Aktualności
[WYWIAD] Tomasz Kędziora: Gra w reprezentacji to największy zaszczyt
Czy czujesz się już nominalnym prawym obrońcą reprezentacji Polski?
Na pewno czuję się częścią drużyny narodowej i jestem z tego powodu bardzo dumny. Gra w reprezentacji Polski, reprezentowanie barw swojego kraju, to największe wyróżnienie i zaszczyt. Grałem w większości, powiedzmy, że tak w dziewięćdziesięciu procentach meczów eliminacji do mistrzostw Europy i to w pierwszym składzie. Awansowaliśmy na turniej finałowy, a ja miałem w tym swój udział. Bardzo się z tego cieszę.
Doprecyzowując – w eliminacjach EURO 2020 zagrałeś w dziewięciu z dziesięciu meczów. W ośmiu spotkaniach przebywałeś na boisku od pierwszej do ostatniej minuty. Wystąpiłeś również we wszystkich czterech starciach drugiej edycji Ligi Narodów UEFA.
Trener Jerzy Brzęczek regularnie na mnie stawia i jestem z tego powodu bardzo szczęśliwy. Otrzymałem szansę, za którą staram się odwdzięczać na każdym treningu i w każdym meczu. Zawsze daję z siebie wszystko.
Zdaniem Andrzeja Juskowiaka, byłego napastnika reprezentacji Polski, z którym pracowałeś w kadrze do lat 21, świetnie zabezpieczasz prawą stronę obrony, ale dajesz też trenerowi Brzęczkowi dużo opcji w ofensywie. „Umie podłączać się do akcji zaczepnych. Na boisku daje wyraz tego, że gra regularnie w dobrym klubie, a to jest gwarancją spokoju” – zaznacza Juskowiak.
Zawsze staram się jak najbardziej pomóc drużynie. Nie tylko w defensywie, ale i ataku. Lubię włączać się do akcji ofensywnych i stwarzać przewagę. W dzisiejszym futbolu zmieniła się zresztą rola prawego obrońcy. Musi on właściwie biegać od jednej szesnastki do drugiej. Mnie to odpowiada, lubię taki styl. Wiadomo, że zawsze najważniejsze jest zwycięstwo twojej drużyny, ale jeśli masz w nie większy wkład, na przykład zagrasz na zero z tyłu, czy zaliczysz asystę lub strzelisz gola, na pewno jest to dodatkowy powód do radości i ma się satysfakcję.
W październikowym meczu z Bośnią i Hercegowiną zaliczyłeś 20 występ w biało-czerwonych barwach. Pamiętam, gdy rozmawialiśmy rok temu, kiedy karierę w reprezentacji Polski kończył Łukasz Piszczek. Mówiłeś wówczas, że fajnie byłoby być jego następcą. I to właśnie ty zmieniłeś go na boisku podczas pożegnalnego spotkania ze Słowenią na PGE Narodowym w Warszawie (3:2). To była symboliczna zmiana?
Obserwowałem Łukasza od wielu lat, to światowej klasy zawodnik, jest wzorem do naśladowania. Dużo się od niego nauczyłem na zgrupowaniach kadry, podpatrywałem, jak zachowuje się w danych sytuacjach. Piszczek również wiele podpowiadał, jak ustawić się na boisku, dawał wiele cennych wskazówek, które od razu można było wdrożyć w życie. Łukasz postanowił udać się na piłkarską emeryturę w reprezentacji i należy to uszanować, a także podziękować za wszystko, co zrobił dla drużyny narodowej. Nie chcę porównywać się do Piszczka, to świetny piłkarz i człowiek. Teraz to jednak ja gram na prawej obronie w reprezentacji i robię wszystko, aby prezentować się jak najlepiej. Na pewno było bardzo miło, że to ja mogłem zastąpić Łukasza na boisku w jego pożegnalnym meczu.
Na prawej stronie defensywy mógłby również występować Bartosz Bereszyński, ale to ty jesteś numerem 1 na tej pozycji w talii Jerzego Brzęczka. Dlatego selekcjoner przesunął zawodnika UC Sampdorii na lewy bok. Ty w tym sezonie zagrałeś z kolei kilka razy na środku obrony w Dynamie Kijów. Trudno jest się przestawić na inną pozycję?
Wydaje mi się, że nie. Zadania na bokach obrony są bardzo podobne. Ja również nie mam problemu z grą na środku defensywy, ponieważ kiedyś występowałem na tej pozycji w reprezentacjach juniorskich. Jak widać, uczymy się przez całe życie i każda umiejętność może się kiedyś przydać.
Twoja kariera reprezentacyjna układa się wręcz modelowo. Występowałeś w kadrach młodzieżowych od kategorii U-15, przez U-21, aż do drużyny narodowej seniorów.
