Aktualności

Witold Ziober, czyli człowiek niezniszczalny!

Reprezentacja14.09.2016 
Trzynaście – tyle lat w reprezentacji Polski w beach soccerze występuje Witold Ziober. Przeżył w tym czasie wiele pięknych, ale też i trudnych chwil. W finale turnieju kwalifikacyjnego do przyszłorocznych mistrzostw świata ze Szwajcarią zdobył swoją setną bramkę w narodowych barwach. Poznajcie bliżej jednego z architektów awansu biało-czerwonych!

W reprezentacji Polski debiutował jako bardzo młody chłopak. Miał zaledwie szesnaście lat, gdy dostał szansę premierowego występu w pierwszym w historii kadry meczu z Norwegią. Do zespołu wprowadził się perfekcyjnie. – Zdobył bramkę pięknymi nożycami po rzucie rożnym. Od razu wiedziałem, że ten facet ma wielki potencjał – wspomina ówczesny bramkarz reprezentacji, Marek Górecki. Szybko stał się jedną z czołowych postaci kadry. Choć do dziś jest bardzo cichym, skromnym, wręcz skrytym w sobie człowiekiem, nie miał najmniejszego problemu, aby odnaleźć się w zespole. Mimo, że na początku był jednym z najmłodszych, obce były mu kompleksy. W pierwszym okresie gry Witolda w kadrze funkcję selekcjonera pełnił jego ojciec, Jacek, były reprezentant Polski w tradycyjnym futbolu. Syn nie miał jednak żadnej taryfy ulgowej. – To nie była dla Witka łatwa sytuacja. Z jednej strony miał poczucie, że nie jest osamotniony, z drugiej zaś musiał dawać z siebie najwięcej, aby nikt nie mówił o tym, że jest w kadrze tylko dzięki tacie – opowiada Górecki. – Moja obecność w reprezentacji nie była spowodowana tym, że tata był selekcjonerem. Musiałem pokazać, że potrafię w to grać. Mało osób wie, że przyjęcie mnie do kadry odbyło się też dzięki akceptacji drużynowej starszyzny. Oni zdecydowali, czy się nadaję, czy nie. Uznali, że coś tam jednak sobą reprezentuję i tak zostałem do dziś – mówi twardo sam Ziober.

Pierwsze lata układały się dla niego wręcz jak w bajce. Najpierw wywalczył z kadrą trzecie miejsce w Europejskiej Lidze Beach Soccera, a trzy lata po debiucie w reprezentacji wyleciał z nią na mistrzostwa świata w Brazylii. – Trzeba to przeżyć, zobaczyć. Wyjść na boisko, usłyszeć tumult trybun. Mistrzostwa rozgrywane są nie na obiektach na 1000 czy 2000 widzów, ale to praktycznie stadiony. Zdarzają się nawet dwupiętrowe budowle. Gdy wybiega się na środek boiska i widzi całą otoczkę, robi to kosmiczne wrażenie – wspomina. Na słynnej Copacabanie Polacy szybko odpadli z turnieju, zajmując trzecie miejsce w grupie za gospodarzami i Japonią, jednak wschodzącą gwiazdę beach soccera dostrzegła światowa federacja tej dyscypliny, przyznając Zioberowi tytuł „Odkrycia roku 2006”. Ten zaś, obok Bogusława Saganowskiego, stał się najbardziej rozpoznawalną postacią w naszej kadrze. Dwa lata później docenił go też legendarny Eric Cantona. Były gwiazdor Manchesteru United, przez pewien czas prowadzący reprezentację Francji w beach soccerze, zaprosił Ziobera do drużyny Gwiazd Europy na prestiżowy mecz. – Eric Cantona przypadkowych zawodników nie wybierał. W tamtym momencie ja i Boguś Saganowski prezentowaliśmy taki poziom, że dostaliśmy od Erica zaproszenie. Było to dla nas ogromne wyróżnienie, bardzo motywujące – mówi.

W tym samym roku Ziober pierwszy raz zmienił barwy klubowe. Hurtap Łęczyca zamienił na Grembach Łódź, gdzie występuje do dziś. Od tego czasu Ziober dopisał do swojego konta siedem tytułów mistrza Polski. W 2011 roku upomniała się o niego FC Barcelona, wypożyczając z łódzkiego zespołu na Klubowe Mistrzostwa Świata. – Powiem szczerze, że pobyt w Barcelonie był niesamowitym doświadczeniem. Zobaczyłem od kulis, jak wygląda organizacja, opieka medyczna, cała otoczka wokół drużyny. To nie do opisania. Bardzo zapamiętałem moment, gdy wysiadłem z samolotu, a na lotnisku czekał na mnie przedstawiciel klubu z tabliczką, na której widniało moje nazwisko i herb klubu. To niezapomniane przeżycie, szczegóły, gdy człowiek czuje swoją wartość. Będę miał co opowiadać wnukom – zapowiada Ziober.

Występy na piasku łączył z grą na zielonej murawie. Gdy wszystko układało się tak, jak by tego chciał, jego kariera nieomal się zakończyła. W listopadzie 2013 roku podczas meczu Neru Poddębice, którego barwy reprezentował, z Włókniarzem Zelów bramkarz rywali w jednym ze starć kopnął Ziobera w plecy. Postawiona przez lekarzy diagnoza była dramatyczna – pęknięcie miednicy i kręgosłupa. To go jednak nie złamało. Rozpoczął żmudny proces rehabilitacji, która zakończyła się sukcesem. Ziober już w połowie 2014 roku wrócił na boisko i znów jest czołową postacią reprezentacji Polski w beach soccerze. W finale turnieju kwalifikacyjnego do przyszłorocznych mistrzostw świata ze Szwajcarią zdobył bramkę numer 100 w koszulce z orłem na piersi. – Smakowała wybornie! Lepszego momentu nie można sobie wymarzyć – mówi.

Beach soccer to dla niego niemal wszystko. Przekonała się o tym też jego narzeczona, której oświadczył się… a jakże, na boisku, w czasie finałów mistrzostw Polski. – To była słuszna decyzja, moja narzeczona bardzo lubi ten sport, sama też planuje wystartować w polskiej lidze kobiet. Pociągniemy to rodzinnie. Będę dla mojej narzeczonej nauczycielem, zobaczymy, jak sobie poradzi – śmieje się Ziober. Poza grą na piasku i narzeczoną, miłością Ziobera są też dobre wina. – Lubię wino, głównie z racji tego, że wychowałem się w regionach słynących z jego produkcji – przyznaje. Ziober to także największy poliglota w reprezentacji. Swobodnie porozumiewa się po angielsku, francuski i hiszpańsku. Zostało mu to z dziecięcych lat, gdy wraz z ojcem grającym we francuskim Montpellier i hiszpańskiej Osasunie Pampeluna mieszkał w tych krajach.

[WYWIAD] Witold Ziober: Nasze siły są niespożyte!

Witold Ziober ma ogromny wpływ na dyspozycję reprezentacji Polski. Niezwykle ambitny, waleczny, nieustępliwy, ale i efektowny – to jego cechy charakterystyczne. Mamy nadzieję, że na przyszłorocznych mistrzostwach świata zaprezentuje je w krystalicznej formie!

Emil Kopański

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności