Aktualności
[BEACH SOCCER] „Podróż poślubna” na Superfinał EBSL
Reprezentacja Polski niejako tradycyjnie nie ma szczęścia, jeżeli chodzi o przydział rywali. Na mundialu trafiła do grupy śmierci, z największymi potęgami, czyli Brazylią i Tahiti. W Italii również ma bardzo silnych grupowych przeciwników – Portugalię, Hiszpanię oraz Szwajcarię. W tym wypadku nie losowanie jednak decydowało o rywalach.
– To był przydział z miejsc zajętych po dwóch turniejach eliminacyjnych EBSL. Grupa jest bardzo silna, każdy z naszych rywali ma na pewno wielkie ambicje wygrać cały turniej, ale też zdają sobie sprawę, że z nami łatwo nie będzie. Przekonały się o tym chociażby już w tym sezonie reprezentacje Hiszpanii i Portugalii, gdzie o wygranych musiały decydować karne – przypomina Marcin Stanisławski, trener naszej reprezentacji, zwracając uwagę przede wszystkim na termin turnieju. – To jest dla nas największy problem. Zawodnicy od pięciu tygodni nie trenują w klubach, bo sezon krajowy skończył się w ostatni weekend lipca. To na pewno będzie kolosalny atut naszych rywali.
W składzie na finałowy turniej znalazło się dwunastu zawodników, w tym dwóch bramkarzy. W porównaniu jednak do kadry, którą znamy chociażby z ubiegłorocznego turnieju eliminacyjnego do MŚ, czy jeszcze z mundialu, w zespole coraz więcej do powiedzenia mają młodzi zawodnicy. Za przykładem często przypominanego Filipa Gaca idą więc kolejni.
– Każda moja decyzja personalna ma jakiś argument. Kiedyś już mówiłem, że chciałbym odmłodzić zespół, ale żeby nie było to samą sztuką dla sztuki. Nie może atutem powołanego zawodnika być jedynie wiek, a przede wszystkim umiejętności. Nadal szukamy piłkarzy, na których moglibyśmy zbudować ofensywę zespołu, którzy dadzą nam określoną jakość w ataku, odważnych, z wiarą w siebie i swoje umiejętności – dodaje Stanisławski.
Kryteria trenera tym razem spełniła dwójka zawodników. Bartosz Szloser oraz Wojciech Pietrzkiewicz. – Bartek ma 19 lat, jeszcze słabo rozwiniętą sylwetkę, małe doświadczenie w grze w seniorach, więc zostanie rzucony na głęboką wodę, ale jestem pewien, że będzie dobrze i bezpiecznie płynął. Nie boję się takim chłopakom dawać szans, wiem że oni oddadzą tej drużynie serce i całego siebie na boisku, a nasz zespół właśnie dzięki nim będzie nadal się rozwijał – argumentuje selekcjoner polskiej reprezentacji.
Biało-czerwoni pierwszy mecz zagrają w czwartek o godzinie 16:00 z Portugalią. W piątek naszym rywalem będzie Hiszpania. Reprezentanci trenują już na zgrupowaniu, na początku września spotkali się natomiast na krótkiej konsultacji. Niestety, o pełnym komforcie przygotowań trenerzy mogą zapomnieć. – Na konsultacji spotkaliśmy się po to, żeby chłopcy po dłuższym rozbracie weszli na piasek. Niestety, nie mogliśmy trenować w pełnym składzie bo zmogła nas fala urazów. Kuba Jesionowski walczy z czasem aby dojść do pełnej sprawności z bólem stawu skokowego, Konrad Kubiak ma spuchniętą stopę i też nie mógł brać udziału w treningach, Witek Ziober jest natomiast po zabiegu zęba. Mam nadzieję, że wszyscy wyleczą się na najbliższe mecze, ale w ostatnich tygodniach raczej nie mogliśmy się odpowiednio przygotowywać. Kłopotów mamy sporo, ale postaramy się je wszystkie odpowiednio zatuszować i grać jak najlepiej – dodaje Stanisławski, dla którego ostatnie dni były wyjątkowe. I to nie tylko ze względu na zbliżający się Superfinał. W piątek wziął ślub ze swoją narzeczoną, Małgorzatą.
– Moja żona miała wszystko na swojej głowie, jeśli chodzi o przygotowania. Wie, jak bardzo zależy mi na wynikach reprezentacji. Ile to pochłania mi czasu, dlatego tym bardziej cieszę się z tego awansu, a ona razem ze mną. To też taka mała nagroda dla nas, bo Małgosia jest wiernym kibicem tej drużyny. Ślub i wesele już za mną, piękne, niezapomniane chwile. A teraz śmieję się z żoną i z chłopakami, że to drużynę zabieram w podróż poślubną – dodaje na zakończenie Marcin Stanisławski.
Tadeusz Danisz
FOT: www.400mm.pl