Aktualności
[FUTSAL] Czas na drugi mecz z Norwegią. „Czekamy na kolejną wygraną”
Wszystko jest spowodowane sobotnim meczem Portugalii z Czechami. Optymalnym rozwiązaniem dla naszej kadry było zwycięstwo mistrzów Europy, ale Portugalia po raz drugi w tych eliminacjach zgubiła punkty. Remis 3:3 oznacza, że do kwietniowych meczów z Czechami najprawdopodobniej przystąpimy bez jakiejkolwiek zaliczki punktowej, o czym mogliśmy myśleć jeszcze kilka dni temu.
Na treningu wchodziło
Dzisiaj jednak w naszym obozie nikt nie myśli o sytuacji w tabeli, jak również o piątkowym spotkaniu. Polska pewnie wygrała z Norwegią 3:0, ale sytuacji na efektowniejsze zwycięstwo było znacznie więcej. – Szkoda tych okazji. Było trochę indolencji strzeleckiej, ale mamy jeszcze kolejne spotkania – mówi selekcjoner naszej reprezentacji, Błażej Korczyński, zwracając również uwagę chociażby na próby Sebastiana Leszczaka. – Na treningu dzień wcześniej w podobnych sytuacjach uderzał trzy na trzy, w meczu jednak nie wychodziło. Kolejnym przykładem jest ta sytuacja z Michałem Markiem, gdzie we dwóch wyszli na bramkarza i niepotrzebnie jeszcze Sebastian odgrywał do kolegi. Leszczak jest takim zawodnikiem, który w takich sytuacjach negatywnie się nakręca, pojawia się frustracja i nie wychodzi. Mamy z tym problem – mówi selekcjoner.
Trener naszej reprezentacji podkreśla, że Polacy w meczu z Norwegią nie chcieli prowadzić gry. – Ciężko bowiem w ataku pozycyjnym zgubić Norwegów. Oni dobrze przesuwają, ciężko się przeciwko nim szuka okazji prowadząc grę. Dopiero w końcówce pod tym względem było lepiej, ale to był też efekt zmęczenia rywala. Szans mieliśmy szukać przede wszystkim w fazach przejściowych, po odbiorze piłki czy szybkim ataku i to się udawało. W ataku pozycyjnym traciliśmy dużo sił – analizuje piątkowy mecz Korczyński.
Tajemna broń na rewanż
Biało-czerwoni zadanie w piątkowe popołudnie wykonali, ale kilka roszad w składzie na poniedziałkowy mecz może zajść. W pierwszym pojedynku z Norwegią na parkiecie pojawiło się tylko dziewięciu zawodników. – Ale za to jakich! – mówi z uśmiechem selekcjoner. – Reszta została schowana jako tajemna broń na drugi mecz. W pierwszym spotkaniu dostali szansę ci, którzy sprawdzili się w meczu z Portugalią. W poniedziałek dostaną szanse kolejni – zdradza trener Błażej Korczyński, który nie skorzystał między innymi z Adriana Citki, Tomasza Luteckiego i Michała Kubika. – Zostali w hotelu, bo w obecnej sytuacji nie ma potrzeby narażać ich na kontakty. Będą gotowi na poniedziałek – wyjaśniał na pomeczowej konferencji selekcjoner. Na trybunach w Łodzi zasiedli natomiast wracający po kontuzji do zdrowia Mikołaj Zastawnik i pauzujący za kartki Krzysztof Elsner.
Bohaterem naszej reprezentacji w piątkowym spotkaniu był Michał Marek. Zdobył dwie bramki, mocno ożywił grę biało-czerwonych, ale jego występ również był mocno niepewny. – W pierwszej połowie Michał nie grał ze względu na drobny uraz. Chcieliśmy go oszczędzić, by się podleczył i zyskał jeszcze trochę czasu przed drugim spotkaniem. Po pierwszej połowie prowadziliśmy jednak 1:0, był to wynik niekomfortowy, więc zdecydowałem, że Michał wejdzie na parkiet. Plan się powiódł, bo Marek dał nam odciążenie, przytrzymywał piłki, które były kierowane do przodu, stwarzał sytuacje, zdobył dwie bramki. Gdybyśmy do przerwy prowadzili wyżej, to z pewnością Michał na pakiecie by się nie pojawił, a tak skorzystaliśmy z furtki, która była – opisuje Błażej Korczyński.
Selekcjoner naszej reprezentacji jest zadowolony z gry kadrowiczów, ale docenia także klasę rywala. Trzeba pamiętać, że Skandynawowie wybiegli na parkiet po raz pierwszy od ponad roku. Dodatkowo grali w Polsce w roli gospodarza. – Norwedzy, gdy im się pozwoli na przechwyty, są w stanie groźnie kontratakować. Mieliśmy nauczkę z przeszłości i chcieliśmy tego uniknąć, bo tak właśnie grali chociażby w preeliminacjach. W piątek nie pozwoliliśmy rywalowi na zbyt wiele. Zwycięstwo do zera musi cieszyć. Chłopcy wykonali założoną pracę – mówił po meczu trener Korczyński.
O bramkach nie rozmawiają
W kontekście rywalizacji o miejsce premiowane wyjazdem na finały mistrzostw Europy, które odbędą się w przyszłym roku w Holandii, nie da się uciec jednak od... liczb. Dzisiaj możliwy bowiem jest nawet taki scenariusz, to co prawda wersja mało prawdopodobna, ale jednak, że trzy reprezentacje zakończą rywalizacje w grupie z identycznym dorobkiem punktowym. – Nie zwracamy na to uwagi – mówi Korczyński. – W pierwszym meczu z Norwegią zrobiliśmy swoje. Wykonaliśmy zadanie, którego wszyscy od nas wymagali. Nie rozmawialiśmy o liczbie bramek. Zrobiliśmy swoje, to krok w drodze do celu – dodaje.
Kolejny krok nasza reprezentacja ma postawić dzisiaj wieczorem. Początek spotkania z Norwegią o godzinie 17:30.
Tadeusz Danisz