Aktualności
[FUTSAL] Błażej Korczyński: Z nikogo nie będziemy ściągać presji, młodzi również dostaną szansę
Jak samopoczucie przed meczem z mistrzami Europy?
Jestem pozytywnie nastawiony. Wszystko wygląda dobrze, przez te kilka dni zgrupowania w Łodzi wykonaliśmy fajną pracę. Mieliśmy dziewięć jednostek treningowych, otrzymaliśmy dużo materiału. W składzie nie brakuje nowicjuszy, mało jest właściwie doświadczonych zawodników, więc trzeba było inaczej pewne akcenty rozłożyć w przygotowaniach, jak i w analizach. Czeka nas mecz z rywalem z najwyższej półki, więc jest się nad kim pochylać. W drużynie są mniejsze i większe urazy, Bartek Nawrat miał problem zdrowotny i musiał opuścić zgrupowanie, nikogo jednak w jego miejsce nie dowołaliśmy, bo stało się to na tyle późno, że mogliśmy „brać” jedynie z listy rezerwowej. Paweł Kaniewski z kolei ma podkręcony staw skokowy, raczej nie zagra w pierwszym spotkaniu, bo potrzebuje kilku dni wolnego.
Czy przy powołaniach były wątpliwości, bo jednak kadra jest dość zaskakująca? W pierwotnych nominacjach znalazło się trzech debiutantów, kilku kolejnych graczy wracało do reprezentacji po dłuższej przerwie.
Zawsze są wątpliwości, gdy wypada i nie ma zawodnika, który był w tym zespole niemal etatowym kadrowiczem. Jest niepewność, były pytania, jak ten, brzydko mówiąc, nowy materiał zareaguje na zgrupowaniu. Dla niektórych tak długie zgrupowanie przed meczem o stawkę jest jednak pierwszym. Na początku byłem ostrożny, przez pierwsze dni, bo jestem bardzo wymagający. Ale to jest fajna grupa chłopaków, wykonali ogromną pracę. Podchodzę więc optymistycznie. Na chwilę obecną jestem zadowolony z tego, jak zawodnicy reagują, jak radzą sobie na parkiecie w treningach i z pracy, jaką do tej pory wykonali.
Kibice, nawet znający dobrze futsalową reprezentację, w piątkowy wieczór rozpoznają kadrowiczów?
W obu czwórkach nie ma obecnie po dwóch graczy, którzy ostatnio grali w tych zestawieniach. Z pierwszej wypadli Michał Kubik i Dominik Solecki, dodatkowo nie ma z nami także Roberta Gładczaka, który uzupełniał ten kwartet jako piąty. Wcześniej był z nimi Michał Marek, ostatnio dołączył Sebastian Leszczak, ale i tak mówimy o dwójce zawodników, która nie jest tak doświadczona, jak pozostali zawodnicy. W drugiej czwórce natomiast nie mamy Tomasz Luteckiego, brakuje również Piotra Łopucha, który także był w tej czwórce przewidywany. We wrześniu w tym zestawieniu był też i trenował Dominik Śmiałkowski, ale jego również nie ma. Mamy więc sporo nowicjuszy w kadrze.
Są między innymi Michał Klaus, Krzysztof Elsner, Arkadiusz Szypczyński czy Bartek Piórkowski. Można mówić, że dwumecz z Portugalią to trochę taka operacja na nowym, nieznanym jeszcze organizmie?
To jest wynikowa pewnych sytuacji, tego nikt nie planował. To się po prostu wydarzyło. Słabsza forma niektórych zawodników, koronawirus, kontuzje, problemy w klubach. Ale my nie mamy zamiaru poddawać się przed meczem. Takie sytuacje, gdy czasem brakuje liderów, kreują następców, nowe postacie. W normalnych okolicznościach niektórzy z tych zawodników może nie dostaliby teraz swojej szansy. Bo jednak zawsze, gdy możesz, wybierasz „ciepłą wodę w kranie”. Myślisz, ci zawodnicy mnie do tej pory nie zawiedli, idziemy dalej więc tym samym rytmem. A tu poniekąd do zmiany jesteś zmuszony, więc już nie zastanawiasz się: X lub Y. Bierzesz, to co jest, kropka. Czasem takie sytuacje tworzą bohaterów.
Może to paradoksalnie lepiej, że młodzi, mniej doświadczeni, wskakują od razu na tak wysokiego konia?
