Aktualności
„To kolejny etap rozwoju tej kadry”. Biało-czerwoni czekają na ostatnie mecze w EBSL
Reprezentacja19.08.2017
Polska w miniony weekend mierzyła się kolejno z Białorusią, Portugalią i Azerbejdżanem. Rywale niewygodni i mający wiele atutów, co zresztą pokazały mecze. Na „dzień dobry” Polacy otrzymali zimny prysznic, bo przegrali z Białorusią 0:6. - Ciężko po takim spotkaniu szukać pozytywów. Białorusini potwierdzili swoje medalowe aspiracje, nam natomiast tego dnia nic nie wychodziło. Nie strzelaliśmy w sytuacjach bardzo klarownych, a bramki traciliśmy po nieprawdopodobnych błędach indywidualnych – wspomina Marcin Stanisławski. - Mecz, który na pewno mógł podłamać zespół, dodać niepewności co do formy i naszej gry. Białoruś grała tylko solidnie, ale mieli Brysthela, który takie prezenty jakie my dawaliśmy, wykorzystywał z zimną krwią – dodaje selekcjoner. Igor Brysthel w piątkowym meczu zdobył trzy bramki.
Podobnie jak w pierwszym turnieju EBSL, gdy to Polacy zremisowali w regulaminowym czasie z Hiszpanią, również i na Węgrzech najmilej zaskoczyli w meczu, w którym mało kto im dawał jakiekolwiek szanse. Portugalia to bowiem główny faworyt całych zmagań. Ostatecznie z Polską wygrał po rzutach karnych. - Na pewno zareagować z takim przeciwnikiem, po takim niepowodzeniu jak nasz wynik z Białorusią, może tylko zespół, który jest ze sobą bardzo zjednoczony. Widziałem w chłopcach, że czują iż muszą zmazać plamę. Że wyjdą i dadzą z siebie wszystko. Zagraliśmy dobry mecz, starając się zminimalizować atuty Portugalczyków, oczywiście nie uniknęliśmy błędów, ale z takim rywalem nie da się ich nie popełniać. Szkoda, że nie podtrzymaliśmy naszej passy w serii karnych, ale ten mecz i wynik na pewno był budujący – ocenia nasz selekcjoner.
Na pewno gra w potyczce z faworytem jeszcze bardziej zmobilizowała naszych zawodników przed ostatnim meczem turnieju. Polacy musieli zagrać o pełną pulę w spotkaniu z Azerbejdżanem. Każdy inny wynik praktycznie eliminował nas z walki o Superfinał. - Dla nas to był mecz o wszystko, byliśmy bardzo zmobilizowani. Zagraliśmy mądrze i ze sporą jakością w ofensywie z naprawdę niewygodnym rywalem – wspomina Stanisławski. Jednym z bohaterów meczu był Paweł Friszkemut, strzelec czterech bramek dla naszej reprezentacji. Polska ostatecznie wygrała 5:4. - Paweł był jakością samą w sobie, ale od początku stwarzaliśmy bardzo dużo sytuacji i po kilku obiciach obramowania bramki zacząłem martwić się, że te sytuacje się zemszczą. Przy wyniku 5:1 chyba już chłopcy się wyluzowali, a Azerowie nie mając nic do stracenia strzelali kolejne bramki. Było nerwowo, ale skończyło się szczęśliwie – dodaje trener, którego po meczu kamery uchwyciły z wielką ulgą chowającego głowę w dłoniach. - Zareagowałem tak, bo cały mecz był trudny, tak jak i cały sezon. Taka sinusoida nastrojów. Widać, że ten zespół bardzo chce wygrywać, ciężko pracuje na boisku, ale jeszcze mało w siebie wierzy, stąd te wahania formy. Mam nadzieję, że ten turniej to kolejny etap rozwoju tej reprezentacji.
Na Węgrzech po raz pierwszy w kadrze pokazał się Maciej Daniluk. - Ma duży potencjał, sam chyba zauważył jak kolosalna jest różnica między krajowymi rozgrywkami, a meczami w reprezentacji. Zagrał solidny turniej, ale liczę, że będzie z każdym meczem coraz lepszy. Na pewno mam zamiar nadal na niego stawiać – dodaje.
Powodów do optymizmu więc po turnieju na Węgrzech nie brakuje, ale awansu do finałowego turnieju nadal Polacy pewni być nie mogą. W połowie września w Superfinale zagra osiem reprezentacji, które zdobędą w turniejach grupowych najwięcej punktów. Dorobek naszej reprezentacji na ten moment zapewnia jej szóste miejsce. Ale do rozegrania został jeszcze jeden turniej, który może klasyfikację końcową zmienić. W ostatni weekend sierpnia w Niemczech będziemy przyglądać się przede wszystkim występom reprezentacji Niemiec i Ukrainy. Obie w ogólnej klasyfikacji od naszej kadry niżej się plasują, ale to może ulec zmianie. - Przede wszystkim patrzymy na Niemców, nie mogą wygrać dwóch meczów za cztery punkty – przedstawia sytuację przed ostatnim turniejem Stanisławski. A pamiętajmy, że w Niemczech zagra także Italia, która również w tabeli jest od nas niżej notowana, ale będzie gospodarzem turnieju finałowego, więc w najgorszym wypadku tylko siódme miejsce może dać awans.
Tadeusz Danisz