Aktualności
Wraca lider kadry w futsalu: „Co mnie nie zabije, to wzmocni”
– Tuż po kontuzji byłem załamany. Najtrudniejsze było pogodzenie się z diagnozą doktora. Usłyszałem, że to może być koniec tego sezonu i czeka mnie długa i ciężka rehabilitacja – wspomina pierwsze momenty po kontuzji Dominik Solecki, który latem przeniósł się z Red Dragons Pniewy do szczecińskiej Pogoni.
Zdążył jeszcze w reprezentacji Polski zagrać w Turnieju Państw Wyszehradzkich i w pierwszym meczu ligowym w nowych barwach doznał bolesnej kontuzji. – Najgorsze było to, że przyjechałem dopiero co do Szczecina, chciałem pokazać się z dobrej strony w klubie oraz liczyłem na to, że uda się osiągnąć sukces z reprezentacją podczas eliminacji MŚ. W jednej chwili wszystkie moje plany legły w gruzach i trzeba było szybko się pozbierać. Nigdy nie zapomnę jak trudny był to dla mnie okres – dodaje reprezentant Polski.
Średni czas rehabilitacji po zerwaniu więzadeł to około 5-6 miesięcy. W przypadku Dominika teoretycznie istniało nawet zagrożenie, że nie wróci na parkiet już w tym sezonie. Na szczęście dość szybko ten czarny scenariusz został wyeliminowany. – Jak widać, ciężką pracą i dzięki wielkiej pomocy wielu osób, udało się. Przez ostatnie 4,5 miesiąca trenowałem po kilka godzin dziennie. Rehabilitację zacząłem jeszcze na dwa tygodnie przed zabiegiem rekonstrukcji ACL. Sama operacja przebiegła pomyślnie. Już kilka dni po zabiegu rozpocząłem intensywną rehabilitację. Początki były bardzo trudne. Na szczęście najgorsze już za mną i wierzę w powiedzenie „Co cię nie zabije, to wzmocni” – mówi Solecki, który raz jeszcze podkreśla jak bardzo jest wdzięczny prezesom swojego klubu za opiekę, jak również całej ekipie lekarskiej, która przyłożyła rękę do jego szybkiego powrotu na parkiety. – I oczywiście mojej narzeczonej Anastasiyi za nieocenione wsparcie podczas tych trudnych dla mnie chwil –dodaje.
Dominik Solecki pierwszy mecz po kontuzji na parkiecie zaliczył w minioną niedzielę. W spotkaniu z Gwiazdą Ruda Śląska był nawet bliski zdobycia bramki. – Na pierwszego gola w barwach Pogoni widocznie będę musiał jeszcze trochę poczekać. Czuje się już jednak bardzo dobrze. Od kilku tygodni trenuję na hali z drużyną. Psychicznie i fizycznie jest już ze mną zdecydowanie lepiej niż kilka miesięcy temu – mówi Solecki, który w niedzielnym spotkaniu na parkiecie pojawił się na 2-3 zmiany. – Jestem już w pełni do dyspozycji mojego trenera Łukasza Żebrowskiego, lecz szkoleniowiec z własnego doświadczenia wie, że po kontuzji więzadeł krzyżowych trzeba wracać do gry stopniowo – wyjaśnia.
Powrót na parkiet Soleckiego to także bardzo dobra wiadomość dla trenerów reprezentacji Polski. Przed kontuzją Dominik był bowiem podstawowym zawodnikiem biało-czerwonych. A teraz przed naszą kadrą dwa barażowe spotkania, z Kazachstanem, o „być albo nie być” w Mistrzostwach Świata. – Z trenerem Andrzejem Biangą oraz Błażejem Korczyńskim jestem w stałym kontakcie. Od czasu kontuzji cały czas mnie wspierali i oferowali swoją pomoc. Za co bardzo im dziękuję. Co do powołań na mecze barażowe z Kazachstanem, to oczywiste, że moim marzeniem byłoby znaleźć się w składzie i byłoby to coś wspaniałego wrócić do reprezentacji po takiej kontuzji na dwa najważniejsze mecze w tym roku. Osobiście robię wszystko, aby wrócić do formy i wiem, że za miesiąc będę gotowy do gry na 100 procent. Sprawa powołania należy jednak do trenerów. Ja jestem skupiony na odbudowaniu formy podczas treningów, ale jeśli dostanę swoją szansę, to z pewnością ją wykorzystam – zapowiada na koniec Solecki.
W sporcie suma szczęścia musi zawsze równać się jednak zero. Gdy Dominik Solecki wracał do zdrowia, poważnego urazu doznał inny nasz kadrowicz, Rafał Franz. Etatowy reprezentant kraju ma uszkodzone... więzadła krzyżowe w lewej nodze i w barażowych meczach z Kazachstanem zapewne nie zagra.
Tadeusz Danisz