Pamiętam, że premierowe powołanie do drużyny narodowej dostałem od trenera Marcina Dorny na konsultację szkoleniową reprezentacji U-15. Pierwszy oficjalny mecz w biało-czerwonych barwach zagrałem zaś w kadrze U-16. Później występowałem w drużynie U-18 u trenera Janusza Białka, a potem ponownie u selekcjonera Dorny, z którym pracowałem także w reprezentacji U-20 i U-21. Pierwsze powołanie do drużyny seniorów od trenera Adama Nawałki dostałem już w 2015 roku, ale zadebiutowałem w reprezentacji przed mistrzostwami świata w Rosji, zagrałem w trzech spotkaniach towarzyskich, ale na turniej finałowy nie pojechałem. Mocniej w reprezentacji postawił na mnie dopiero selekcjoner Jerzy Brzęczek. Trzeba dostać szansę, aby móc ją wykorzystać.
Pandemia koronawirusa zmieniła cały świat, także ten piłkarski. Przełożono mistrzostwa Europy 2020, choć nikt się tego nie spodziewał. Reprezentacja Polski spotkała się we wrześniu po dziesięciu miesiącach przerwy. Trener Brzęczek nie ukrywa, że zastanawiał się już, co powiedzieć zawodnikom przed turniejem finałowym EURO, a teraz budowa drużyny zaczyna się tak jakby na nowo.
Nikt nie mógł przewidzieć tego, co się stało. Na pewno bardzo brakowało mi zgrupowań i meczów reprezentacji Polski. Fajnie było spotkać się z kolegami po dziesięciu miesiącach przerwy i w końcu móc pogadać na żywo, spędzić razem czas, zagrać wspólnie w piłkę. Musieliśmy się dostosować do nowych realiów. Przecież wszyscy chcemy, aby świat jak najszybciej wrócił do normalności, dlatego powinniśmy na siebie uważać, przestrzegać procedur medycznych i sanitarnych. Mistrzostwa Europy zostały przełożone, ale na to nie mamy wpływu. W reprezentacji Polski pojawiło się wielu młodych zawodników, można powiedzieć, że dochodzi do zmiany pokoleniowej. Od momentu, kiedy ja zacząłem jeździć na zgrupowania reprezentacji, połowa zawodników jest już inna. Dobrze odnajduje się w tej grupie, ponieważ większość piłkarzy znam z kadr młodzieżowych. Rozumiemy się na boisku, jak i poza nim. Wypada się tylko cieszyć, ponieważ rywalizacja jest potrzebna w każdej drużynie. Dzięki niej zespół się rozwija i staje lepszym. Na każdym zgrupowaniu każdy z nas walczy o swoje.
Przebojem do drużyny narodowej weszli Kamil Jóźwiak i Jakub Moder. Szanse otrzymali również Michał Karbownik, Sebastian Walukiewicz i Paweł Bochniewicz. Na listopadowe zgrupowanie nominację dostali z kolei Robert Gumny i Jakub Kamiński, które jednak musiał wyjechać ze względu na kontuzję.
Mamy wielu młodych, utalentowanych zawodników i to bardzo dobrze, że już teraz dostają swoją szansę w pierwszej reprezentacji Polski. Może to wyjść tylko na dobre zarówno im, jak i drużynie narodowej. Nie będę także ukrywał, że bardzo mnie cieszy to, że powołania do kadry dostaje tylu zawodników Lecha Poznań.
„Reprezentant Polski made by Lech Poznań” – tak brzmi tytuł jednego z artykułów w tym numerze „Polskiej Piłki”. Selekcjoner Jerzy Brzęczek w listopadzie postawił na dziewięciu byłych lub obecnych graczy „Kolejorza”. Oprócz ciebie to Robert Lewandowski, Jan Bednarek, Bartosz Bereszyński, Karol Linetty, Kamil Jóźwiak, Jakub Moder, Robert Gumny i debiutant, czyli Jakub Kamiński.
