecznie nawet konsultacje szkoleniowe i mecze towarzyskie trzeba było odwołać. – Kolejne zgrupowania i terminy uciekają, mamy nadzieję, że w najbliższej przyszłości będzie pod tym względem już lepiej. Staramy się być z zawodnikami w stałym kontakcie, chcemy ich w pewien sposób monitorować. Wiedzieć, gdzie zawodnicy grają, w jakich klubach, czy to trawa czy futsal, na jakim poziomie. Mniej więcej ile treningów w tygodniu odbywają, w ten sposób nadzorować kadrowiczów – mówi trener Tomasz Wydmuszek, który w mijającym roku został selekcjonerem reprezentacji Polski. 44-latek zastąpił na tym stanowisku Marcina Stanisławskiego.



Były doświadczony zawodnik, który ma na swoim koncie ponad 150. meczów w kadrze, na pierwsze występy w roli trenera będzie musiał jeszcze poczekać. Ostatnie miesiące właściwie w żaden sposób nie wpłynęły na rozwój reprezentacji pod wodzą nowego trenera i jedynym pocieszeniem jest tutaj fakt, że w identycznej sytuacji są również nasi rywale. – Nie było zastrzyku nowej krwi do kadry i tak potrzebnej rywalizacji. Obawiam się, że może mieć to swoje konsekwencje w przyszłym sezonie – mówi doświadczony bramkarz Szymon Gąsiński, który pod kątem reprezentacyjnym uznaje miniony sezon za zmarnowany. – Sezon dla reprezentacji oraz dla zawodników chcących się rozwijać i czynić stały postęp był zupełnie stracony. Odbyły się tylko dwa turnieje krajowe. Zawodnicy średnio zagrali po dziesięć meczów – analizuje.

Szeroka kadra reprezentacji Polski liczy dzisiaj około 22 zawodników. Z tego docelowo powinna być wybierana turniejowa grupa. W kwestii utrzymywania formy pocieszeniem dla naszego sztabu może być fakt, że według kalendarza toczyły się rozgrywki piłkarskie oraz na hali. – Futsal jest chyba najbliższy beach soccerowi. Wiadomo, zupełnie inne podłoże, tempo również. Jednak są też podobieństwa. Czterech zawodników w polu plus bramkarz, zbliżone taktyki, podobny styl. Wiem z własnego doświadczenia, że lepiej jeżeli jest reżim sportowy, dyscyplina treningowa i gdy są co weekend mecze. Trudno jest utrzymać formę i dyscyplinę, gdy czeka się wyłącznie na beach soccer – tłumaczy selekcjoner.

Spełnienie marzeń

W kraju udało się rozstrzygnąć najważniejsze kwestie i wyłonić zarówno zdobywcę Pucharu Polski, jak i mistrza. Rywalizacja o prymat krajowy zakończyła się zwycięstwem drużyny Boca Gdańsk, która w finale okazała się lepsza od FC 10 Zgierz. W finałowej rywalizacji było co oglądać. – Pozytywnym aspektem mistrzostw był niespotykany wcześniej wysyp gwiazd światowego formatu. Niemal wszystkie kluby sięgnęły po topowych zagranicznych zawodników, że wspomnę Llorenca, Goriego, braci Martins, Dario Ramaciottiego, Biermanna, Edu, Eliota czy Antonio. Trzej ostatni wydatnie się przyczynili do tytułu zespołu Boca. Na pewno dużym pozytywem jest też sukces FC 10 Zgierz oraz wspaniały debiut zakończony zdobyciem Pucharu Polski przez Sopocką Akademie Piłkarską pod batutą Karima Madaniego – mówi Gąsiński, który w mistrzostwach Polski zwrócił uwagę również na grę młodych Polaków, chociażby Jakuba Bistuły właśnie, czy też Artura Meloyana lub Sebastiana Papiernika.



Pierwszy z trójki wymienionych nie dość, że zdobył mistrzostwo Polski, to jeszcze został uznany najlepszym graczem całego finałowego turnieju. – Od marca sezon stał pod znakiem zapytania, a ja pomimo to starałem się przygotować wierząc, ze zostanie on rozegrany i było to opłacalne – wspomina Bistuła, który w ostatnich miesiącach notował sukcesy także na niwie trenerskiej. Z dziewczynami Sokoła Aleksandrów w PP zajął dziewiąte miejsce, a z młodzieżową drużyną Boca Gdańsk zaliczył brąz. – W tym drugim przypadku po cichu liczyłem na złoto.

