We wtorkowym spotkaniu w Zielonej Górze Polacy od pierwszych minut osiągnęli przewagę. Nie byli jednak w stanie pokonać bramkarza rywali zarówno Łukasz Biel, Dominik Solecki, czy też Tomasz Kriezel. Belgowie również mieli swoje okazje, ale młodziutki Michał Kałuża był na posterunku. Pierwszy na listę strzelców wpisał się dopiero pod koniec pierwszej połowy wracający do kadry Cleverson. W samej końcówce natomiast podwyższył wynik Maciej Mizgajski trafiając do siatki w swoim stylu – strzałem z dystansu po rzucie wolnym.

W drugiej połowie szybko Belgowie odpowiedzieli, ale stracona bramka jeszcze bardziej zmobilizowała naszych reprezentantów. W odstępie niespełna trzydziestu sekund Tomaszowie: Lutecki, a następnie Kriezel pokonywali belgijskiego golkipera. Zwłaszcza to drugie trafienie mogło się podobać kibicom zebranym na hali – wszak bramki zdobywane głową na halach futsalowych nie zdarzają się zbyt często.

Później jeszcze trafił do belgijskiej bramki Lutecki oraz Mizgajski. Podobnie jak w pierwszym przypadku gracz gliwickiego Piasta zamienił na bramkę stały fragment gry. – Ta praca, którą wykonujemy przynosi efekty. To widać już właściwie od początku tego roku. Idzie to w dobrym kierunku i wierzymy w to co robimy – mówił po meczu Mizgajski.

Polska ostatecznie wygrała cały mecz 6:1, a w końcówce były jeszcze okazje na kolejne trafienia. A przypomnijmy rywal prezentuje poziom zbliżony do naszej reprezentacji. – Cieszymy się z tak okazałego zwycięstwa z trudnym rywalem. Początek meczu nie był tak udany, ale z każdą minutą zespół nabierał właściwego rytmu. Wszyscy stanęli na wysokości zadania, cieszy że to nad czym pracujemy na treningach przynosi efekt. Mamy nadzieję, że ta wygrana to dobry prognostyk przed przyszłorocznymi eliminacjami do mistrzostw Europy, które odbędą się w kwietniu – powiedział po meczu trener Andrzej Bianga.