Aktualności
[WYWIAD] Marcin Mikołajewicz: To był jeden z najlepszych meczów ostatnich lat
Jeżeli ktoś w najważniejszych meczach reprezentacji zdobywa bramki, to najczęściej on. Kapitan i jeden z najbardziej doświadczonych futsalowców naszej ekipy – Marcin Mikołajewicz. We wtorek zapewnił „zwycięski” remis Polakom w meczu z Hiszpanią, a dzień później trenował już z kolegami w klubie. – To była tylko odnowa, masaż i trochę regeneracji. Nie było żadnego specjalnego przyjęcia, gratulacje i uściski, wszystko na spokojnie – uśmiecha się popularny „Miki”.
Fakt, że w ogóle byłeś w klubie. Przecież pewnie po meczu z Hiszpanią i awansie do baraży raczej od razu nie położyliście się spać?
Rzeczywiście, było co świętować. Posiedzieliśmy trochę, pogadaliśmy, pocieszyliśmy się chwilą. Ale wielkich szaleństw nie było, bo nie mieliśmy na to nawet zbyt wiele sił. Każdy w meczu dał z siebie tyle, że głównie siedzieliśmy i odpoczywaliśmy. Było spokojnie. Czas na świętowanie przyjdzie, gdy wygramy we wrześniu baraż.
Zacznijmy do początku, od meczu z Serbią. Co się stało w tym spotkaniu?
To był pierwszy mecz turnieju, wszystkie przygotowania były pod ten bój. Byliśmy pospinani, od początku grało się ciężko. Brakło odwagi, bo umiejętności każdy z nas ma. Graliśmy asekuracyjnie, mieliśmy mało wiary w siebie, na dodatek stracona bramka podcięła skrzydła. Gdybyśmy to my strzelili, to mecz mógłby się potoczyć w drugą stronę, bo spotkanie początkowo było wyrównane. Niestety, Serbowie nas napoczęli i grało się dużo ciężej, dużo założeń które mieliśmy przed meczem nie zostało potem zrealizowanych. Wkradła się nerwówka i potem taki wynik.
Znowu mecz otwarcia i znowu nie radzimy sobie z presją...
Pierwszy mecz, owszem, był bojaźliwy, graliśmy asekuracyjnie, ale czy zawsze tak było? Nie można tej kadry porównywać z tym, co było kiedyś, bo ta reprezentacja jest po prostu inna. Problem w jakimś stopniu jednak pozostaje. Miejmy nadzieję, że na barażach już tego nie będzie i w pierwszym meczu zagramy tak jak z Hiszpanią, a w rewanżu potwierdzimy nasze aspiracje.
Jak wyglądała noc po meczu z Serbią?
To był dla nas straszny cios, przygotowywaliśmy się do tego spotkania bardzo długo, taktycznie głównie pod kątem tego meczu. Od razu po spotkaniu byliśmy załamani. Spuszczone głowy, straciliśmy wiarę, że coś w tym turnieju jeszcze zrobimy. Ale każdy się z tym przespał, zaraz po śniadaniu w niedzielę mieliśmy spotkanie z trenerami, porozmawialiśmy po męsku. Powiedzieliśmy sobie, że mamy jeszcze dwa spotkania, że turniej się nie skończył. I trzeba naprawić to, co zepsuliśmy. Fajnie, że zespół się tak szybko pozbierał.
W spotkaniu z Mołdawią gra momentami jednak pozostawiała jeszcze wiele do życzenia.
W tym spotkaniu najważniejsze było przełamanie i zdobycie trzech punktów. A w jakim stylu, to już nieważne. Ten mecz przedłużył nasze nadzieje, by wyjść z grupy. Udało się. Na pewno teraz nas nikt za grę nie będzie oceniał – zrobiliśmy swoje. Mogliśmy spokojnie przygotowywać się do meczu z Hiszpanią, a to było naszym celem.
