Aktualności
[FUTSAL] Błażej Korczyński: Chcę, by kadra miała gen zwycięstwa
Zacznijmy od tego, co już było. Dwa mecze ze Słowenią, jeden zremisowany, drugi przegrany. Trener jest zadowolony?
Paradoksalnie lepiej zagraliśmy w tym drugim spotkaniu, przegranym. Pierwsza połowa w naszym wykonaniu była całkiem niezła. Graliśmy na styku, mieliśmy swoje sytuacje, chociażby pamiętną Marcina Mikołajewicza. Trochę też nie do końca wytrzymaliśmy psychicznie to spotkanie. Kilka brzydkich fauli rywala, nasi się podgrzali i mieliśmy niepotrzebne przewinienia. Był jednak też taki moment w pierwszej połowie, gdzie mieliśmy rzut wolny pośredni po drugim zagraniu do bramkarza. To też świadczy jak graliśmy, skoro Słoweńcy popełniali takie błędy. Mieliśmy faul, niestety ja go trochę źle rozrysowałem, zawodnicy to też źle zrozumieli. Miało to wyjść trochę inaczej, a to był moment stykowy. Bramka zdobyta, jestem o tym przekonany, pozwoliłaby nam ten mecz wygrać.
Pierwszy, zremisowany mecz?
Głupie bramki po stałych fragmentach gry. Za mało zaangażowania w niektórych momentach, ale dla mnie to fajna lekcja, bo mogłem zawodnikom pokazać, co było nie tak, gdzie były błędy. My gramy mega wysoko w pressingu, chcemy wysoko odbierać rywalom piłkę, co powoduje, że jeżeli już popełnimy błąd, to przeciwnik wychodzi najczęściej dwóch na jednego. I czasem ma się wrażenie, że rywal ma przewagę. Słoweńcy w tym pierwszym spotkaniu też wyszli wyżej i to była taka wymiana. Najgorszy był moment, gdy przechwytywaliśmy piłkę, mieliśmy kontrę, robiliśmy to jednak nieudolnie i oni nas kontrowali. Tak było przy bramce na 1:3. To momenty newralgiczne, bo na mistrzostwach Europy rywal będzie to wykorzystywał niemiłosiernie. Lekcja bardzo fajna, ale nie możemy się tylko uczyć, trzeba dać coś od siebie.
Z drugiej strony, po to są mecze towarzyskie. Nikt w tym momencie Was nie rozlicza.
Ja się sam rozliczam przed sobą. Chcę, by kadra miała ten gen zwycięstwa. By była jak Rekord w Futsal Ekstraklasie. Bielszczanie mają taką wiarę we własne umiejętności, że nawet jak będzie trzęsienie ziemi na parkiecie, to i tak wygrają. Gdy wygrywasz, czujesz pewność, ja może nawet za bardzo chciałem zwycięstwa na Słowenii. Przy stanie 1:1 mogłem dać się Słoweńcom wyszumieć i grać bardziej kunktatorsko, próbować wyłącznie kontr, ale z drugiej strony nie chciałem grać do końca na wynik. Zwracałem uwagę na pewne założenia, na to co gramy na treningu i na pewne błędy. Najważniejsze mecze mamy za dwa miesiące i wtedy nie możemy popełniać błędów.
Nie pomógł też fakt, że nie zagraliście w najsilniejszym zestawieniu.
U nas jak ktokolwiek z dwóch pierwszych czwórek wypadnie, to tak jakbyś zabierał się za jedzenie kurczaka bez „jedynki”. Niby masz trzynaście pozostałych zębów, ale trudno jeść. Tym razem nie było Mikołaja Zastawnika, a Sebastian Wojciechowski i Marcin Mikołajewicz mieli problemy żołądkowe już w Warszawie, dwa dni nie wychodzili z pokojów. I tak z jednej czwórki nie mieliśmy Mikołajewicza i Zastawnika. Zmiennicy są, ale jednak był odczuwalny brak tych piłkarzy. Poza tym trzeba pamiętać, że nasza kadra jest bardzo młoda i niedoświadczona. Na mistrzostwach Europy to może być jedna z młodszych reprezentacji, jeżeli nie najmłodsza. Michał Kałuża, Mikołaj Zastawnik, Tomasz Kriezel... Słoweńcy będą grać w podobnym składzie już na czwartych mistrzostwach Europy. Jak nasi będą mieć takie doświadczenie, to będą grać z równie wielką swobodą.
