Decydujące dla losów spotkania było początkowe 30 sekund drugiej odsłony meczu, kiedy to przy stanie 2:1 dla rywali, dwukrotnie strzegącego polskiej bramki Macieja Foltyna pokonał Lukas Resetar. Nasz zespól, co prawda po straconych bramkach miał jeszcze kilka okazji, jednak zabrakło skuteczności. Przewaga Czechów widoczna była już od pierwszych sekund, a prowadzenie objęli już w pierwszej minucie gry, po sprytnie rozegranym rzucie rożnym i trafieniu Romana Maresa.

Właśnie nad stałymi fragmentami gry nasz nowy duet trenerski Andrzej Bianga i Błażej Korczyński prawdopodobnie będzie musiał najbardziej popracować. Nasi rywale ze „stojącej piłki” aż trzykrotnie pokonywali Foltyna. Pod koniec pierwszej połowy ta sztuka udała się również Michalowi Seidlerowi. W końcówce meczu jego wyczyn powtórzył również MIchal Mares. Trafienie tego ostatniego może uchodzić nawet za najładniejszy gol meczu. Po uderzeniu z woleja umieścił on piłkę przy słupku polskiej bramki. Równie ładnym golem popisał się Daniel Krawczyk, który do czeskiej bramki trafił podcinką.

Jeżeli jednak ktoś w naszej drużynie może kłaść się ze świadomością wykonanego zadania, to jest chyba wracający po latach do kadry Rafał Franz, który trafił do siatki rywali w drugiej połowie.

W drugim meczu turnieju Państw Wyszehradzkich Słowacja przegrała z Węgrami 1:3. Już dzisiaj Polska zagra z drużyną Węgier, a jutro podejmiemy Słowaków.