W poniedziałek myśleliście tylko o Hiszpanii?
To był typowy dzień regeneracji. Przed obiadem pojechaliśmy nad morze, pochodziliśmy po plaży. Dużo rozmawialiśmy między sobą o tym, co nas czeka. Potem mieliśmy delikatny rozruch i analizę video oraz czekaliśmy już na wtorkowy bój.
Przed samym meczem z mistrzami Europy wiedzieliście jaka jest sytuacja, mieliście informacje o innych grupach?
My tego bezpośrednio nie śledziliśmy, ale przed samym wyjazdem z hotelu na halę dostaliśmy informację, że grupy się tak poukładały, że wystarcza nam do awansu remis z Hiszpanią. Ha, ale to się łatwo mówi, remis z Hiszpanią... Gramy przecież z mistrzami Europy, nigdy z nimi nawet nie zremisowaliśmy. Wiedzieliśmy, że i tak z siebie musimy dać więcej niż 100% , by cel został zrealizowany. Fajnie, że to się tak poukładało, że ten remis okazał się zwycięskim.
To był najlepszy mecz reprezentacji Polski w ostatnich latach?
Powiem tak: jestem pełen podziwu dla całej kadry, że jesteśmy w stanie zagrać z taką determinacją z jaką zagraliśmy we wtorkowy wieczór, bo we wcześniejszych latach nie przypominam sobie tak grającej reprezentacji. Z takim zaangażowaniem i wolą walki. Na pewno był to jeden z lepszych meczów ostatnich lat.
Gdyby brać pod uwagę cechy wolincjonalne, to według mnie najlepszy mecz. Widzieliście „topór” nad własnymi głowami i nie mając nic do stracenia zagraliście na 120%, poświęcając się każdy za każdego.
Dokładnie tak motywowaliśmy się przed meczem i tak było. Wiedzieliśmy z kim przyjdzie się nam mierzyć, wiedzieliśmy, że każdy z nas musi się wspiąć na wyżyny swoich umiejętności. I tylko w takim wypadku możemy dać radę. Powiedzmy sobie szczerze, wielu skazywało nas na porażkę. Wszyscy, którzy znają się na futsalu, wiedzą w jakim jest miejscu Hiszpania, a w jakim Polska. Nie mieliśmy nic do stracenia. Gdybyśmy przegrali, wszyscy by mówili: ok, przegrali z mistrzami Europy. Ale pokazaliśmy, że się da.
Jesteś kapitanem, strzelasz bramki w najważniejszych meczach. Czujesz odpowiedzialność za tę grupę?
Zdecydowanie tak. Fajnie, że udaje się strzelać bramki w ważnych meczach, ale nie oszukujmy się. Na te bramki pracuje cały zespół. W meczu z Hiszpanią Michał Kubik wypracował całą akcję, ja wykończyłem. Na to też liczą koledzy, podobnie zresztą jak i trenerzy. Zrobiłem, co do mnie należało.
Na kogo chciałbyś trafić w barażu?
Najsilniejsza jest Chorwacja, a każda inna drużyna jest w naszym zasięgu. Ale teraz to nie ma znaczenia. Po meczu z Hiszpanią chłopcy uwierzyli w to, że jesteśmy w stanie zagrać z każdym na wysokim poziomie. Na kogo nie trafimy, to i tak te mecze będą trudne. Czekamy na losowanie, jesteśmy zmotywowani i obojętnie kto to będzie, nie pozwolimy sobie na taką wpadkę, jak w pierwszym meczu turnieju z Serbią.
Święta będą chyba wyjątkowo radosne?
Awans do baraży, z drużyną klubową FC Toruń mamy nadzieje na trzecie miejsce po sezonie zasadniczym, które już w weekend możemy sobie zapewnić... To mogą być bardzo udane Święta. Wszystkim kibicom piłki w naszym kraju również tego życzę!
Rozmawiał Tadeusz Danisz