Aktualności
[FUTSAL] Jedziemy na EURO! Wielki mecz Polaków w Koszalinie!
Niesieni głośnym dopingiem Polacy już w pierwszych sekundach wtorkowego meczu przeprowadzili prawdziwy szturm na węgierską bramkę. Najpierw próbował Mikołaj Zastawnik, w trzeciej minucie natomiast Dominik Solecki. Węgrzy jednak nie popełnili błędu Polaków z pierwszego meczu i starali się rewanżować tym samym, wysoko podchodząc pod bramkę Michała Kałuży.
Hala w Koszalinie odfrunęła w szóstej minucie. W ciągu kilkunastu sekund dwukrotnie na listę strzelców wpisał się „młody żonkoś” Rafał Franz, który w sobotę zmienił stan cywilny. Najpierw z bliska wpakował piłkę do siatki po dograniu z linii bocznej Roberta Gładczaka, a później po przejęciu piłki i podaniu od Soleckiego dopełnił formalności strzałem pod poprzeczkę.
Węgrzy takim obrotem sprawy się nie załamali. Horvath po indywidualnej akcji strzałem pod poprzeczkę zdobył w dziewiątej minucie gola kontaktowego, a już wcześniej było gorąco pod naszą bramką po uderzeniu Drotha. Problemów Kałuży przysporzył także Trencsenyi.
Wtorkowy mecz zupełnie nie przypominał pierwszego barażu. Obie ekipy grały otwarty futsal – kolejnych bramek szukał Franz, groźnie uderzali także Michał Kubik i Zastawnik. Najlepszą okazję miał jednak Tomasz Lutecki. I gdy wydawało się, że kolejne trafienia dla naszej kadry są tylko kwestią czasu, błąd w rozegraniu popełnił Kałuża, co wykorzystał Droth, trafiając do pustej siatki. Na domiar złego w 17. minucie za faul drugą żółtą kartkę ujrzał Franz.
Mimo ogromnych tarapatów, w jakich w końcówce znaleźli się biało-czerwoni, najpierw Marcin Mikołajewicz, a następnie Zastawnik mogli wyprowadzić w ostatnich sekundach naszą kadrę na prowadzenie. Sytuacjami gospodarzy z pierwszej połowy można by obdzielić kilka spotkań, ale paradoksalnie po 20. minutach gry Polacy byli od ME dalej niż po pierwszym meczu.
Drugą połowę lepiej rozpoczęli Węgrzy. Próbowali zaskoczyć Kałużę strzałami z dystansu, natomiast nasi zawodnicy przypominali jakby oszołomionych końcówką pierwszej połowy. Brakowało nam też szczęścia. Po rzucie wolnym Kriezela najpierw minimalnie niecelnie dobijał Mikołajewicz – piłka zatrzymała się na słupku – a następnie Solecki – trafił w poprzeczkę. Bliski powodzenia po drugiej stronie natomiast był Droth.
W 26. minucie próby biało-czerwonych przyniosły efekt. Po strzale Kubika z bliska piłkę wepchnął do siatki Sebastian Wojciechowski. W kolejnych minutach próbowali kolejni zawodnicy, którzy bądź to w pierwszej połowie nie grali (Przemysław Dewucki) lub też nie mieli swoich okazji (Tomasz Kriezel). Niebezpiecznie jednak było i pod naszą bramką, gdy David próbował zaskoczyć naszego bramkarza.
Hala wybuchnęła jednak prawdziwą eksplozją, gdy w 32. minucie Kubik ze stoickim spokojem podcinką „a la Tomasz Frankowski” dał nam ponownie dwubramkowe prowadzenie. Na dodatek chwilę później czerwoną kartkę ujrzał Komaromi. Grę z przewagą jednego zawodnika wykorzystał Kubik. Węgrzy w ostatnich minutach rzucili się do szaleńczych ataków – wycofali bramkarza – co wykorzystał jeszcze Solecki. Dwie bramki dla naszych rywali nie zmieniły końcowego wyniku – Polacy jadą na przyszłoroczne EURO do Słowenii!
Proszę Państwa! Po 17 latach reprezentacja Polski w futsalu zagra w finałach Mistrzostw Europy!!!!!!🇵🇱🏆
— Łączy nas piłka (@LaczyNasPilka) 26 września 2017
Brawo Polacy! Wielkie gratulacje!👏 pic.twitter.com/IyO6Evm4z3
Polska – Węgry 6:4 (2:2)
Polska – Węgry 6:4 (2:2)
Bramki: Franz 6, Franz 6, Wojciechowski 27, Kubik 32, Kubik 34, Solecki 36 – Horvath 9, Droth 14, 40, Hosszu 36
Polska: Kałuża – Zastawnik, Lutecki, Mikołajewicz, Kriezel – Widuch, Kubik, Dewucki, Gładczak, Mizgajski, Solecki, Franz, Elsner, Wojciechowski.
Węgry: Toth – Droth, Harnisch, Nemeth, Klacsak – Alasztics, David, Komaromi, Trencsenyi, Horvath, Rabl, Hosszu, Gal, Nagy.
Tadeusz Danisz, Koszalin