Nowi jak się spisali? Po powołaniach na Gruzję widać, że dali radę.
Mateusz Cyman bardzo fajnie się wprowadził. Chłopcy super go przyjęli, dużo dał ekipie na parkiecie. Piąty faul był na nim, generalnie utrzymywał się przy piłce, dużo walczył, debiut więc pozytywny. Były obawy czy da radę, ale szarpał, dawał z siebie wszystko. I taki też jest charakter naszej kadry. Grupa walczaków, w której nie ma wirtuozów. I każdy się już cieszy na najbliższe zgrupowanie. Artur Popławski zdobył bramkę, wyprzedzał rywali, na pewno jeszcze potrzeba czasu na realizację pewnych zadań, za bardzo może jest statyczny, nad tym musimy popracować, ale jestem zadowolony. Także z Marcina Czecha, waleczny, na swoim stałym poziomie, na pewno z niego nie rezygnuję.
Na samej Słowenii czuć atmosferę zbliżającego się turnieju?
Szczerze, w tym względzie jest dramat. Na szczęście sami Słoweńcy nie dotkną się organizacji turnieju, wszystkim będzie zarządzać UEFA. Trzeba jednak też dodać, że mecze odbywały się w rejonie słabym futsalowo. Na pewno jednak zaimponowali sportowo rywale. Stać ich na wyjście z grupy na mistrzostwach, grają piłkę na wysokim poziomie. Próbowaliśmy – nie grając w optymalnych czwórkach – im się przeciwstawiać, ale w drugim spotkaniu sami zaczęli mieszać w składzie i byli lepsi.
Teraz mecze z Gruzją. Jest powołana szesnastka, ale w głowie jest już skład na turniej finałowy?
Jeszcze kilku zawodników sprawdzamy, są to wnioski po dwumeczu ze Słowenią. Mądrzejsi zapewne będziemy w przyszłym tygodniu. Na pewno w styczniu na zgrupowanie powołam już tylko czternastkę zawodników, tak by nikomu nie mieszać w głowach i móc się skupić wyłącznie na pracy przed turniejem finałowym.
Wysoko, agresywnie, czy głównie gra z kontry – to ma być nasz styl na mecze z Rosją i Kazachstanem?
My chcemy być skuteczni, nie zależy nam na pięknie gry. Tak to może grać Barcelona. Raczej bliżej nam do Atletico Madryt. Mamy swoje założenia, nie ma w nich miejsca na piękno. Fizycznością i walecznością musimy nadrabiać braki wobec rywali. Na pewno jednak nie możemy dać się rozpędzić przeciwnikom, bo stać ich na wiele.
Jak pierwsze zgrupowanie w roli pierwszego trenera?
Na pewno jest... inaczej. Teraz biorę wyłącznie na swoje barki odpowiedzialność za personalia i taktykę, czasem człowiek dwa razy dłużej się zastanowi. Wcześniej to rozkładało się na naszą dwójkę, ale nie mam z tym problemów. Gdy wracaliśmy ze Słowenii miałem taki chwilowy moment zastanowienia. W meczach nie poszło nam tak jak tego chcieliśmy. Zacząłem rozmyślać, czy w tej kadrze nie dokonać kilku większych zmian. Jest większa odpowiedzialność, to człowiek zaczyna myśleć, kombinować... Ale po konsultacji ze sztabem i chwili spokojnego namysłu doszedłem do wniosku, że przecież to ta ekipa wywalczyła awans. Ci chłopcy zasłużyli na zaufanie. Nie ma sensu teraz przewracać im w głowach, zmieniać, kombinować. Zapracowali sobie na to.
Rozmawiał Tadeusz Danisz