Aktualności
[WYWIAD] Błażej Korczyński: Nie udźwignęliśmy tego turnieju
Porażka 2:3 z Gruzją, przegrana 1:2 z Finami. Nie tak miał wyglądać ten turniej eliminacyjny...
Straciliśmy wszystkie pięć bramek ze stałych fragmentów gry. Nie da się wymyślić obrony idealnej na stałe fragmenty, trzeba po prostu mieć maksymalne zaangażowanie i koncentrację. W obu meczach wychodziliśmy na prowadzenie, wystarczyło poczekać aż rywal będzie musiał zaryzykować, i wtedy go kontrować. Ale my do tego momentu nie dotrwaliśmy w ani jednym meczu, ani w drugim. Traciliśmy koncentrację zaraz po zdobyciu bramki. Trzeba się więc pakować.
Rywale sprowadzili nas na ziemię?
Nie zgadzam się. W meczu z Finami oddaliśmy 60 strzałów, rywale 30. My mieliśmy 19 celnych, oni 9. Graliśmy więc w defensywie dobrze. Oni wybili 50 piłek po autach. My próbowaliśmy konstruować grę, mieliśmy dużo mniej strat. Bardziej chcieliśmy wygrać, co dało nam prowadzenie. Nie zostaliśmy sprowadzeni na ziemię grą.
Zabrakło jednak tej „kropki nad i”
Oczywiście, wynik nas w pewien sposób sprowadził na ziemię. Ja wiedziałem, że to jest ciężka grupa i równie dobrze możemy zdobyć sześć punktów, jak i pokusić się o dziewięć, ale także skończyć rywalizacje z zerem. Tak niestety jest. Kończy to pewien etap tej reprezentacji.
Z Finlandią gra wyglądała trochę lepiej niż przeciwko Gruzji.
W piątkowym meczu byliśmy bardziej agresywni w obronie, bardziej chcieliśmy, byliśmy bardziej kreatywni, ale to nie jest naszą silną stroną. Na tyle może nas dzisiaj stać. W meczu z Gruzją mieliśmy sytuację na 3:1, z Finami w dziesiątej minucie drugiej połowy straciliśmy bramkę. Zabrakło kilku minut, by to Finowie musieli się otworzyć, wycofać bramkarza. Wtedy my moglibyśmy kontrować. Ale do tego momentu nie doprowadziliśmy.
Poszukajmy przez chwilę indywidualnych pozytywów. Gra Sebastiana Leszczaka w meczu z Finlandią?
Tak, zagrał bardzo dobry mecz. Sebastian przez długi czas miał problem z ofensywą, w meczu z Finami zagrał jednak super. Dużo rozmawiałem z nim na ten temat, nie popełnia już wcześniejszych błędów. Sebastian ma takie inklinacje, że tu „zaśpi”, tu zostawi kogoś za plecami. W meczu z Finami odpalił. Chwała, że zagrał super mecz. Ale jeden Sebastian na poziomie międzynarodowym to trochę za mało na całą reprezentację. Reszta turnieju nie dźwignęła. Może ktoś uważać, że są lepsi zawodnicy, ale ja uważam, że to jest nasza optymalna czternastka lub optymalna pasująca do tej koncepcji.
Teraz, mądrzejszy o wyniki dwóch meczów, dokonałby pan zmian w kadrze?
Broniłbym tezy, że to jest materiał ludzki, który bym wybrał raz jeszcze. Nie zrobiłbym żadnych roszad. Jeżeli zawodzą tacy gracze jak Mikołaj Zastawnik, czy Robert Gładczak czyli ostoja naszej defensywy lub Tomasz Kriezel – w ten sposób straciliśmy cztery bramki w turnieju, to na kim mamy się oprzeć... To nie byli zawodnicy, którzy grali pierwszy turniej. Po Elblągu i barażach byli chwaleni, po Słowenii i mistrzostwach Europy. To są ci sami zawodnicy, nie było w kadrze za dużo zmian. Nie wiem czy to kwestia braku koncentracji, zbyt duża pewność siebie, czy zbyt duża bojaźń.
Fizycznie zawodnicy dobrze wyglądali?
Mogli wyglądać lepiej, ale nie wyglądali źle. Wytrzymali trudy tych meczów, ale to też nigdy nie było naszą silną stroną.
Gdzie jest nasze miejsce w europejskim futsalu? W gronie dwunastu najlepszych drużyn na niedawnych mistrzostwach Europy, czy raczej w preeliminacjach do których za chwilę przystąpimy?
Drugi, trzeci koszyk eliminacyjny. Finowie grali preeliminacje z Mołdawią, wszyscy zakładali, że to właśnie Mołdawia trafi do nas do grupy. Stało się inaczej. Uważam, że graliśmy turniej jako drużyna z drugiego koszyka z dwiema reprezentacjami z trzeciego, czyli Gruzją i Finlandią. Obie mają już jakąś klasę, są na fali wznoszącej. Wiedzieliśmy o tym. Ale nie usprawiedliwiam tym naszych wyników. Nie graliśmy z super zespołami. Graliśmy z reprezentacjami z naszego poziomu, Nie utrzymaliśmy presji, a powinniśmy, bo mieliśmy wsparcie fanów. Wszystko było w naszych rękach, tego nie udźwignęliśmy i nie kopnęliśmy.
W niedzielę mecz z Hiszpanią.
Strasznie ciężkie zadanie przed nami. Psychicznie trzeba się podnieść, ale gramy przed własną publiką, chcemy zafundować kibicom trochę radości.
Rozmawiał Tadeusz Danisz