Aktualności
[FUTSAL] Mateusz Madziąg, czyli żołnierz w kadrze powalczy o przepustkę na… EURO
Trudno porównywać obie sytuacje, ale swego czasu Korczyński publicznie „namaścił” na swojego następcę w roli ligowych snajperów… Mikołaja Zastawnika. – On może kiedyś zostać najlepszym ligowym strzelcem – mówił jeszcze nim został pierwszym trenerem reprezentacji. Dzisiaj bez Zastawnika trudno sobie wyobrazić zarówno drużynę narodową, jak i Clearex Chorzów. Zawodnik coraz częściej wzbudza także zainteresowanie zagranicznych klubów.
Gratulacje od selekcjonera
– Na razie jeszcze nie odczuwam jakiegoś specjalnego zainteresowania, pan jest pierwszym dziennikarzem, który do mnie dzwoni – uśmiecha się 24-latek. – Słyszałem o słowach trenera Korczyńskiego. Na koniec zgrupowania, po meczach z Portugalią, selekcjoner mi pogratulował, to na pewno pozytywnie działa na człowieka – opowiada, zaznaczając jednocześnie. – Wiem jednak, że nie ustrzegłem się także błędów w starciach z Portugalią. Mogłem zagrać lepiej. W drugim spotkaniu spisałem się dobrze w defensywie i chciałem też pomagać z przodu. W pierwszym meczu skupiałem się tylko na obronie. Generalnie uważam, że jako reprezentacja zaprezentowaliśmy się w drugim spotkaniu lepiej – zaznacza.
Madziąg po pierwszych konfrontacjach w kadrze był chwalony między innymi za spokój zachowywany na parkiecie. To wyróżnił w jego zachowaniu między innymi selekcjoner. – Jestem zawodnikiem, który bardzo wczuwa się w mecz, ale jednak starałem się opanować emocje. Tak, by nic mnie nie rozproszyło, żadne decyzje sędziów czy głupi błąd. Trener powtarzał nam na odprawie, że liczy się koncentracja, skupiałem się więc tylko na meczu – mówi nasz bohater, który przyznaje, że w jego sytuacji, jak i kilku innych reprezentacyjnych debiutantów, mecze bez kibiców i wsparcia fanów były może nawet… lepszym rozwiązaniem. – Rozmawialiśmy na ten temat po ostatnim gwizdku. W Portugalii pewnie kilka tysięcy fanów uprzykrzałoby nam życie, trudniej byłoby opanować nerwy. Na pustej hali słyszeliśmy również wskazówki, jak rywale rozgrywają rzuty rożne, którą nogą. To pomagało – dodaje.
Mecze z Portugalią, chociaż wyniki były bardziej na korzyść rywala, możemy traktować jako dobry prognostyk przed kolejnymi potyczkami eliminacji mistrzostw Europy z Norwegią i Czechami. – Dla mnie to w ogóle nowe przeżycie i moje największe doświadczenie sportowe. Mogłem zagrać z top rywalami. Widać, że oni trenują futsal od małego, ale ja starałem się jak najszybciej opanować stres i podchodzić do tego w ten sposób, że jestem dumny, że gram przeciwko Portugalii. Te spotkania otworzyły mi oczy, wiem, że warto trenować, a po słowach selekcjonera jestem teraz pewien, że dobrze zrobiłem stawiając na futsal – wyznaje Madziąg.
Debiutancki sezon w ekstraklasie
Jeszcze kilka miesięcy temu nazwisko Mateusza Madziąga w środowisku futsalowym było mało komu znane. Latem z drużyną LSSS Team Lębork awansował do futsalowej elity, wtedy dostał okazję zaprezentować się szerszej publiczności. Powołania do reprezentacji Polski na pierwsze mecze eliminacyjne mistrzostw Europy jednak się nie spodziewał. – Nie miałem wcześniej okazji rozmawiać z trenerem Korczyńskim, nie było żadnych znaków świadczących o tej nominacji – mówi 24-latek, dla którego był to absolutnie pierwszy kontakt z trykotem reprezentacyjnym.
