Aktualności
[FUTSAL] Ucztę dla fanów futsalu czas zacząć. Na początek starcie Polski z Rosją!
Siedemnaście lat kibice w Polsce czekali na występ reprezentacji w mistrzostwach Europy w futsalu. Po nieudanym starcie w Moskwie szansa na historyczne zwycięstwo pojawi się w słoweńskiej Ljubljanie. Zadanie nie będzie jednak łatwe, bo nasi grupowi rywale nie wyobrażają sobie powrotu do domu już po pierwszej rundzie. Rosja jest aktualnym wicemistrzem Europy i wicemistrzem świata, Kazachstan był rewelacją ostatnich kontynentalnych zmagań. – Trafiliśmy najgorzej jak mogliśmy, bo są to ekipy, z którymi zawsze grało nam się wyjątkowo źle. Reprezentacje te praktycznie się nie mylą, musimy wznieść się na wyżynę swoich umiejętności, by pokusić się o niespodziankę – mówi Roman Sowiński, który w 2001 roku prowadził biało-czerwonych w Rosji.
Jak przyznaje były trener reprezentacji Polski, decydujący był wówczas pierwszy mecz. – Przegraliśmy z Chorwacją. Towarzyszył nam stres i później już musieliśmy gonić rywali. Nie udało się... – wspomina. Dzisiaj sytuacja wydaje się o tyle bardziej pogmatwana, bo w grupie rozgrywa się tylko dwa mecze. – Z drugiej jednak strony do ćwierćfinału awansują dwie drużyny, porażka w jednym spotkaniu niczego jeszcze nie przekreśla – dodaje. Sami zawodnicy jednak nie chcą kalkulować. – Chcemy w każdym spotkaniu zagrać jak najlepiej, zobaczymy, co to da.
Jak trudne zadanie czeka nas w Słowenii pokazuje bilans dotychczasowych spotkań z najbliższymi rywalami. Z Rosją rozegraliśmy do tej pory 10 meczów, tylko raz wygraliśmy, w towarzyskim spotkaniu w 2005 roku 3:2. W dwóch ostatnich spotkaniach trzy lata temu nie zdobyliśmy ani jednej bramki, tracąc aż dwanaście. Z Kazachstanem graliśmy do tej pory jedynie w barażach mistrzostw świata w 2016 roku. Na własnym terenie zremisowaliśmy 1:1, na wyjeździe przegraliśmy 0:7. – Od tamtych meczów wiele się jednak zmieniło, przede wszystkim w naszym zespole. Jesteśmy już inną drużyną, lepszą piłkarsko, ale też dużo pewniejszą na parkiecie – uspokaja Dominik Solecki.
Reprezentanci Polski przylecieli na Słowenię w niedzielę. W poniedziałek, podczas oficjalnej konferencji z przedstawicielami mediów, mieli okazję spotkać się ze wszystkimi uczestnikami mistrzostw Europy. To był jednak tylko przedsmak emocji, które rozpoczną się we wtorkowy wieczór. Wiadomo, że w meczu z Rosją nie będzie mógł zagrać Tomasz Kriezel, pozostali zawodnicy są zdolni do gry. – Niczego nam nie brakowało przez ostatnie dwa tygodnie, mogliśmy w spokoju przygotowywać się do tego najważniejszego wydarzenia. Jesteśmy gotowi – mówi trener naszej reprezentacji, Błażej Korczyński.
Słoweński turniej, z jeszcze jednego powodu, zapowiada się wyjątkowo. Już po raz ostatni zostanie rozegrany w cyklu dwuletnim. Kolejne finały mistrzostw Europy, wedle zapowiedzi UEFA, mają odbyć się w 2022 roku i zgromadzić na starcie 16 drużyn. – To szansa dla takich reprezentacji, jak nasza. A czterozespołowe grupy również dają większe możliwości – dodaje Sowiński.
Mistrzostwa Europy będą rozgrywane w stolicy Słowenii, w Arena Stožice. Codziennie, od wtorku, będą odbywały się dwa mecze. Dwanaście drużyn, podzielonych na cztery grupy, w pierwszej fazie rywalizować będzie do niedzieli, 4 lutego. W poniedziałek rozpocznie się faza ćwierćfinałowa. – To jest nasz cel, chcemy zostać na drugi tydzień zmagań – mówi Michał Widuch, drugi bramkarz naszej reprezentacji.
Finał i mecz o trzecie miejsce zaplanowano na sobotę, 10 lutego. Wśród faworytów do złota wymienia się przede wszystkim drużyny Rosji, Hiszpanii i Włoch – jedyne zresztą reprezentacje, które mają w swojej kolekcji tytuł mistrzów Europy.
Tadeusz Danisz