Aktualności
Trudny okres zakończony awansem na EBSL
Rok 2017 nie przyniósł kibicom beach soccera takiej euforii, jaka miała miejsce po turnieju kwalifikacyjnym we włoskim Jesolo, gdzie Polacy gromili kolejnych faworytów i zapewnili sobie awans na mundial. Ale na nudę nikt nie mógł narzekać. Były emocje związane z losowaniem mistrzostw świata, z samym występem na mundialu, czy też wreszcie radość po awansie do grona ośmiu najlepszych ekip w Europie. I nadzieje odżyły.
To nie był łatwy rok dla naszej kadry. Kto wie, czy najtrudniejszym zadaniem reprezentacji nie było mierzenie się z oczekiwaniami kibiców, którzy chcieli, by kadra w każdym kolejnym turnieju i występie grała jak jesienią 2016 roku. Przypomnijmy, we włoskim Jesolo w eliminacjach do mistrzostw świata biało-czerwoni porwali swoją grą cały świat i wielu postronnych obserwatorów. Z drużyny, która miała szybko pożegnać się z turniejem stali się nagle postrachem faworytów, by ostatecznie wygrać całą rywalizację. Chwaleni zewsząd Polacy zdawali sobie jednak sprawę, że utrzymanie poprzeczki na tym poziomie będzie szalenie ciężkie. – Kibice będą od nas oczekiwać samych zwycięstw, byśmy grali tak jak w trakcie turnieju w Jesolo, ale to będzie niesłychanie trudne – mówił trener Marcin Stanisławski.
Trenerzy podkreślali, że Polska jest w stanie osiągać sukcesy, jeżeli ciężkiej pracy będzie też sprzyjać szczęście. A z tym ostatnim bywało... różnie. – Trafiliśmy do grupy śmierci. Nawet chyba przed losowaniem nie wyobrażaliśmy sobie, że do tak silnej grupy można trafić – reakcje Marcina Stanisławskiego na wyniki losowanie potwierdziły późniejsze mecze. Brazylia i Tahiti spotkały się w wielkim finale mistrzostw świata na Bahamach. Japonia natomiast zaprezentowała się bardzo dobrze w grupie, jednak również, podobnie jak Polska, szybko musiała pożegnać się z turniejem. W takiej stawce biało-czerwoni nie mieli za wiele do powiedzenia, ale jak przyznawał później selekcjoner problemem byli nie tylko rywale. – Liczyliśmy na naszą lepszą dyspozycję i nawet finał z udziałem naszych grupowych rywali nie był dla nas pocieszeniem.
Na dodatek w trakcie sezonu, już po powrocie z mistrzostw świata, w kadrze dokonywały się duże zmiany. Zakończył reprezentacyjną karierę Bogusław Saganowski – co akurat nie było zaskoczeniem, bo symbol naszej plażówki ogłosił to kilka miesięcy wcześniej. Na dodatek Maciej Marciniak – bramkarz naszej reprezentacji również nie mógł brać udziału w meczach i zgrupowaniach. – Byliśmy przygotowani na to jak zmienić charakter tego zespołu nie tracąc na jakości, tak aby drastycznie nie zmieniły się też wyniki – mówi trener.
Trenerzy, którzy już od dłuższego czasu przyglądali się i dawali szansę najlepszym młodym zawodnikom, zdecydowali się – trochę jeszcze pewnie wtedy z przymusu – na odważniejsze postawienie na młodzież. W czerwcu pojawiły się nowe twarze na konsultacji kadry, która miała zgrupowanie wraz z młodzieżówką, a trudna praca zaczęła przynosić efekty jesienią. Jeszcze nie tak błyskotliwe jak rok wcześniej, ale pierwsze zalążki już były widoczne. W pierwszym turnieju Euro Beach Soccer League w portugalskim Nazare biało – czerwoni wygrali między innymi z Hiszpanią.
W drugim turnieju EBSL w Siofok, na Węgrzech, również mieliśmy gorsze i lepsze momenty. Awansu do Superfinału nadal jednak nie mogliśmy być pewni. Ostatecznie wyniki pozostałych turniejów dały nam awans po raz pierwszy od pięciu lat! Znaleźliśmy się w gronie ośmiu najlepszych europejskich ekip. Wynik, który może z perspektywy ubiegłorocznej gry i awansu na MŚ nie rzucił na kolana, ale jeszcze dwa lata temu byśmy go przyjęli z ogromną radością. - I awans po takich zmianach to jest nasz sukces. Trenerzy rywali przyznawali po Superfinale, że w tym roku byliśmy lepszym zespołem niż rok temu – zdradza Stanisławski. Mimo zaciętej finałowej rywalizacji tym razem to nie biało-czerwoni wystąpili w głównych rolach.
A o zmianach, które się dokonują w naszej kadrze najlepiej świadczą liczby. Polacy na finale EBSL w Terracinie zaprezentowali bardzo młody zespół, najmłodszy spośród wszystkich uczestników. Styl, charakter i pochwały jakie zebrali od pozostałych ekip, każe patrzeć z optymizmem na nurt obranych zmian. – Wszystko ma mieć ręce i nogi, nie możemy nagle wrzucić kilku nastolatków na głęboką wodę i kazać im pływać, bo tacy zawodnicy szybko się utopią bez pomocy innych – dodaje trener.
W przyszłym roku kolejne wyzwania przed reprezentacją Polski. I te stricte szkoleniowe związane ze stabilizacją składu i personaliami oraz te sportowe, naturalnie przypominające sukces z włoskiego Jesolo. Bo we wrześniu odbędą się kolejne eliminacje do mistrzostw świata. Przypomnijmy, tylko czwórka najlepszych ekip awansuje na mundial. Drugim priorytetem dla naszej reprezentacji na przyszły rok będą turnieje w ramach Euro Beach Soccer League. – Zadanie czeka nas trudne, ale mierzymy wysoko – kończy Stanisławski.
fot. 400mm.pl