Swój apetyt sportowy zaspokoił w tej najważniejszej kategorii. – Przegrana w finale Pucharu Polski z zespołem Sopockiej Akademii Piłkarskiej tylko podsyciła nasze apetyty przed MP. Czuliśmy wraz z kolegami, że jesteśmy w stanie wygrać w tym roku i moment, w którym sędzia skończył mecz, a my byliśmy już pewni złotego medalu, to coś czego nie zapomnę przez bardzo długi czas – opowiada Bistuła, który tym samym spełnił swoje dziecięce marzenie. – Jadąc na pierwsze mistrzostwa młodzieżowe w 2014 roku miałem 16 lat i tylko marzyłem o występach w seniorskich drużynach, podziwiałem grę najlepszych zawodników. Po sześciu latach, w tym trudnym czasie, zdobyć mistrzostwo, to coś wspaniałego, biorąc jeszcze pod uwagę liczbę gwiazd, która przyjechała do Polski w tym roku. Dodatkowo wyróżnienie indywidualne, to coś w co dalej nie wierzę, ale z drugiej strony to ogromny kop motywacyjny do dalszej pracy – dodaje.

Podwójna MVP

W podobnej sytuacji jest również Kamila Komisarczyk, która może chyba czuć się największą wygraną ostatnich miesięcy w rywalizacji kobiet. Zarówno w mistrzostwach Polski, jak i w turnieju o Puchar Polski została wybrana MVP, a jej drużyna, Sparta Daleszyce, zdobyła główne trofeum w Pucharze Polski. W mistrzostwach kraju zajęła zaś trzecie miejsce. – MVP w obu turniejach nie zdarzyło się chyba dotąd jeszcze żadnej zawodniczce, więc chociażby z tego powodu mijający rok będę wspominać dobrze – mówi. – Nie mogę powiedzieć, że to był dla mnie stracony okres. Ostatnie wyniki są na pewno dla mnie motywujące, bo poziom kobiecego beach soccera w Polsce jest z każdym rokiem coraz większy. Trzeba być zatem dobrze przygotowanym, aby potrafić wyróżnić się na boisku. Ogromnie dziękuje mojej drużynie, która tak samo mocno pracowała na każdy sukces – dodaje.



Poligonem dla naszych najlepszych drużyn miała być rywalizacja na poziomie międzynarodowym. Apetyty w tym sezonie były tym większe, że z każdym rokiem nasze ekipy, zarówno męskie jak i żeńskie, spisywały się coraz lepiej. – Pod tym względem na pewno liczyłam na dużo więcej – wzdycha Komisarczyk. – Pandemia niestety pokrzyżowała moje plany i w tym trudnym dla sportowców roku dane mi było grać tylko w rozgrywkach krajowych.

Treningi na trawie

W obecnej sytuacji bardzo istotnym elementem była samoświadomość sportowców, którzy nawet nie spotykając się na zgrupowaniach, nie trenując wspólnie, starali się nie zaniedbywać swojego przygotowania. – Ja wierzyłem, że sezon się odbędzie i trenowałem indywidualnie na piasku. Często wychodziłem z bramkarzem finałowych rywali, Krystianem Karolakiem. Dla mnie piłka plażowa zawsze była dodatkiem, wiec treningi plażowe zawsze łączyłem z grą na trawie, jednak chciałbym, aby gra na piasku była jedynym czym się zajmuję. Uważam więc, że jeżeli chodzi o mój rozwój, to zdecydowanie poszedłem do przodu. Czas spędzony z doświadczonymi zawodnikami, ich podpowiedzi, były bardzo pomocne – ocenia Bistuła.



– Pierwszy lockdown, który przyszedł w marcu, zablokował czasowo możliwość trenowania z drużyną – opowiada Komisarczyk. – Trenowałam zatem indywidualnie w domu i przydomowym pełnowymiarowym boisku do piłki nożnej. Jeździłam też dużo na rowerze na wymagających leśnych trasach. Na piasek udało mi się wyjść dopiero w kwietniu, kiedy obostrzenia i pogoda na to pozwoliły. Treningi z drużyną zaczęłyśmy z początkiem maja. Przed turniejami mistrzowskimi udało nam się rozegrać kilka gier kontrolnych, co na pewno przyczyniło się do tegorocznych sukcesów – twierdzi.

Czas przerwy w występach to także okres częstych obserwacji video, o czym mówił swego czasu na naszych łamach Maciej Marciniak. – Analizuję grę innych bramkarzy – zdradza nasz czołowy golkiper. – Dla mnie, jak dla większości zawodników, był to jednak sezon stracony. Mało gry i kontaktu z piaskiem. Byłem bardzo zmotywowany, by wrócić do najwyższej formy i pomóc swojej drużynie w zdobyciu medalu, jednak te plany musimy odłożyć na kolejny rok. Nie wyobrażam sobie, że podobna sytuacja powtórzy się za kilka miesięcy, czego na Nowy Rok życzę całemu środowisku – dodaje na zakończenie Gąsiński.

Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności