Aktualności
[WYWIAD] Przemysław Płacheta: Czuję, że w Norwich krok po kroku idę do przodu
Statystyki pokazują, że dobrze wprowadziłeś się do Norwich. Zagrałeś w tym sezonie w czternastu meczach Championship, osiem z nich zaczynałeś w pierwszym składzie. Strzeliłeś gola i zaliczyłeś dwie asysty. To jak przebiega aklimatyzacja?
Od samego początku czuję się w Norwich bardzo dobrze. Zespół, trener dobrze mnie przyjęli, co na pewno pomogło łatwiej wejść do nowej szatni. Przyszedłem tutaj z jasnym zamiarem walki o pierwszą jedenastkę, żeby jak najlepiej „sprzedać” swoje umiejętności. To mi się udaje z różnym skutkiem. Stwarzam zagrożenie w praktycznie każdym meczu, tworzę sytuacje bramkowe dla siebie czy kolegów, czuję się coraz pewniej i swobodniej w tej lidze, ale wiem, że w niektórych sytuacjach mogłem i powinien zachować się inaczej, wtedy moje statystyki goli byłyby lepsze. Brakuje mi jeszcze satysfakcjonującego wykończenia i nad tym elementem cały czas pracuję, wiem że z czasem przyniesie to pożądane efekty. Intensywność meczów jest spora, trzeba się do tej ligi przyzwyczaić, a to jest możliwe tylko dzięki częstemu graniu. Muszę się odpowiednio przygotowywać, bo gra co trzy dni nie jest wcale taka łatwa. Co mnie napawa optymizmem to to, że jeżeli tu dam sobie radę, to bardziej napięty terminarz już mnie nie spotka, więc będę gotowy na wszystko. Szkoda tylko, że w meczu z Sheffield Wednesday lekko naciągnąłem mięsień. Czeka mnie odpoczynek. Przede wszystkim jednak rehabilitacja, aby wyleczyć uraz i być gotowym do gry jak najszybciej.
Fizycznie dajesz radę? Można odnieść wrażenie, że przypasowałeś do taktyki trenera Daniela Farke'a.
Wiedziałem, że z moimi atutami nie zginę w Championship. Fizycznie byłem dobrze przygotowany. Trener zna moje mocne strony, wie, co mogę dać drużynie. Będę dawał jeszcze więcej, jeśli poprawię finalizację akcji. Chcę w realny sposób pomagać zespołowi, przed którym konkretny cel – walka o awans! Bardzo sobie cenię indywidualnie podejście trenerów Norwich do mojej osoby. Dużo ze mną rozmawiają, w trakcie indywidualnych zajęć, czy rozmów, zwracają uwagę, w jakich aspektach mam się poprawić. Co robię źle, a co dobrze. Rozwijają mnie taktycznie. Czuję, że w Norwich krok po kroku idę do przodu.
Trener Farke nie krył zadowolenia z twojego przyjścia do drużyny. Mówił, że szukał kogoś, kto zagwarantuje tempo na skrzydłach.
Wiadomo, że nie usłyszałem od niego żadnej deklaracji, że na pewno zagram tyle i tyle, ale czułem, że trener mnie widzi w składzie, chce mnie tu i ma plan na mnie, więc reszta zależy tylko ode mnie. Dysponujemy bardzo silną kadrą, jest zatem duża rywalizacja. W porównaniu z poprzednim sezonem, gdy Norwich grało w Premier League, skład zmienił się tylko o kilka nazwisk. Ja mogę wzmocnić swoją pozycję dobrze prezentując się na treningach i potwierdzając to potem w meczach. Profesjonalizm, jaki w swojej pracy wyznaje trener Farke, jak dobrze zna piłkę, jest godny uznania. Sam był piłkarzem więc ma ten instynkt, jeśli chodzi o boisko, taktykę, przygotowanie nas do meczu. To profesjonalista w każdym calu. Jest też bardzo dobrym człowiekiem. Mogę tylko zyskać współpracując z kimś takim. Jego znajomość futbolu może z kolei zwiększyć nasze szanse na awans.
Nie przez przypadek jesteście zatem w czubie tabeli Championship?
Ok, jest dobrze, ale tabela będzie miała znaczenie po 46. kolejce. Nie jesteśmy nawet na półmetku sezonu. Multum gry, meczów. Najważniejsze, abyśmy nie zeszli z drogi, którą podążamy. W tym wszystkim istotne jest skupianie się na najbliższym przeciwniku. Chcemy przy tym grać dobrą piłkę. Ta drużyna ma ku temu potencjał.
