Aktualności
Polscy futsaliści po pierwszym barażu z Węgrami. „Przypieczętować awans w rewanżu”
Z lekkim uczuciem niedosytu, ale jednocześnie z nadzieją na szczęśliwy finał wrócili do domów reprezentanci Polski w futsalu. Pierwszy mecz barażowy o awans do finałów mistrzostw Europy biało-czerwoni przegrali na wyjeździe z Węgrami 1:2, ale w zanadrzu mają jeszcze rewanż w Koszalinie. – I kto wie, czy ta jedna bramka zdobyta w pierwszym meczu nie będzie kluczowa – zastanawia się bramkarz naszej reprezentacji Michał Kałuża.
– Po takim meczu, dobrej grze i minimalnej porażce 1:2, jakie pierwsze odczucia towarzyszyły Tobie i kolegom?
– Z jednej strony umiarkowany optymizm, ale jednak bardziej niedosyt. Zwłaszcza po drugiej połowie, w której to mieliśmy więcej klarownych sytuacji aniżeli nasi rywale. Oczywiście Węgrzy też mieli okazje, ale to my byliśmy bliżsi zmiany wyniku i remisu. Wynik 2:2 by nas w pełni satysfakcjonował, ale ta jedna bramka w perspektywie rewanżu może też wiele dać, może być kluczowa.
– Ty miałeś chyba najwięcej pracy pod koniec pierwszej połowy, gdy to rywale stworzyli sobie kilka naprawdę groźnych sytuacji.
– Zgadzam się. Po przerwie Węgrzy sporadycznie zagrażali już naszej bramce, a nie były to już też stuprocentowe sytuacje. Sami też graliśmy bardzo dobrze, cały czas skoncentrowani. Bramkę straciliśmy z karnego, którego de facto nie było. I tak jak w drugiej połowie w defensywie musimy zagrać przez całe 40 minut w rewanżu. W pierwszej połowie byliśmy natomiast chyba trochę sparaliżowani. Szybko też złapaliśmy pięć fauli, co też nie jest komfortowe.
– Właśnie, z czego wynikała ta różnica w Waszej grze w pierwszej i drugiej połowie wtorkowego meczu?
– Wszystko po trochu. Stawka spotkania, lekki stres związany z tym, żywiołowa publika, potem jeszcze doszły te faule. I nawet gdy już poczuliśmy się pewniej na parkiecie, to nie mogliśmy grać swojego futsalu, bo mieliśmy w głowie te przewinienia. Ale też nie było jakiegoś totalnego paraliżu, bo jednak staraliśmy się grać swoje.
– Sytuacje z rzutem karnym i ręką oglądałeś?
– Tak, jak pewnie każdy. Mogło tego nie być, ale to już się wydarzyło, nie ma co do tego wracać. Węgrzy wykorzystali, my musimy analizować nasze błędy w defensywie, chociażby przy pierwszej bramce, bo została ona zdobyta w sposób prawidłowy. Również w ataku jest pewnie co poprawiać. Dwa tygodnie przed nami i musimy zrobić ten awans. Węgrzy są w naszym zasięgu, jeżeli nie jesteśmy po prostu od nich lepsi.
– Rywale w tym spotkaniu czymś zaskoczyli?
– Nie, raczej nie. Wiedzieliśmy co mają grać i tak właśnie się zachowywali. Wiedzieliśmy, że mają silnego pivota, na niego ukierunkowana jest gra i tak też to wyglądało. Zobaczymy jak będzie w rewanżu, bo na pewno będą analizować teraz zarówno siebie, jak i naszą grę. Może wymyślą coś nowego. Ja uważam, że powinniśmy jednak przypieczętować w Koszalinie awans. Może wynik 1:2 jest trochę złudny, ale ja co do rewanżu mam dobre przeczucia.
– Co trenerzy mówili „na gorąco” po meczu?
– Nie było żadnych analiz, czy konkretnych rozmów. Trenerzy nas trochę uspokajali, bo byliśmy jednak rozgoryczeni końcowym wynikiem. Zasługiwaliśmy na remis i stąd ta nasza gorycz, ale trenerzy powtarzali, że powinniśmy przyjąć tą jedną zdobytą na wyjeździe bramkę. Dobrze, że ostatecznie nie było 3:1, bo Węgrzy w końcówce mieli również sytuacje. A taka dodatkowa stracona bramka zapewne spowodowałaby, że powietrze by z nas uszło, a dwie bramki do odrobienia znacznie pogorszyłyby sytuację.
– Węgierscy kibice zrobili wrażenie?
– Na pewno ich doping trochę przeszkadzał w komunikacji z kolegami, zwłaszcza w pierwszej połowie, gdy mieliśmy bramkę pod ich sektorem. Na początku może ich wrzawa trochę wiązała nam nogi, ale ogólnie nie sparaliżowało nas to. Generalnie wszystko na miejscu było bardzo fajnie zorganizowane. Zostaliśmy dobrze przywitani, na pewno gospodarzom nalezą się za to brawa. Oby więcej takich spotkań.
– Teraz chwila odpoczynku i rewanż.
– Środa była tylko dniem wolnym od treningów w klubie. Od czwartku wracam na halę. W niedzielę czeka mnie bowiem z Rekordem Bielsko-Biała mecz o Superpuchar Polski przeciwko Cleareksowi Chorzów. Zapowiada się bardzo ciekawe otwarcie sezonu. A w następny piątek początek zgrupowania w Koszalinie przed rewanżem.
Rozmawiał Tadeusz Danisz