Aktualności
[FUTSAL] Błażej Korczyński: Chcemy oszukać przeznaczenie
Jaka była pierwsza myśl po spotkaniu z Rosją?
Oszukać przeznaczenie. Pamiętasz baraże do mistrzostw świata dwa lata temu? Szczęśliwe 1:1 z Kazachstanem i tydzień później 0:7 z tym samym Kazachstanem. Teraz 1:1 z Rosją, trochę szczęśliwe, trzeba powiedzieć, też w przewadze, też w samej końcówce i za dwa dni Kazachstan.
Wierzyłeś do końca, że uda się w ostatnich sekundach meczu z Rosją wyrównać?
Wierzyłem. Wycofałem bramkarza, miałem wiarę, że się uda. Zrobiliśmy przewagę, ona jest nieprzyjemna dla rywali, ciekawa, nikt nie gra w takim trapezie przewagi. Michał Kubik się zdecydował na strzał spod linii, nie mogę powiedzieć, że to wszystko było zaplanowane, ale wyszło.
Po wcześniejszych niewykorzystanych sytuacjach nie bałeś się, że to się zemści?
Z drugiej strony my dwa razy wybiliśmy piłkę z pustej bramki, to się mogło też Rosjanom zemścić. Ja myślę, że limit szczęścia i tak jest trochę po naszej stronie, więc nie ma co płakać. Były sytuacje, trzeba je wykorzystywać. Chłopcy już teraz wiedzą na pewno, że nie będziemy mieć wielu sytuacji, że gramy z mocnymi rywalami i trzeba szanować okazje, które mamy. Trzeba strzelać z tych pozycji, które są. Uderzyć, choćby nie wiadomo co.
Receptą na remis była bardzo dobra postawa bramkarza?
To nie był chyba mecz życia Michała Kałuży. Michał miał dobre interwencje, ale nie było tak, że musiał wspiąć się na wyżyny. Rosjanie oddali raptem jedenaście strzałów więcej od nas, gra pokazała, że byli w przewadze, ale to nie było bombardowanie. Michał miał na pewno mecze, w których musiał się bardziej starać.
To, co zwróciło uwagę to fakt, jak drużyna „rosła” w trakcie meczu.
To jest naturalne w naszej reprezentacji. Wystarczy prześledzić nasze ważne występy w kilku ostatnich latach. Najpierw Kazachstan w Szczecinie, dobre interwencje Rafała Krzyśki i z czasem zaczęliśmy grać. Mecz z Hiszpanią, to samo. Rozpędzaliśmy się i zanotowaliśmy wynik historyczny. Ten zespół coś takiego ma, ale to jest chyba coś takiego naszego, narodowego. Zawsze ustawiamy siebie w drugim rzędzie, brakuje pewności, wiary we własne umiejętności i dopiero gdy widzimy, że nie taki diabeł straszny jak go malują, zaczynamy grać swobodnie. To leży w naszej mentalności, ale także w poziomie ligi. Nie gramy takich spotkań na co dzień, nie gramy meczów o stawkę, spotkań w wysokim tempie i później początki są trudne. Chłopaki grali już wiele takich spotkań, ale zawsze ten start jest trudny.
Jak wytrzymaliśmy to spotkanie?
Psychicznie dobrze, fizycznie w miarę też nieźle. Brakowało nam niekiedy sił, ale wynikało to z błędów taktycznych, nasi zawodnicy zrobili więcej kilometrów niż musieli. Nie pressowali w odpowiednich momentach, to by im pozwoliło nie robić takich dystansów. Mamy mało czasu, by pewne elementy poprawić, ale to jest fajny zespół. On na uwagi, na wideo reaguje w niesamowicie fajny sposób. Chłopcy momentalnie poprawiają rzeczy, które kuleją, które wydają się, że trzeba będzie miesiącami poprawiać. Jestem dobrej myśli.
Jak według ciebie z presją poradzili sobie zawodnicy?
Ja się czułem na hali w Ljubljanie, jak u nas w Koszalinie. Było tylu polskich kibiców, był tak głośny doping, że panowała atmosfera jak u siebie. Wiadomo, hala, ta cała otoczka, to swoje zrobiło, te wszystkie ceremoniały paraliżowały. Graliśmy w końcu z wicemistrzami świata i Europy. To jest ranga, ale to było do udźwignięcia. Zawodnicy byli skoncentrowani. Widziałem jak wyszli na rozgrzewkę. W szatni podobnie to wyglądało, maksymalna koncentracja. Trudny początek przetrwaliśmy, 2-3 pierwsze minuty zawsze są nerwowe, ale później było lepiej. Stać nas jednak na jeszcze lepszą grę.
Przed meczem byłeś spokojny?
Martwiłem się. Pierwszy raz chłopcy grali na EURO, to jest wydarzenie, nie można przewidzieć pewnych reakcji. W środku wszystko się kotłuje, nerwy są, nie ma recepty na stres. Mówisz nie stresuj się i „pyk”, człowiek jest spokojny? Nie, tak to nie działa, ale widać, że to był taki pozytywny stres.
Teraz kolejne ważne zadanie przed sztabem, studzić nastroje.
Nie mogliśmy tego robić zaraz po meczu z Rosją. Musieli się zawodnicy tą chwilą nacieszyć, bo zasłużyli. Natomiast w środę wyciągamy wnioski, robimy pionizację i pracujemy nad tym, by ten turniej dalej dla nas trwał.
Po meczu w szatni była euforia?
Zawodnicy wiedzą w jakim miejscu są. Jesteśmy na EURO, remis w pierwszym meczu jeszcze nic nam nie daje. Wiedzą, że w czwartek drugie ważne spotkanie. Ja nie broniłem im się chwilę po meczu cieszyć, zrobili coś fajnego. Dla siebie, dla kibiców, dla kraju, ale myślę, że oni stąpają po ziemi. To nie są gwiazdy, to normalni ludzie. Znają swoją wartość, może czasem nie doceniają tego. Wiedzą po co tu przyjechali, wbrew pozorom ta dojrzałość w nich jest duża. Najważniejsze też, że wszyscy są zdrowi.
Rozmawiał Tadeusz Danisz