Aktualności
W czerwcu poszedł na plażę. Nie po to, aby odpoczywać. Został trenerem reprezentacji Polski
Długo się zastanawiałeś przed przyjęciem tej nominacji?
Długo nie, chociaż troszeczkę wątpliwości miałem. Ale to w końcu reprezentacja Polski… Dla mnie to fajna przygoda i niesamowite doświadczenie w pracy trenerskiej.
Pierwsze takie poważne doświadczenie w pracy z kadrą „łapałeś” w Moskwie, podczas turnieju Euro Beach Soccer League. W pierwszym meczu z Rosją zostałeś wyrzucony na trybuny. Niezły początek…
No tak… W tym spotkaniu było nerwowo, ale chyba decyzja arbitra troszkę przesadzona. Spontanicznie zareagowałem na jedną z decyzji sędziowskich, a ci nie mieli litości. Nie było ostrzeżenia, tylko od razu usunięcie. Nie żałuję jednak tego, bo chciałem w tym pierwszym meczu pokazać, że żyję z zespołem na ławce i „walczę” razem z nimi. Zawodnicy na boisku, a sztab szkoleniowy z boku pokazał innym, że nie chcemy być „chłopcami do bicia” tylko będziemy walczyć o swoje, nawet z Rosją, mistrzami świata! My zdajemy sobie sprawę w jakim miejscu jesteśmy, jakie mamy braki, więc musimy wiele nadrabiać charakterem i dyscypliną. Zarówno w meczu z Rosją, jak i Białorusią, dzięki temu wyrwaliśmy rywalom punkty i schodziliśmy jako zwycięzcy.
Początek turnieju w Moskwie był fantastyczny. Dwa mecze, dwa zwycięstwa. Wydawało się, że już możecie być pewni gry w estońskim finale, ale jednak się nie udało. Odezwały się głosy, że winny regulamin, bo od tej pory każda grupa „jest liczona” osobno.
Regulamin jest dla wszystkich jednakowy, więc najprościej powiedzieć, że nie jedziemy do Estonii, bo… mieliśmy za mało punktów. Z Rosją zagraliśmy tak, jak chciałbym żeby ten zespół wyglądał w każdym meczu, jeśli chodzi o dyscyplinę taktyczną. To musi być nasza podstawa do innych aspektów. Dokładając do tego radość z gry, dobrą dyspozycję bramkarzy i oczywiście troszkę szczęścia, na które sobie zapracowaliśmy, można powalczyć nawet z najlepszym zespołem na świecie. Oczywiście zwycięstwo na terenie aktualnego mistrza świata, bez różnicy w jakiej dyscyplinie, to ogromne wyróżnienie i każdy z nas zapamięta je na bardzo długo.
Trener Marcin Stanisławski. FOT: Futsal Ekstraklasa.
Czego z tych wymienionych elementów zabrakło zatem w ostatnim meczu, z Francją, przegranym 3:1. Szczęścia? Sił?
Francja była tego dnia lepsza, bardziej pracowała na to szczęście i wygrała zasłużenie. Nam ten mecz dał jasny sygnał, jak wiele jeszcze pracy przed nami. Przede mną i każdym zawodnikiem z osobna. Zmęczenie było dla jednych i drugich takim samym problemem. Po prostu zagraliśmy słabiej od rywala i przegraliśmy. Szczegółowe wnioski zostawię dla siebie.
A jak ten turniej w Moskwie wyglądał „od kuchni”?
Impreza zorganizowana była właściwie „po rosyjsku”, czyli do niczego się nie można było doczepić. Wszystkie zespoły przebywały w tym samym hotelu o bardzo wysokich standardach. Dzięki temu, że przebywaliśmy w jednym miejscu można, było dzielić się wrażeniami z najlepszymi zawodnikami i trenerami na świecie. Dla nas, wśród których nie brakowało debiutantów – byłem nim także i ja – było to ogromne doświadczenie. A pochwały czy uwagi od trenera mistrzów świata to niesamowite wyróżnienie.
Chwilę wcześniej też spotkało Cię chyba duże wyróżnienie, bo wraz z drużyną klubową KP Łódź dotarłeś do ćwierćfinału Euro Winners Cup, plażowego odpowiednika Ligi Mistrzów.
Jest to ogromny sukces dla każdego z nas, choć trzeba zaznaczyć, że jest to radość zmącona, bo 5-6 miejsce było w naszym zasięgu (Polacy zajęli ostatecznie ósme miejsce – przyp. red.). Turniej z udziałem najlepszych zawodników na świecie, w każdej ekipie z czołowej ósemki prym wiedli Brazylijczycy, którzy robili różnicę i nieraz sami wygrywali mecze. Byliśmy absolutnym debiutantem w tym gronie i na dzień dobry wygraliśmy z finalistą poprzedniej edycji, włoskim Milano BS. W 1/8 finału wyeliminowaliśmy drużynę mistrza Szwajcarii, Sable Dancer Bern, prowadzoną przez ambasadora beach soccera na świecie, Angelo Shirinziego. U rywali było pięciu reprezentantów Tahiti, czwartego zespołu ostatniego mundialu. W pewnym momencie prowadziliśmy 6:1, a warto dodać, że przed turniejem odbyliśmy... sześć jednostek treningowych.
Wracając do reprezentacji. Ten zespół, który widzieliśmy w Moskwie, to już ta optymalna kadra Marcina Stanisławskiego?
Chciałbym żeby reprezentacja Polski w piłce plażowej to była zawsze najlepsza kadra na dany dzień. To nie powinna być reprezentacja Stanisławskiego, Kowalskiego czy Iksińskiego. To powinna być najlepsza kadra, składająca się z najlepszych zawodników. Zdaje sobie jednak sprawę, że chęci to jedno, a realia to drugie. Chciałbym, żeby byli w tej reprezentacji zawodnicy przygotowani mentalnie, godni do wielu wyrzeczeń i poświęceń. Oczywiście zawsze na początku decyduje aspekt sportowy, ale później dochodzą dodatkowe kwestie.
Jakie najbliższe plany? Bo teraz zaczyna się dla „plażowiczów” gorący okres.
W klubach był krótki odpoczynek, bo większość kadrowiczów miała dwa ciężkie tygodnie. Teraz zaczynamy sezon ligowy, a reprezentacja oficjalny sezon już niestety zakończyła. Bardzo mi jednak zależy na tym, by rozegrać jeszcze dwumecz z jakimś solidnym rywalem, na którymś z obiektów krajowych. Być może uda się to w sierpniu, rozmowy w tej sprawie są w toku.
Rozmawiał Tadeusz Danisz