Aktualności
[FUTSAL] Punkt na początek. Polska zremisowała z mistrzem Europy!
Scenariusz na spotkanie z obrońcą mistrzowskiego tytułu nie był dla nikogo żadną tajemnicą już na długo przed samym meczem. To rywale mieli dominować na parkiecie, biało-czerwoni zaś chcieli szukać swoich szans przede wszystkim w szybkich kontrach, a kluczem do sukcesu miała być również ofiarna i konsekwentna gra w defensywie.
Założenie selekcjonera reprezentacji Polski, Błażeja Korczyńskiego okazało się słuszne nie tylko w kwestii pomysłu na to spotkanie. – Takie sytuacje kreują bohaterów – mówił o wielu absencjach kilka dni temu selekcjoner. Jednym z tych, który otrzymał swoją szansę wobec nieobecności innych był Arkadiusz Szypczyński, który jeszcze kilka tygodni temu jedynie marzył o grze przeciwko Portugalii. To on w pierwszej połowie otworzył wynik meczu, po wznowieniu gry z boku i próbie uderzenia Mikołaja Zastawnika dołożył głowę.
Początek meczu nie wyglądał jednak najlepiej. Nie minęło pół minuty, a strzegący naszej bramki Michał Kałuża już musiał się wykazać. Portugalczycy mieli przewagę, ale swoją aktywność wykazywali przede wszystkim w strzałach z dystansów. Koronkowych akcji Portugalczyków było niewiele, w czym duża zasługa naszych graczy. Jedyną właściwie taką sytuację rywale mieli po naszym błędzie, gdy po szybkich trzech podaniach przed doskonałą okazją stanął Pany, ale nie trafił w światło bramki.
Biało-czerwoni imponowali zadziornością, a z czasem także coraz śmielej zaczęli grać na połowie rywali. Pierwszy groźny strzał po dziewięciu minutach gry oddał Michał Marek. Jeszcze lepszą okazję miał Zastawnik, ale przeniósł piłkę nad poprzeczką. Dwukrotnie groźnie uderzał w krótkim odstępie czasu także Sebastian Leszczak, a okres dobrej gry naszej reprezentacji został zwieńczony golem. Tuż po trafieniu Szypczyńskiego jeszcze Tomasz Kriezel mógł podwyższyć wynik.
Portugalia grała jednak swoje. Ricardinho, jedna z największych gwiazd światowego futsalu, biegał trochę jakby od niechcenia, gdy jednak przyspieszył, to tylko cudem wybronił jego uderzenie Kałuża, który dzisiaj rozgrywał pięćdziesiąty mecz w kadrze.
Po przerwie Mistrzowie Europy zagrali już szybciej, ale najgroźniejsze sytuacje wypracowali sobie w pierwszych minutach gry. Bliski celu był Miguel Angelo, ale minimalnie się pomylił, niecelnie uderzał także Cardinal. Ale i podopieczni Błażeja Korczyńskiego nie odstawali od rywali. Najbliższy podwyższenia wyniku był Sebastian Leszczak, ale po indywidualnym rajdzie gracz Cleareksu Chorzów przestrzelił.
O bardzo trudnych warunkach, jakie nasza reprezentacja stawiała faworyzowanym gospodarzom, świadczyła także praca, jaką wykonywał na parkiecie Ricardinho. Nie dość, że w drugiej połowie był jednym z najdłużej przebywających na parkiecie graczy, to jeszcze kilkukrotnie w defensywie ratował swoją drużynę wślizgami.
Gdy więc po błyskawicznej kontrze Zastawnik wpakował piłkę do siatki po raz drugi wydawało się, że zwycięstwo jest na wyciągnięcie ręki. Tym bardziej, że po chwili Michał Marek był jeszcze bliski wpisania się na listę strzelców. Ten moment był kluczowy dla losów rywalizacji, ale na korzyść Portugalii. Mistrz Europy zaryzykował bowiem w tym momencie grę z lotnym bramkarzem i błyskawicznie odrobił dwubramkową stratę. W końcówce najwięcej pracy miał Michał Kałuża, ale korzystnego wyniku, z perspektywy całych eliminacji, biało-czerwoni już nie stracili.
Portugalia – Polska 2:2 (0:1)
Bramki: Pedro Cary 37, Tiago Brito 37 - Szypczyński 18, Zastawnik 34
Portugalia: Sousa (Vitor Hugo) – Pedro Cary, Cardinal, Joao Matos, Andre Correia, Ricardinho – Andre Coelho, Miguel Angelo, Jesus, Fabio Cecilio, Erick, Pany Varela, Tiago Brito, Pauleta.
Polska: Kałuża (Błaszczyk) – Zastawnik, Szypczyński, Elsner, Kriezel – Kaniewski, Madziąg, Klaus, Grubalski, Piórkowski, Leszczak, Marek, Wojciechowski.