Aktualności

[FUTSAL] Błażej Korczyński: Jesteśmy cały czas na etapie doskonalenia

Reprezentacja06.04.2017 
Najważniejszy turniej ostatnich lat – tak określane są przez środowisko futsalowe zmagania kwalifikacyjne o awans do mistrzostw Europy. W Elblągu biało-czerwoni zmierzą się jednak z bardzo trudnymi rywalami: Hiszpanią, Serbią i Mołdawią. Pierwszy mecz z Serbami już w sobotę.

Cały czas trenujecie w składzie piętnastoosobowym, tak jak to miało miejsce w ubiegłym tygodniu w Koszalinie. Jeden z kadrowiczów musi jednak zostać skreślony przed turniejem, kiedy to nastąpi?

Zostajemy w takim składzie do czwartkowego wieczoru – mówi w rozmowie z Łączy Nas Piłka II trener reprezentacji Polski Błażej Korczyński. – Kilku zawodników jest z mikrourazami, a skoro mogliśmy jeszcze zostać w szerszym gronie, to z tego skorzystaliśmy. W czwartek wieczorem musimy natomiast już podać czternastkę turniejową do UEFA.  Na teraz jeszcze nikt nie odpadł, zespół mocno trenuje, na pewno dla kogoś nasza decyzja będzie krzywdząca, bo wszyscy są zaangażowani i są w niezłej dyspozycji.

Dylemat duży?

Raczej pierwsza ósemka jest stabilna. Jest Mikołaj Zastawnik, Tomasz Lutecki, Tomasz Kriezel i Marcin Mikołajewicz oraz Michał Kubik, Dominik Solecki, Robert Gładczak i Rafał Franz. Wszystko rozegra się pewnie między Łukaszem Bielem, Krzysztofem Elsnerem, Wojciechem Pawickim i Michałem Markiem. Jest jeszcze Maciej Mizgajski, ale on jest przygotowywany pod stałe fragmenty gry, pod przewagę. Więc też pewnie nic mu nie grozi.

Jak wygląda sytuacja zdrowotna?

Mikołajewicz ma lekko podkręconą kostkę. Zawodnicy pracowali ciężko w Koszalinie, gdzie dużo było chociażby skakania. Mieli więc po tych zajęciach ciężkie nogi. W meczu z Białorusią było widać z czasem, że nie było już tego powera. Zawodnicy „wypłukali” nogi. W weekend odpoczęli, a w Elblągu jest coraz lżej. Schodzimy z obciążeń, skupiamy się na szybkości i dynamice.

Gdy ostatnio rozmawialiśmy, obawiałeś się trochę o stronę fizyczną naszych reprezentantów. Te obawy były słuszne?

Niektórzy faktycznie po przyjeździe do Koszalina nie prezentowali optymalnej formy. Do tego doszły te ciężkie treningi. Druga kwestia to ich tryb życia. Większość pracuje po osiem godzin, do tego trening, ta codzienna gonitwa i nieregularne jedzenie. A na zgrupowaniu wygląda to trochę inaczej. Nikt ich nie budzi, wstają na śniadanie, wysypiają się. Między treningami wypoczywają, leżą. Mają też mocną suplementację w postaci odżywek. Są ponadto masażyści, fizjoterapeuci. Idą do lodu, idą na basen. Cały czas ich organizm się regeneruje. Niby mają dwa treningi dziennie, ale jednak bardziej wypoczywają na zgrupowaniu niż w domach i podczas pobytu w klubach. To pomaga w tym, by doszli do siebie. 

Koszalin zdał egzamin?

Rewelacja, mieliśmy wszystko przygotowane. Od strony organizacyjnej było wzorowo. Od hotelu przechodziliśmy przez halę. Gdy poprosiliśmy o badania, do hotelu przyjechała pielęgniarka, pobrała chłopakom przed śniadaniem krew i nie musieliśmy nigdzie jeździć. Pokoje do masażu, basen, odnowa, wszystko idealnie przygotowane.

Od strony sportowej również to, co sobie zakładaliście, zostało zrealizowane?

Tak. To co chcieliśmy, w większości zrobiliśmy. Sparing z Białorusią też był pożyteczny. Pokazał nam bardzo wiele niedoskonałości, nad którymi jeszcze pracujemy w Elblągu. Całościowo Koszalin to było bardzo dobre zgrupowanie. 

Po meczu z Białorusią zastanawiałem się – gdy niemal wszyscy się cieszyli – czy Ty czasem nie będziesz trochę kręcił nosem. Czy wysoka wygrana 6:0 trochę nie zamaże naszych pewnych niedoskonałości i nie spowoduje, że sami zawodnicy nie poczują się zbyt pewnie.

Od strony taktycznej ten mecz zdał egzamin. Wyszło co miało wyjść, ten mecz pokazał nam również błędy, które poprawiamy. Znajdujemy się cały czas na etapie budowy i doskonalenia, nie jesteśmy Hiszpanią. I dobrze z jednej strony, że zespół wygrał. Ktoś powie, że zespół mógłby dostać zimny prysznic, że wysoka wygrana nie pomoże w koncentracji itd. Ale czy my musimy zawsze dostawać zimne prysznice? Nie możemy budować pewności siebie? Dostaliśmy zimny prysznic w Tychach i on spowodował, że już trochę niepewności się w nas wkradło. Zagraliśmy tam słabsze mecze z Finami i Słowenią. Zespół trochę nam się posypał – Gładczak miał swoje problemy, „Miki” został poturbowany, Kriezel był kontuzjowany, a Lutecki się zatruł. Improwizowaliśmy. Dostaliśmy zimny prysznic, ale wszyscy mówili – eliminacje są w kwietniu, taka nauka się przyda. Zespół jednak przez takie mecze czuje się mniej pewnie. Wcześniejsze dwie minimalne porażki z Portugalią, ale jednak po dobrzej grze, budowały ten zespół, dobre mecze z Belgią również. To takie poczucie pewności siebie. A teraz gdybyśmy przegrali, powiedzmy jak przed poprzednimi eliminacjami wysoko z Rosją, to by to nam pomogło? Oczywiście, że nie.

