Aktualności
[BEACH SOCCER] Marcin Stanisławski: Nikt nie mówił, że będzie łatwo
Plan został wykonany, ale gdy zwycięstwo odnosi się w potyczce z faworyzowanym rywalem, to nadzieje na wykonanie „czegoś więcej” automatycznie rosną. Taki scenariusz przerabiała reprezentacja Polski podczas swojego pierwszego tegorocznego występu w Europejskiej Lidze Beach Soccera w Moskwie. – Walka o awans do finału cały czas trwa – zapowiada trener Marcin Stanisławski.
Biało-czerwoni turniej w Moskwie rozpoczęli bardzo dobrze, bo od wygranej z faworyzowaną Szwajcarią 6:5. – W tym meczu byliśmy na tyle mocnym zespołem, że powinniśmy pokonać wielką Szwajcarię różnicą dwóch, trzech goli, jednak przez niezrozumiałe decyzje sędziowskie mecz do końca był na styku. Chwała chłopcom za to, że wytrzymali tempo spotkania i nie dali ponieść się negatywnym emocjom – analizuje Stanisławski, który jednak w kolejnych dniach turnieju już nie miał tylu powodów do satysfakcji. – Mecz z Rosją, co wykazała szczegółowa analiza, w wielu fragmentach był bardzo wyrównany. Zagraliśmy z gigantem na ich terenie bardzo odważnie, wysoko, mieliśmy swoje sytuacje przy 0:0, jednak klasa Rosjan jest na tyle duża, że nie wytrzymaliśmy. To jest taki zespół, że jeśli ty nie wykorzystasz tego, co sobie stworzysz, to później wykorzystają to oni. Na pewno jednak nasz młody team pokazał się z dobrej strony – trener ocenia przegrane 3:6 spotkanie z gospodarzami.
Od początku zmagań było wiadomo, że najważniejszy z naszej perspektywy jest trzeci mecz, z Azerbejdżanem. – To spotkanie kompletnie nam nie wyszło. Byliśmy od początku słabsi w wielu elementach gry, a jak już udało nam się wyjść na prowadzenie, to później brakło koncentracji, sił, doświadczenia. Pewnie wszystkiego po trochu i zasłużenie przegraliśmy – wspomina porażkę 6:9 Stanisławski, który cały turniej podsumowuje jednym zdaniem. – Zagraliśmy trzy różne mecze. Bardzo dobry ze Szwajcarią, dobry z Rosją i bardzo słaby z Azerbejdżanem.
Polacy indywidualnie prezentowali równy poziom, ale w tym kontekście należy chyba zwłaszcza wyróżnić debiutującego w reprezentacji Tomasza Poźniaka i Karima Madaniego, który w ostatniej chwili został dowołany do kadry, w miejsce Witka Ziobera. – Karim to zawodnik, który nie pęka, ma jeszcze wahania formy, ale jest bardzo młody i na pewno wiele lat gry w reprezentacji przed nim. Ufam mu i wierzę, że będzie kluczowym zawodnikiem w najbliższych spotkaniach. Tomek z kolei miał kapitalny debiut, co bardzo mnie ucieszyło i potwierdziło moją decyzje o zabraniu go na ten turniej. Troszkę gasł z każdą następną turniejową minutą, ale dla niego to pierwszy turniej o taką stawkę, na takim poziomie sportowym i fizycznym. Wierzę, że z każdym następnym meczem będzie się rozwijał i będziemy mieć z niego sporo pociechy.
Plan minimum reprezentacji Polski na ten turniej to był jeden punkt. Zespół prowadzony przez trenera Stanisławskiego zgarnął trzy „oczka”, ale fakt, że nie udało się ich zdobyć w meczu z Azerami, którzy byli stawiani jako bezpośredni rywale Polski w walce o Superfinał, delikatnie psuje to dobre wrażenie. – Wygrana ze Szwajcarami bardzo cieszy, ale brak zwycięstwa z Azerami pozostawił w nas olbrzymi niedosyt. To naprawdę była trudna grupa, zdawałem sobie z tego sprawę, że w każdym spotkaniu będzie ciężko o punkty. Nie kalkulowaliśmy, na każdy mecz wychodziliśmy z myślą żeby zgarnąć komplet oczek. Mecz ze Szwajcarią był naszym... trzecim spotkaniem w tym roku, pierwsze o punkty – przypomina trener naszej drużyny.
Reprezentacja Polski nie traci jednak szans na awans do Superfinału Europejskiej Ligi Beach Soccera. Wszystko rozstrzygnie się w Mińsku, na kolejnym turnieju. – Czekają nas teraz trzy finały – z Włochami, Białorusią i Turcją. Gramy o awans, taki jest nasz cel i zrobimy wszystko co w naszej mocy żeby go wywalczyć. Nie będziemy kalkulować, nie będziemy oszczędzać się na ostatni mecz, musimy w siebie wierzyć. W naszą ciężką prace, w nasze umiejętności. Nie będziemy spuszczać głów, tylko wyjdziemy i będziemy się bić o ten Superfinał. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Z nami większość rywali liczy na łatwe zwycięstwo, ale nikomu łatwo nie jest i nie będzie. Nie wiem ile punktów zapewni nam awans, na pewno minimum trzy. Później będzie liczenie bramek – przedstawia sytuację Stanisławski.
Teraz przed reprezentantami Polski kilka dni odpoczynku, a w poniedziałek spotykają się ponownie na zgrupowaniu w Garwolinie. W przyszły czwartek Polacy obiorą kurs na Mińsk.
Fot. 400mm.pl