Tak, do stracenia mają zdecydowanie najmniej. Nie jest sztuką przegrać z Portugalią. Gdy nam się nie uda zrobić dobrego wyniku, wszyscy i tak powiedzą, że trudno, w końcu to mistrz Europy. Ogólnie, ta sytuacja jest dla nich dobra. Z drugiej jednak strony presja będzie większa, bo przy tym rywalu nogi na początku spotkania będą mogły się ugiąć, bo stres może im towarzyszyć. Strasznie nie lubię tego słowa, ale młodzi pewnie będą mieć jakieś usprawiedliwienie. Ja tego nie lubię, bo nie lubię ściągać presji z zawodników, bo z presją trzeba sobie radzić, trzeba z nią żyć i wygrywać mecze. Wtedy można być wybitnym sportowcem, kiedy radzisz sobie z presją. Na pewno więc z mojej strony, czy ze strony sztabu, nie będzie głaskania, czy ściągania presji. Jest ogromna mobilizacja, a każdy będzie równo traktowany po słabszym występie.
Młodzi wyczuwają już atmosferę tego piątkowego spotkania, żyją tym pojedynkiem?
Może to dobrze, ale na chwilę obecną jeszcze nie (rozmowa była przeprowadzona we wtorkowy wieczór – przyp. TD.). Może to jest nieświadomość, może nie wiedzą, z kim się zderzą. Ale może to jednak lepiej. Nie będą podchodzić do rywala, jak do kogoś, kto już przed meczem czuje się lepszy. Nieświadomość czasem jest dobra. Część z nich do tej pory grała jedynie na naszym podwórku, to jest jednak trochę inna bajka.
Po rocznej przerwie przed meczem wystąpi jakiś dodatkowy dreszczyk emocji?
Przyznam szczerze, że ja w takiej sytuacji jestem pierwszy raz. Pewnie większość z nas podobnie. Dla mnie, jako trenera, to trudna sytuacja, podobnie zresztą dla chłopaków, reprezentantów Polski. Jest to pewien dyskomfort. Zrezygnowałem z pracy w klubie, bo wiedziałem, że nadchodzi czas eliminacji mistrzostw Europy, chciałem się bardziej poświęcić, a tak naprawdę... nie było możliwości. Nie powiem, że czuję się w obecnych realiach nie wykorzystany, co po prostu brakowało mi pracy. Zgrupowań, przygotowań, treningów... To, że teraz mamy więcej czasu na zgrupowaniu nie wyrównuje tego bilansu. Bo jednak nie byliśmy w rytmie, trzeba najpierw zaskoczyć. Brakuje na pewno takiej normalności, ale też nie mamy na to wpływu, więc staram się nad tym w ogóle nie rozwodzić i przyjmować sytuację, taką jaka jest.
Koronawirus i zdrowotne obostrzenia dają się mocne we znaki w codziennym życiu na zgrupowaniu?
Cały czas jest to obecne, ale chyba już nauczyliśmy się z tym żyć. Pamiętamy o maseczkach, odległościach na odprawach, czy przy stołach na posiłkach. Każdy ma pokój jedynkę w hotelu. Do fizjoterapeutów też już nie idziesz w grupie, tylko jest kolejka zapisana, niczym do lekarza. Czekasz na sygnał, gdy jeden wychodzi, to idzie drugi. Nauczyliśmy się z tym żyć. Same zajęcia nie różnią się w żaden sposób, czy to ze względu na obostrzenia, czy też na tak długą przerwę. Największe zmiany są do momentu przyjścia na obiekt. Jazda w autobusie, z odstępami. Na szczęście cały sport pozostał taki sam.
Dobrze, że eliminacje zaczynamy od dwumeczu z Portugalią?
Chyba dobrze, nie ma co odsuwać takich meczów na przyszłość. Trzeba je rozegrać i starać się wygrać. Każda zdobycz punktowa w tym dwumeczu, zwłaszcza jeżeli będą to punkty w dwóch spotkaniach, będzie szczególnie ważna. Może to być jednocześnie również zdobycz, która w ostatecznym rozrachunku niewiele nam da. Oczywiście, pod kątem mentalnym wielu chłopaków może wzmocnić, dodać im wiary, że dali radę, że postawili się skutecznie mistrzom Europy. Ale jeden remis w jednym meczu z Portugalią nic nie da, jeżeli za chwilę przegramy z Czechami. Najważniejsze będą mecze z naszymi południowymi sąsiadami, ale trzeba też punktować z Portugalią, bo jeżeli Czesi urwą punkty faworytowi, to oni będą mieć handicap.
Kibice mogą więc żyć nadziejami przed rywalizacją z mistrzami Europy, mimo tych trudnych okoliczności?
Jedziemy walczyć o zwycięstwo, chcemy wygrać piątkowe spotkanie. To jest jeden mecz, nie jakiś turniej, w którym nazajutrz znowu gramy. Następny mecz w eliminacjach mamy za pięć dni, więc zdążymy się zregenerować. Nie ma co kalkulować, wychodzimy na jedno spotkanie, w którym trzeba zapieprzać od pierwszej do ostatniej minuty. I zobaczymy, co to da.
Rozmawiał Tadeusz Danisz