Już wcześniej żartowaliśmy z kolegami na zgrupowaniu, że praktycznie z samych zawodników Lecha bylibyśmy w stanie stworzyć bardzo dobrą jedenastkę w reprezentacji. Znamy się nie od dziś, ze współpracą nie byłoby problemu. To najlepsza rekomendacja. Szkolenie, praca z młodzieżą stoi w „Kolejorzu” na bardzo wysokim poziomie i należy tylko pogratulować. Lech to mój były klub, jestem z nim zżyty, w końcu spędziłem przy Bułgarskiej siedem lat. Bardzo dużo mu zawdzięczam, to Lech wychował mnie na piłkarza, za co jestem niezmiernie wdzięczny. Zostawiłem w Poznaniu kawał serca, przyjaciół, znajomych, kolegów. Mam wiele pięknych wspomnień. Los Lecha nigdy nie będzie mi obojętny. Zawsze, kiedy tylko mogę, śledzę jego mecze. Tuż przed naszym wywiadem oglądałem zresztą spotkanie „Kolejorza” w fazie grupowej Ligi Europy z Standardem Liege. Lech zagrał bardzo dobrze, ładnie dla oka i zwyciężył 3:1. Cieszę się, że dwie asysty zaliczył Tymek Puchacz, który jest bardzo dobrym zawodnikiem i świetnie się rozwija. Kolejny dobry występ zaliczył Jakub Moder, udaną zmianę dał Kuba Kamiński. Fajnie, że młodzi chłopacy tak ciągną grę Lecha, który wykonał swoją robotę i wygrał pierwsze spotkanie w Lidze Europy, dzięki czemu nadal ma szansę na awans do strefy pucharowej tych rozgrywek. We wcześniejszych meczach z Benfiką czy Rangersami poznaniacy również prezentowali się dobrze, ale przegrywali. A za piękny styl nikt w piłce punktów nie przyznaje, o czym przekonaliśmy się również boleśnie ja i moje Dynamo Kijów w starciu Ligi Mistrzów z FC Barceloną na Camp Nou.
O tym meczu również chciałem z tobą porozmawiać. Stawiliście czoła Barcelonie, długimi momentami byliście dla niej równorzędnym rywalem, ale przegraliście. W dodatku tobie nie uznano gola.
Polecieliśmy do Hiszpanii bez czternastu zawodników, którzy mogliby wystąpić na Camp Nou. Większość z nich wyeliminował pozytywny wynik testu na koronawirusa. Nie zamierzaliśmy się jednak poddawać i od pierwszych minut staraliśmy się grać jak najlepiej. Nie ma co ukrywać, że Barcelona to klasowy przeciwnik, który szybko objął prowadzenie po golu z rzutu karnego Leo Messiego. My jednak również mieliśmy swoje szanse. Po moim strzale głową doprowadziliśmy nawet do remisu. Już miałem się cieszyć z trafienia w Lidze Mistrzów, gdy zobaczyłem, że sędzia nie uznał bramki. Arbiter pokazał, że piłka opuściła na chwilę boisko przy dośrodkowaniu w pole karne Barcelony. Naprawdę rzadko zdarzają się takie sytuacje… Byłem bardzo zaskoczony, ale musiałem szybko się otrząsnąć i wracać do obrony. Nie wszystko było jeszcze stracone, chcieliśmy dalej walczyć o swoje.
Od początku spotkania byłeś bardzo aktywny. Nie tylko świetnie radziłeś sobie w obronie z Anssumanem Fatim, ale też często podłączałeś się do akcji ofensywnych. Mogłeś zaliczyć asystę przy golu Witalija Bujalskiego, ale jego strzał w świetnym stylu obronił Marc-Andre ter Stegen.
Trzeba przyznać, że obaj bramkarze wyprawiali w tym meczu cuda i odbijali piłki w niesamowity sposób. Nie tylko ter Stegen, ale również Ruslan Neshcheret w Dynamie. To osiemnastolatek, ma duży potencjał, ale zagrał tylko dlatego, że u innych bramkarzy stwierdzono koronawirusa. Neshcheret wyszedł w pierwszym składzie bez najmniejszych kompleksów i pokazał się ze świetnej strony, chociaż ostatecznie nikt z nas nie był w pełni zadowolony, bo przegraliśmy 1:2.
W twoim przypadku sprawdza się powiedzenie do trzech razy sztuka. Dynamo w ostatnich latach przegrywało w decydującej fazie eliminacji Ligi Mistrzów, kiedy za mocny okazywał się najpierw Ajax Amsterdam, a potem FC Brugge. Teraz dwukrotnie pokonaliście KAA Gent i spełnił się sen o Champions League. W dodatku jesteś jednym z sześciu Polaków w fazie grupowej Ligi Mistrzów. To dla ciebie powód do dumy?
Zdecydowanie! Zawsze chciałem wystąpić w tych rozgrywkach. W ostatnich latach walczyliśmy o awans do czwartej rundy, ale ostatecznie przegrywaliśmy i rywalizowaliśmy w fazie grupowej Ligi Europy. To również bardzo duże doświadczenie, ale chcieliśmy czegoś więcej. Dynamo Kijów to wielki klub, który zasługuje na regularne występy w Champions League. W tym roku udało się zakwalifikować i w każdym meczu chcemy pokazać się z jak najlepszej strony.
Trafiliście do silnej grupy G ze wspomnianą Barceloną, ale i Juventusem FC. Dynamo przegrało pierwsze mecze z faworytami, ale zremisowało też z Ferencvárosi TC (2:2). Jaki jest wasz cel na te rozgrywki?