Madziąga przygoda futsalowa rozpoczęła się 2,5 roku temu. Wcześniej skupiał się niemal wyłącznie na boiskach piłkarskich. – Grywałem jedynie jeszcze w lęborskiej lidze regionalnej w hali – wspomina były zawodnik Pogoni Lębork. Z tą drużyną grał w trzeciej lidze, ale na awans do wyższej klasy rozgrywkowej zabrakło trochę zdrowia, ale i szczęścia. – Umiejętności były, ale czegoś zabrakło... Miałem operację jednego i drugiego kolana – wyznaje Madziąg, który ostatnio grał w czwartoligowym Stolemie Gniewino. – Grywałem tam do marca ubiegłego roku, do początku pandemii. Wtedy postawiłem, po rozmowach z bliskimi, na futsal. Teraz już wchłonęła mnie gra w hali. Oglądam mecze, śledzę wyniki naszych rywali. Rozmawiamy ze znajomymi na temat futsalu – zdradza.
Przed obecnym sezonem Madziąg miał jeszcze oferty z klubów piłkarskich, nawet z trzeciej ligi, zdecydował się jednak już definitywnie na halę. – Nie dałbym rady tego godzić – tłumaczy. – Mecze reprezentacyjne pokazały, że to był dobry wybór – dodaje 24-latek, który w tym sezonie w futsalowej elicie zdobył 11 bramek. – Dla nas wszystkich w klubie to debiutancki sezon w elicie, poznajemy rywali. Nie wiedzieliśmy czego się spodziewać, ale stać nas na jeszcze więcej. Patrzymy na pewno w górę, a ja nie stawiam sobie żadnego konkretnego celu bramkowego – mówi kadrowicz, który ze swoją drużyną trenuje trzy razy w tygodniu, jednak również stara się rozwijać indywidualnie. – W wolne dni chodzimy z chłopakami na siłownię, staram się być aktywny codziennie – wylicza.
Zawodowy żołnierz spod Słupska
Wracamy jeszcze do wspomnianej na wstępie konferencji prasowej Błażeja Korczyńskiego. Selekcjoner jako przykład braku ruchów transferowych między klubami, co może wpływać na rozwój całego futsalu, podał właśnie osobę naszego rozmówcy, na co dzień zawodowego żołnierza. – Nawet gdyby pojawiła się bardzo dobra oferta z innego polskiego klubu, to zapewne Mateusza będzie ciężko przekonać do zmiany, bo on jest związany z tym terenem, nie tylko z samym klubem. Ciężko jest wszystko porzucić i wyjechać na drugi koniec kraju, jeżeli chodzi o futsal – argumentował selekcjoner.
– Trener ma tutaj rację. Musiałbym grubo się zastanowić nad każdą taką decyzją, bo pogram jeszcze pewnie kilka lat, a potem trzeba układać sobie życie w inny sposób – mówi futsalowiec, który pochodzi z Lęborka. Na co dzień Madziąg jest zawodowym żołnierzem, pracuje w jednostce pod Słupskiem. Kilkanaście razy w miesiącu pełni służbę dyżurnego w biurze przepustek. – Zawsze wojsko to było dla mnie swego rodzaju powołanie. Misja. Dzisiaj na pewno reżim wojskowy również pomaga, jeżeli chcę czynnie uprawiać sport – mówi Madziąg.
Dobre występy reprezentacji Polski w meczach z Portugalią odbiły się szerokim echem nie tylko w środowisku sportowym, ale także w garnizonie. – Po pierwszym meczu, a nawet po drugim, który przecież przegraliśmy, spotkałem się z pozytywnymi reakcjami. Koledzy przysyłali wiadomości, gratulowali. To na pewno pozytywny kop na kolejne miesiące – mówi kadrowicz, który nie ukrywa, że na tym nie zamierza poprzestać. – Moim celem jest wyjazd na przyszłoroczne mistrzostwa Europy. To będzie spełnienie marzeń, nie jedzie przecież tam byle kto. Będę godnie reprezentował nasz kraj… i wojsko – zakończył Madziąg.
Tadeusz Danisz