Aktualności

[FUTSAL] Dominik Solecki: Nie czujemy presji przed mistrzostwami Europy

Reprezentacja11.01.2018 

Mimo 27 lat jest jednym z bardziej doświadczonych zawodników w reprezentacji Polski w futsalu. Dominik Solecki – bo o nim mowa – brał już udział w eliminacjach mistrzostw Europy czy też świata. Teraz stoi przed szansą debiutu, podobnie jak i jego koledzy, na tak wielkiej imprezie. – Nie chcemy bynajmniej tylko zaliczyć pobyt na Słowenii. Liczymy na wyjście z grupy – mówi odważnie zawodnik Red Dragons Pniewy.

Jak forma w przededniu ostatniego reprezentacyjnego zgrupowania?

Obecnie jest dobra. Od końca listopada miałem cięższy okres, w związku z problemami w moim poprzednim klubie. W dwóch ostatnich meczach jesienią w ogóle nie zagrałem, trochę odbiło się to na mojej dyspozycji. W potyczkach ze Słowenią nie czułem się najlepiej, w grudniu przeprowadziłem się do Poznania, zmieniłem barwy klubowe i zacząłem mocniej trenować. Od spotkań z Gruzją było już lepiej. W tym okresie zacząłem trenować z drużyną Red Dragons Pniewy. Dzisiaj mogę być zadowolony z siebie, w ostatnim meczu ligowym z Pogonią 04 Szczecin czułem się dobrze piłkarsko i kondycyjnie, zdobyłem bramkę, szybko także przyswoiłem sobie taktykę trenera Łukasza Frajtaga w Pniewach, bo pamiętam ją trochę jeszcze z poprzedniej gry w tym klubie. Czuję się coraz silniejszy.

To zamieszanie ze zmianą barw klubowych w jakiś sposób na ciebie wpłynęło?

Z pewnością całe to zamieszanie wpłynęło na mnie negatywnie. Dzięki Łukaszowi Frajtagowi i Rafałowi Gnybkowi z Pniew, sprawy moje szybko się potoczyły. Bardzo dobrze zostałem przyjęty w Red Dragons Pniewy, umożliwili mi u siebie grę, obdarzyli zaufaniem i za to jestem im wdzięczny. Jestem z takiego ruchu bardzo zadowolony, bo miałem jesienią cięższe chwilę, zarówno pod względem sportowym, ale i psychicznym. Latem zmieniłem klub, po kilku miesiącach w Małopolsce zanosiło się na kolejną zmianę, to na pewno nie jest komfortowa sytuacja. Dzięki włodarzom z Pniew udało się to wszystko szybko załatwić. Teraz czuję się dobrze, a klub chyba też na tym zyskał. Odzyskałem też spokój psychiczny.

W kontekście przygotowań i startu w ME ta ostatnia kwestia jest chyba nie mniej ważna niż przygotowania stricte fizyczne.

Dokładnie. Dlatego zależało mi, by jak najszybciej załatwić kwestię mojej przyszłości. Widziałem w pewnym momencie, że drużyna ze Słomnik chyba nie da rady, mieliśmy raptem dwie jednostki treningowe w tygodniu, więc musiałem podjąć błyskawiczną decyzję. Dzięki trenerowi Łukaszowi Frajtagowi od grudnia mogłem trenować w Pniewach, to była jedyna słuszna decyzja. To był ciężki miesiąc, ale fajnie, że się udało go przepracować solidnie. I mogę teraz powiedzieć, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło...

W tym roku twoje przygotowania w trakcie przerwy zimowej wyglądały inaczej aniżeli rok, czy dwa lata temu?

Każdy dostał indywidualne zadania, rozpiskę od trenerów reprezentacji Polski. Fizjoterapeuta Adrian Pudołek przygotował nam plan treningowy, zarówno na drugą połowę grudnia, jak i na początek stycznia. Każdy musi swoją robotę zaliczyć, również na siłowni, tak by przyjechać na najbliższe zgrupowanie z odpowiednią bazą tlenową i siłową.

W święta nie było więc laby?