Nie ma co ukrywać, że zarówno Barcelona, jak i Juventus to świetne zespoły, z wielkim doświadczeniem, ale nie zamierzamy się poddawać i powalczymy w rewanżach o jak najlepsze rezultaty. Celem minimum jest dla nas zajęcie trzeciego miejsca w grupie i awans do fazy grupowej Ligi Europy.
Czy kiedy oglądałeś mecz Lecha ze Standardem Liege, pomyślałeś sobie: „Wygrajcie chłopaki! Może zagramy jeszcze przeciwko sobie w tym sezonie w Lidze Europy”?
Na pewno fajnie byłoby zmierzyć się z Lechem na takim poziomie. Dla mnie byłby to swojego rodzaju powrót do korzeni po siedmiu latach. Nie zamierzam jednak na razie o tym myśleć. Teraz przed nami zgrupowanie reprezentacji Polski, a potem zarówno Dynamo, jak i „Kolejorza” czekają jeszcze trzy spotkania fazy grupowej, kolejno – w Lidze Mistrzów i Lidze Europy. Zobaczymy, co przyniesie los.
Niedawno przedłużyłeś kontrakt z Dynamem do czerwca 2024 roku. Nie chciałeś spróbować czegoś innego? Mówiło się o zainteresowaniu twoją osobą Fenerbahce Stambuł i Łokomotiwu Moskwa.
Były różne zapytania, ale kiedy propozycję nowego kontraktu, a także plan na moją osobę w Dynamie, przedstawił mi mój obecny pracodawca, szybko doszliśmy do porozumienia. Wszystko potoczyło się tak, jak chcieliśmy tego i ja, i klub.
„Tomasz to jeden z naszych najważniejszych piłkarzy. Jest doświadczony, gra w polskiej drużynie narodowej. Przedłużenie z nim kontraktu było priorytetem” – przyznał po finalizacji rozmów prezes Dynama Igor Surkis. To chyba miłe usłyszeć takie słowa z ust sternika klubu?
Zdecydowanie! W drużynie bardzo chciał mnie również trener Mircea Lucescu, co także miało duże znaczenie. Dynamo to wielki klub, który ma piękne tradycje. W końcu awansowaliśmy do fazy grupowej Ligi Mistrzów, więc nie chciałem się nigdzie ruszać. Mieszkam na Ukrainie od ponad trzech lat i czuję się tu bardzo dobrze. Kijów to dla mnie drugi dom po Polsce. Stąd pochodzi również moja dziewczyna. Jestem tu bardzo szczęśliwy.
Z Dynamem zdobyłeś dotychczas trzykrotnie Superpuchar kraju, a w ubiegłym sezonie także premierowy Puchar Ukrainy. Gablota zapełnia się coraz bardziej. Do pełni szczęścia brakuje jedynie mistrzostwa, ale na krajowym podwórku prym wiedzie Szachtar Donieck, który wygrał ligę cztery razy z rzędu.
Rzeczywiście, mistrzostwa kraju jeszcze z Dynamem nie zdobyłem i jest to dla mnie priorytetem. Miejmy nadzieję, że uda się to już w tym sezonie. Dobrze rozpoczęliśmy rozgrywki ukraińskiej Premier League i w ośmiu meczach zdobyliśmy 20 punktów. Co prawda tuż przed zgrupowaniem przegraliśmy z Szachtarem, ale zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby wyjść z tej rywalizacji zwycięsko na koniec sezonu.
W październikowym meczu Ligi Narodów UEFA, dzięki zwycięstwu 3:0 z Bośnią i Hercegowiną, reprezentacja Polski prawie zapewniła już sobie pozostanie w dywizji A tych rozgrywek. To był jednak cel minimum. Na co stać nas w listopadowych meczach?
Jesteśmy liderem grupy i pokazaliśmy już, że możemy powalczyć z najlepszymi. Pewnie, że chcielibyśmy pozostać na pierwszym miejscu i wygrać rozgrywki, ale w listopadzie zagramy na wyjeździe z Włochami i u siebie z Holandią. Będą to dwa bardzo trudne sprawdziany z mocnymi, europejskimi rywalami. Damy z siebie wszystko. W listopadzie znowu mamy trzy mecze, ale mnie odpowiada gra co trzy dni. Jestem przyzwyczajony do takiego rytmu w Dynamie. Musimy nadrabiać stracony przez pandemię okres. Już w marcu zaczynamy eliminacje do mistrzostw świata, a w czerwcu zagramy na mistrzostwach Europy. To będzie intensywny czas i trzeba się do niego jak najlepiej przygotować.
Rozmawiał Paweł Drażba