Potencjał zwłaszcza z przodu? W końcu gracie dość ofensywną piłkę.
Przychodzą tutaj, wiedziałem, że „Kanarki” preferuję inny styl gry niż większość zespołów Championship. Możemy długo utrzymywać się przy piłce, stwarzać dużo sytuacji. Gramy atakiem pozycyjnym, ale kiedy nadarzy się okazja, przechodzimy na grę z kontry. Trener uczy nas wielu sposobów gry. Daje wiele możliwości w ataku. Jako zespół dobrze czujemy się w obu stylach. I to jest najfajniejsze.
11 listopada to data szczególna dla każdego Polaka. 11.11.2020 to data tym szczególniejsza dla ciebie. Debiut w pierwszej reprezentacji w taki dzień – wielka sprawa!
Sam debiut w kadrze to powód do wielkiej radości, satysfakcji. Jestem dumny z tego faktu. Spełniłem swoje marzenie. Doszedłem do tego punktu dzięki ciężkiej pracy. Opłacił się trud tych piętnastu lat, odkąd trenuję piłkę. Teraz będę dążył do tego, by moja przygoda z reprezentacją nie zakończyła się na dwóch występach. Muszę się wyleczyć, z powrotem wrócić do rytmu ligowego i walczyć o kolejne powołanie.
Zapewne w głowie układałeś już plan na zgrupowanie kadry U-21, tymczasem z dnia na dzień zostałeś „przeniesiony” do drużyny Jerzego Brzęczka. Zdążyłeś się przepakować?
Przyleciałem z Anglii późnym wieczorem. Miałem zostać w hotelu przy lotnisku, by potem rano wyruszyć do hotelu kadry U-21. Nie zdążyłem jednak nawet tam się zameldować, bo wezwano mnie do pierwszej reprezentacji. Przenosiny z hotelu do hotelu i nagle treningi z pierwszą kadrą. W pierwszej chwili emocje mocno mi się udzieliły. Miałem gorącą linię na telefonie. Co chwilę ktoś wydzwaniał z gratulacjami. Od pierwszych zajęć u trenera Jerzego Brzęczka starałem się być mocno skoncentrowanym. Jechałem z przeświadczeniem, żeby pokazać najlepszą wersję samego siebie.
I dostałeś szansę pokazania się przeciwko Ukrainie oraz Holandii. Jak oceniasz swoją grę?
Kiedy tylko mogę, staram się na boisku korzystać ze swoim atutów, co pokazałem na początku meczu z Holandią w Chorzowie. Na takie chwile, jakie niedawno przeżywałem, przygotowywałem się od dziecka. Dlatego nie pojechałem na reprezentację i nie uświadomiłem sobie: „O, pierwsza kadra to trzeba się odpowiednio zaprezentować”. Spokój, pełna koncentracja, pewność siebie. Przez to nie spaliłem się, a i mam nadzieję, że zostawiałem coś korzystnego po sobie. Oba spotkania zaliczam do udanych, żałuję tylko, że przegraliśmy z Holandią. Nie mogę przestać pracować, inaczej drzwi do pierwszej reprezentacji mogą się za mną zamknąć. A moim celem jest utrzymanie się w głównej kadrze.
Nie trudno nie zauważyć, że potrafisz panować nad emocjami. Przypuszczam, że treningi z Robertem Lewandowskim, Wojciechem Szczęsnym, czy innymi najlepszymi polskimi piłkarzami nie wywoływały u ciebie dodatkowego stresu?
Racja. To był pozytywny bodziec, impuls do dalszego rozwoju. Skoro znalazłem się w pierwszej reprezentacji, to znaczy, że stać mnie na to, by być w niej na dłużej. Wystarczy, że wykorzystam do tego swoje umiejętności. Trenując z pierwszą reprezentacją, mogłem też uczyć się od czołowych polskich zawodników. To działa na moją korzyść. Z drugiej strony, poprzeczka jest zawieszona wyżej.
Jaka była twoja pierwsza reakcja na wylosowanie Anglii w eliminacjach do mistrzostw świata 2022?
Ucieszyłem się. Na pewno trafiliśmy na mocny zespół. O reprezentacji będzie jeszcze pora myśleć, teraz moje myśli zajmuje powrót do gry w klubie i poprawienie statystyk.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski