Aktualności
Święta i zima u reprezentantów Polski w beach soccerze
Sezon w beach soccerze w naszym kraju trwa zaledwie kilka miesięcy. Poważne trenowanie rozpoczyna się w okolicy marca-kwietnia, a sezon kończy się najpóźniej we wrześniu. – Do listopada utrzymywałem formę grając jeszcze w piątej lidze w moim rodzinnym Pruszczu Gdańskim, jednak przerwa zimowa jest na tyle długa, że teraz będę musiał trenować indywidualnie. Grając w futsal nie było nudy nawet zimą – mówi Tomasz Poźniak pytany o to, jak radzi sobie zimą bez gry na piasku. Do tej pory grał, podobnie jak wielu jego kolegów, w futsal. W tym sezonie jednak z hali zrezygnował. – Po latach gry z krótkimi okresami przerwy dobrze będzie dać trochę organizmowi odpocząć. Trzeba pamiętać, że beach soccer to sport amatorski i po treningu na drugi dzień nie śpi się do południa. Zima z kolei nie jest na tyle łagodna, by coś to zmieniło – dodaje jeden z czołowych zawodników reprezentacji Polski. W futsal od lat gra chociażby Paweł Friszkemut, który obecnie występuje w pierwszoligowej drużynie Team Lębork.
Kryta hala, siłownia... dłuższy urlop
Na szczęście pojawiają się też wyjątki i zimą czasem również można pograć w beach soccer. – Tydzień temu duża część rodzimych zawodników, chociaż nie tylko z naszego kraju, wzięła udział w turnieju plażówki w hali w Gliwicach. Oczywiście, to tylko jeden taki weekend, ale na pewno wpisze się na stałe do kalendarza naszych rozgrywek – mówi bramkarz reprezentacji Polski Szymon Gąsiński. Obiekty takie jak w Gliwicach dają szansę, że w przyszłości zawodnicy stawiający na beach soccer przez cały rok będą mogli skupiać się na grze na piasku. – Takich turniejów powinno być znacznie więcej. Jest jeszcze wysypana piaskiem hala w Spale. Jeszcze dwa, trzy lata temu takiej możliwości w Polsce nie było – mówi Gąsiński. – W Polsce do niedawna nie mieliśmy możliwości systematycznego trenowania na piasku. Teraz jest kryta hala do sportów plażowych w Gliwicach, jednak jeszcze nie jest zbyt często wykorzystywana do treningów – dodaje Paweł Friszkemut.
W tej sytuacji większości graczy pozostają treningi na tradycyjnych halach. – Tak jest przynajmniej do kwietnia, jeżeli chodzi o kondycję i przygotowania do sezonu – mówi Friszkemut. – Do momentu rozpoczęcia przygotowań z drużyną trawiastą zostaje głównie siłownia i trochę treningów biegowych, plus okazjonalne turnieje halowe – dopowiada Poźniak. Pozostały czas to jednak przede wszystkim nadrabianie zaległości. Przede wszystkim tych rodzinnych. – Dłuższy urlop z narzeczoną, ponieważ latem liczba turniejów nie pozwala na wakacje – mówi Tomasz Poźniak.
Morze nie... pomoże
W przypadku Pawła Friszkemuta i Tomasza Poźniaka warunki do treningów wydają się być minimalnie lepsze niż chociażby u zawodników z Łodzi, bo gracze z północy Polski mają na wyciągnięcie ręki morze. O wszystkim jednak zawsze decyduje pogoda. – Bieganie po piasku w temperaturach bliskich zeru nie należy do przyjemnych, także nie ma to sensu na dłuższą metę. Na Pomorzu brakuje infrastruktury do trenowania sportów plażowych zimą, a szkoda, bo nad morzem chętnych do treningu by nie zabrakło – mówi Poźniak, któremu wtóruje Friszkemut. – Każdy, kto mieszka nad morzem, korzysta z uroków plaży, ale myślę, że taki kontakt z podłożem nie ma wpływu na przygotowania czy formę w sezonie – dodaje.
Reprezentanci Polski, mimo aury nie zachęcającej do pozytywnych nastrojów, nie tracą pogody ducha. – Z każdym kolejnym dniem zbliżamy się przecież do nowego sezonu – uśmiecha się Gąsiński. – Zima jest dla nas sezonem ogórkowym, ale nie jest nudno – dodaje. Generalnie jednak reprezentanci Polski z niecierpliwością wyczekują lata. – Dla mnie jest to zdecydowanie najgorszy okres, bo przerwa jest bardzo długa. Rozgrywki beach soccera w Polsce często kończą się już w sierpniu, a na pierwszy trening możemy wyjść w marcu bądź w kwietniu. Nawet taka łagodna zima uniemożliwia jakiekolwiek treningi na piasku – tłumaczy Paweł Friszkemut.
Magazynowanie tłuszczyku
W okresie świątecznym nasi rozmówcy zapominają jednak o wszystkich troskach i o zbyt długiej przerwie w rozgrywkach. – Święta to dla mnie czas spędzany z rodziną i wtedy staram się nie myśleć o niczym innym – mówi Paweł. – Rodzinie poświęcam tyle czasu, ile mogę. Na trening przyjdzie czas później. Są rzeczy ważne i ważniejsze – dodaje Poźniak. Również przy świątecznym stole zawodnicy zapominają o dyscyplinie. – Zdecydowanie pozwalam sobie przez te kilka dni na to, na co mam ochotę. Nie mam większych problemów z powrotami do optymalnej wagi. Pierogi z kapustą i grzybami to mój faworyt – to raz jeszcze Poźniak. – Zaległości treningowe i te związane z dietą nadrabiam po Nowym Roku – uśmiecha się Friszkemut.
Dla Szymona Gąsińskiego zmiana nastąpiła, gdy przestał grać zawodowo w piłkę nożną. – Wcześniej musiałem być zdecydowanie bardziej czujny przy wigilijnym stole, co nie oznacza, że musiałem się przegładzać – mówi z uśmiechem. – Uwielbiam święta i nasze tradycyjne świąteczne potrawy. Grzybowa, pierogi, fasolka z bułką tartą, śledzie, ryba po grecku, karp, makowiec czy sernik. Najbardziej zawsze wyczekuję pierogów – dodaje reprezentacyjny bramkarz, który przy świątecznym stole stara się również doszukać pozytywów. – W moim przypadku grudzień to okres, w którym organizm potrzebuje zmagazynować potrzebną mu ilość tłuszczyku. To bardzo istotne przed srogą zimą. Okres przedświąteczny i świąteczny temu sprzyjają, więc nie bronię się jakoś gwałtownie przed tym – uśmiecha się bramkarz, który jednak nie zapomina również o sporcie w tym wyjątkowym czasie.
– Na spotkanie z kolegami, z którymi graliśmy przed laty też zawsze jest czas. To nie tylko okazja żeby się poruszać, ale też żeby się spotkać i poczuć ten klimat szatni, wspólnych żartów. To czasem właśnie jedyna okazja w roku, żeby się spotkać w tak dużym gronie przyjaciół, więc to też bardzo sympatyczny aspekt grudnia i stycznia – dodaje na zakończenie nasz bramkarz.
Tadeusz Danisz