Jesteśmy pewni siebie, świadomi swoich błędów również?

Trzeźwość umysłu i poprawianie swoich niedoskonałości to jedno, a budowanie pewności, że na przykład bramkarze nam pomogą, to drugie. Ktoś powie, że w meczu z Białorusią bramkarze nam mocno pomagali. Przecież po to się ich powołuje! Piłkarze ręczni bez Sławka Szmala też swego czasu nic by nie osiągnęli, do tanga trzeba dwojga. Bramkarz jest potrzebny, gdy prowadzisz 3:0, gdy rywal ruszy i będzie miał swoje sytuacje. Tak było w meczu z Białorusią. Natomiast druga kwestia to ta świadomość, która u nas jest. Pamiętam taki mecz na Turnieju Wyszehradzkim z Węgrami, który przegraliśmy 1:3. Graliśmy dobre zawody, wszystkie statystyki dla nas, ale jednak przegraliśmy. Chłopcy po tym meczu byli bardziej pewni siebie, naładowani pozytywnie bardziej niż po tym meczu z Białorusią. Wtedy mówili: „mieliśmy sytuacje, jeszcze raz byśmy z nimi zagrali, to byśmy ich zjedli”. A w Koszalinie mówili: „Michał pobronił, dopuściliśmy ich do sytuacji, gdyby zaraz po przerwie było 3:2, nic by się nie stało”. Zawodnicy byli świadomi, że rywale mieli sytuacje, że Widuch dobrze bronił. Trzeźwość oceny sytuacji w naszej reprezentacji na pewno jest, o to się nie martwię.

Odnośnie bramkarzy… Wypadł Maciek Foltyn, który z dwójki Michał Widuch – Michał Kałuża ma szansę w Elblągu być tym futsalowym Sławomirem Szmalem?

Trudny wybór, bo obaj są na tym samym poziomie. Właściwie mega trudny. Michał Widuch miał więcej roboty w meczu z Białorusią, nie wiemy jak Michał Kałuża by reagował w tych sytuacjach. Widuch, umówmy się, nie puścił bramki, mimo kilku „setek” ze strony rywali. Kałuża natomiast daje nieco większy spokój. Widuch jest bardziej ekspresyjny, kolokwialnie mówiąc – bardziej elektryczny. Za szybko czasem się irytuje, np. że coś mu nie wyszło. Mimo, że jest bardziej doświadczonym zawodnikiem. Kałuża to oaza spokoju, jest bardzo opanowany.

A skąd właściwie ta decyzja, by powołać zawodnika z pola Krzysztof Elsnera za Foltyna?

Maciek przyjechał na zgrupowanie z kontuzją, miał uraz. Sam jednak szybko to zasygnalizował i zachował się naprawdę bardzo dojrzale. Przyszedł i powiedział: trenerze ja nie jestem na sto procent gotowy. Podleczyłem się, jest jeszcze dwa tygodnie do meczu, ale ja czuję, że ta kostka mi doskwiera. Bronił, ale czuł, że to nie jest to, że lepiej by zagrał ktoś na 100% gotowy. Olbrzymi szacunek za takie zachowanie. By się tak zachować przed eliminacjami, na które się czeka, trzeba się wykazać wielką dojrzałością. Mając więc wolne miejsce doszliśmy do wniosku, że sprawdzimy jeszcze kogoś. Zachowaliśmy się praktycznie, chcieliśmy wykorzystać tę lukę. A nuż – odpukać – przydarzy się jakaś kontuzja, będziemy wówczas na to gotowi. I tak się urodziło powołanie Krzysia Elsnera. A zawodnik FC Toruń prezentował się w ostatnim czasie znakomicie, chcieliśmy więc go sprawdzić.

W głowie już tylko Serbia?

Tak, oczywiście. Analizujemy ich, bo to jest najważniejszy mecz. Nie chcieliśmy na zgrupowaniu w Koszalinie tego tak rozbijać, więc najpierw skupialiśmy się na swojej grze, na swoich błędach, na tym co u siebie mamy poprawić. Koszalin to był taki moment, gdzie eliminacje jeszcze nie były wyczuwalne. Chcieliśmy też, by tam zawodnicy jeszcze skupili się na czymś innym niż na graniu o awans. W Elblągu wszyscy już natomiast widzą, że eliminacje się zaczynają. Hala, mata na której będą grac, każdy element właściwie powoduje, że ten przekaz do zawodników trafia. Tu już jest to tak namacalne, że to się dzieje za chwilę i chcemy też wszystko wiedzieć o rywalach. W Koszalinie można by było mówić o przeciwnikach, ale to trochę by było jeszcze jak grochem o ścianę.

Rozmawiał Tadeusz Danisz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności