Mało kto się chyba spodziewał, że wynik pierwszego meczu reprezentacji Polski będzie miał decydujący wpływ na miejsce biało – czerwonych w Turnieju Państw Wyszehradzkich. Na inaugurację biało – czerwoni mimo dobrej gry przegrali z Węgrami 1:3, a honorowe trafienie dla naszej reprezentacji w tym spotkaniu zaliczył Maciej Mizgajski. Jak się później okazało bezpośrednia potyczka z Madziarami była kluczem do zwycięstwa na Słowacji.

Na szczęście w kolejnych dniach było już dużo lepiej… Zwłaszcza w sobotniej potyczce z Czechami nasi futsaliści postarali się o niespodziankę dużego kalibru. Reprezentacja Czech od lat bierze udział w mistrzostwach Europy, z Polską regularnie wygrywa mecze – tym razem jednak kadra Andrzeja Biangi i Błażeja Korczyńskiego była górą. Polska wygrała 6:3, a łupem bramkowym w tym spotkaniu podzielili się: Mikołaj Zastawnik (x2), Robert Gładczak, Tomasz Lutecki, Michał Kubik oraz…bramkarz Maciej Foltyn.

W niedzielę wygrali swoje spotkanie Węgrzy, więc było już wiadomo, że nawet najbardziej okazałe zwycięstwo nie da nam wygranej w całym turnieju. Polacy pokazali jednak charakter i pełen profesjonalizm. Już po pierwszej połowie prowadzili z gospodarzami turnieju 4:0. W drugiej połowie Słowacy zaczęli grać odważniej, zdobyli bramkę, ale wobec gry z wycofanym bramkarzem rywali biało – czerwoni jeszcze podwyższali wynik. Ostatecznie wygrali 8:1, a hat-trickiem popisał się Marcin Mikołajewicz.

Nie tak efektownie, ale równie dobrze na Słowacji zaprezentowała się nasza młodzież. Polacy broniący tytułu sprzed roku i dwóch lat najpierw pokonali 2:0 Madziarów, z Czechami zremisowali natomiast 4:4. Po tych dwóch wynikach również nasza młodzież cały czas miała szansę na zwycięstwo w ostatecznym rozrachunku, ale w ostatnim spotkaniu biało – czerwoni przegrali z gospodarzami 2:3. Dla ekipy Błażeja Korczyńskiego i Łukasza Żebrowskiego była to pierwsza porażka od dwóch edycji TPW, miała jednak bolesne konsekwencje – ostatecznie zakończyli oni turniej na trzecim miejscu.

Tadeusz Danisz