Nie. W każdy, również w świąteczny dzień ponad godzinkę czasu trzeba było poświęcić na zajęcia. Były biegi interwałowe plus rozgrzewka, do tego jeszcze ćwiczenia rozciągające. Plan do wykonania na siłowni, ale również biegowy. W Pniewach w tym okresie nie trenowaliśmy chyba tylko w pierwszy i drugi dzień Świąt, ale i tak trenowałem indywidualnie. Bieżnia, siłownia. Nie było bynajmniej leżenia i zajadania się, ale z dietą to chyba w reprezentacji nikt nie ma problemu.

Rodzina nie miała problemów z tym, że musiałeś trenować w święta?

Uważam, że to kwestia rozsądnego zaplanowania dnia. Był czas na treningi, ale był też na spotkania z bliskimi. Można wszystko pogodzić.

W poprzednich latach można było sobie bardziej pofolgować.

Teraz na pewno obciążenia są większe, wtedy okres świąteczny był takim luzem i czasem rozbratu z futsalem. Mentalnie przygotowywaliśmy się do ligi, obecnie sytuacja jest zgoła inna. Ale każdy jest świadomy co nas czeka na przełomie stycznia i lutego. Nie chcemy w Słowenii zaliczyć tylko imprezy, rozegrać wyłącznie dwóch spotkań. Chcemy wyjść z grupy, pokazać się.

Jeszcze odnośnie bliskich. Wiem, że Twoja dziewczyna Justyna również mocno „żyje” futsalem. Wspólnie rozpracowujecie rywali grupowych?

Tak, Justyna żyje futsalem, mistrzostwami, podobnie jak ja, nie może się doczekać. Zawsze rozmawiamy przed spotkaniem, jak i po meczu o samym występie. Ja jednak jestem takim typem człowieka, że najlepiej przygotowuje się do meczu w ciszy, w spokoju. Lubię poukładać w głowie sobie różne tematy, najlepiej sam się skupiam na tym, co mnie czeka. Tak się najlepiej motywuje, podobnie jest z analizami. Ale o każdym meczu również rozmawiamy, Justyna zresztą całej kadrze bardzo kibicuje.

Mentalnie przygotowujesz się już do tego turnieju?

Nie jest tak, że nie myślimy o tym, w ciągu dnia kilka razy przewija się myśl o mistrzostwach, chociaż teraz myślę jeszcze o meczu ligowym. Gdy jest jednak chwila wolnego to oglądam w domu naszych rywali, Kazachstan i Rosję, powoli analizuję sobie naszych grupowych przeciwników i przygotowuję się analitycznie pod ten wyjazd. Każdy z nas chce się dobrze przygotować i coraz częściej zapewne o tym myśli. Ale nie wytwarzamy sobie presji, wiemy na co nas stać, jesteśmy lepszym zespołem niż kilka lat temu i stać nas na niespodzianki.

Co na dzisiaj wiesz o rywalach?

Najwięcej dowiemy się dopiero tuż przed turniejem, w trakcie ostatniego zgrupowania. Do tej pory trenerzy jeszcze nie chcieli nam przekazywać tych informacji, było na to zapewne zbyt wcześnie. Ja natomiast grałem zarówno z Rosją i Kazachstanem. Mam te spotkania nagrane i je sobie czasem odtwarzam. Patrzę jak to wszystko wyglądało, zarówno pod kątem taktyki, czy generalnie gry. Wiadomo, dużo od tego czasu się zmieniło, wcale nie musimy się zagłębiać w tym temacie, ale nie szkodzi sobie przypomnieć tych pojedynków.

Rosja i Kazachstan wysoko nas ogrywały w ostatnich latach.  

Graliśmy z tymi reprezentacjami kilka lat temu, byliśmy w innym składzie, na innym poziomie, każdy z nas czuł się inaczej niż teraz. Teraz jesteśmy silniejsi, każde spotkanie to potwierdza, nie boimy się z nikim grać, czy to Portugalia, czy inne czołowe ekipy. Kiedyś takiej pewności siebie nie mieliśmy, ale to też robią wyniki. Wychodzimy na parkiet z szacunkiem do rywala, ale też sami wiemy na co nas stać. Nie będziemy na mistrzostwach Europy chłopcami do bicia, będziemy chcieli dyktować warunki i zaskakiwać rywali.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności