Aktualności
[WYWIAD] Michał Pazdan: Życie środkowego obrońcy zaczyna się po trzydziestce
Prawdziwe życie zaczyna się po trzydziestce?
Ja nie dostrzegam różnicy póki co (śmiech). Trójka z przodu wygląda poważnie, ale u mnie chyba jeszcze tego nie widać. Z wiekiem nabywa się doświadczenia. Pamiętam, kiedy zaczynałem grę w ekstraklasie. W 2007 roku przeszedłem z Hutnika Kraków do Górnika Zabrze. Do drużyny wprowadzali mnie Jurek Brzęczek i przede wszystkim Tomek Hajto. Każdy zwracał na nich uwagę, mieli bogatą przeszłość reprezentacyjną, wiele lat grali w zagranicznych klubach. Miałem wtedy 20 lat, podglądałem ich, uczyłem się pewnych zachowań. Dzisiaj jestem o 10 lat starszy i sam mam duże doświadczenie.
Odczuwasz jeszcze „Pazdomanię”?
Trochę się już to wszystko uspokoiło albo ja się po prostu do tego przyzwyczaiłem. Jestem rozpoznawalny nie tylko w Warszawie, ale zdążyłem do tego przywyknąć. Po prostu już tak jest. Stałem się osobą publiczną. Showmanem jednak nie jestem, czasem chciałbym wejść normalnie po cichu do sklepu i zrobić zakupy, ale zawsze czuję na sobie wzrok innych.
A na wakacje już możesz wylecieć spokojnie? Ponoć zaraz po mistrzostwach Europy we Francji kibice dopadli Cię nawet na urlopie...
To prawda. Poleciałem do Grecji i trafiłem do hotelu, który zamieszkiwało z 40 procent Polaków. Miałem odpocząć, a niekoniecznie się to udało.
Tak szczerze – nie masz poczucia, że Twoje pięć minut już minęło? Że wycisnąłeś już ze swojej kariery wszystko, co się dało?
Powiem tak – najgorsze jest to, że każdy cię szufladkuje. Do tej trzydziestki jest się młodym, można się rozwijać...
Wiecznie młody i perspektywiczny?
U nas w Polsce tak do dwudziestego piątego roku życia jest się młodym i perspektywicznym (śmiech). Ja podchodzę do tego inaczej. Rozwijać się można, a nawet trzeba w każdym wieku, nawet po tej trzydziestce. Wiem po sobie. Największy wzrost formy osiągnąłem stosunkowo późno. Czasami śmieję się z tych stereotypów, że jak ktoś ma trójkę z przodu, to już nie należy na niego stawiać, bo już nic z niego nie będzie i zaraz skończy karierę. Powiem więcej – w przypadku mojej pozycji na boisku, czyli środkowego obrońcy, to można właśnie powiedzieć, że życie zaczyna się po trzydziestce. Możemy wymienić naprawdę wielu zawodników, grających na tej pozycji, którzy właśnie wtedy przeżywali najlepszy okres w karierze. Człowiek wiele przeżył, ma doświadczenie.
Czyli Michał Pazdan może być jeszcze lepszy?
Oczywiście, że tak. Zawsze można zrobić krok do przodu, wystarczy tylko chcieć. Nigdy nie zadowalam się tym, co jest. Po EURO 2016 wzrosły oczekiwania wobec mnie. Inaczej się na mnie patrzy. Muszę zachować stały, równy poziom, żeby ktoś powiedział, że jest OK. Jeśli trafi mi się z kolei gorszy mecz, to zaraz są negatywne komentarze. Nie jest to łatwe, ale z drugiej strony napędza do większej pracy, koncentracji i odpowiedzialności. Wiek pozwala z kolei lepiej sobie z tym radzić, zachować odpowiednie proporcje. Być przygotowanym nie tylko na ten najbliższy mecz, ale i na przyszłość.
Możesz rozwinąć się jeszcze w Polsce?
Rozwinąć się można w każdym klubie, chociaż wiadomo, że więcej daje gra z coraz lepszymi od siebie i na najwyższym europejskim poziomie, w coraz to mocniejszych ligach. To jest zupełnie naturalne. Nie ma co jednak rozpamiętywać tego, co było. Nie chcę wracać do tego całego zawirowania transferowego wokół mnie. Chcę skupić się na tym, co mam przed sobą, spokojnie trenować i utrzymywać formę.
FOT: Cyfrasport
Miałeś już dość ciągłych spekulacji odnośnie Twojej przyszłości? Ciężko wymienić ligę, do której nie miałeś trafić...
To z jednej strony męczyło, a z drugiej nie sprzyjało skupieniu się na treningu. W takiej sytuacji czasami ciężko się odciąć i robić swoje. Teraz trzeba się po prostu skoncentrować na codzienności.
Udało się oczyścić głowę?
Długo się ciągnął dla mnie ten okres transferowy. Ale powiedziałem już sobie, że pewne sprawy muszę rozwiązywać szybciej. Wtedy jest łatwiej i normalniej nie tylko na boisku, ale i w życiu osobistym. Kiedy się za długo pewne sprawy przetwarza, to oczywiście przeszkadza w codziennym funkcjonowaniu. Tego wszystkiego było za dużo. Obecnie interesuje mnie tylko najbliższy mecz.
A co, jeśli szansa na dobry transfer przepadła wraz z końcem EURO 2016?
Może i to był faktycznie najlepszy moment. Po EURO moje nazwisko stało się znane nie tylko w Polsce, ale i za granicą. Ale powtarzam – nie ma co tego roztrząsać. Najgorsze, co mogę teraz zrobić, to żyć przeszłością i rozpamiętywać. Na liczniku mam trzydzieści lat, ale na tyle się nie czuję i nie zamierzam za rok czy dwa kończyć gry w piłkę, więc spokojnie. Idę dalej do przodu, mam duże doświadczenie, co naprawdę pomaga.
FOT: Cyfrasport
Kiedy skończyła się karuzela transferowa, pojawiły się nowe zawirowania. Tym razem wokół Legii. Brak europejskich pucharów, zmiana trenera... To, co się ostatnio działo w klubie, to najtrudniejszy moment w Twojej karierze?
Każdy chciał pucharów. Jeśli nie Ligi Mistrzów, to chociaż Ligi Europy. Legia do tego wszystkich przyzwyczaiła. Tego zabrakło i wtedy pojawiły się problemy. Została nam tylko liga, co przy Łazienkowskiej nie było codziennością. My – jako zawodnicy – musimy być źli, że nie udało się awansować do Ligi Europy. A czy najtrudniejszy moment w karierze? Nie wiem. Miewałem dużo trudnych...
Wiemy, że lubisz dogłębnie analizować mecze. Ostatnie spotkania Legii oglądałeś po kilka razy, czy wolałeś do nich nie wracać?
Uważam, że od meczu z Kazachstanem jestem w bardzo dobrej dyspozycji, więc nie analizowałem ostatnio tych spotkań tak bardzo. Jeśli analizuję, to skupiam się głównie na swojej grze i na tym, co mogłem zrobić lepiej. Nie ma znaczenia czy wygrywamy, czy przegrywamy.
Jaki jest Twój rekord w oglądaniu i analizowaniu jednego meczu? I jakie to było spotkanie?
Naprawdę dużo czasu poświęciłem na analizowaniu przeciwników i poszczególnych zawodników podczas mistrzostw Europy we Francji. Dowiadywałem się wielu rzeczy o zawodniku, na którego będę grał. Jak napastnik spisuje się tyłem do bramki, ustawienia przy dośrodkowaniu, którą nogą gra lepiej lub jak najczęściej stara się minąć obrońcę. Przecież wiele zachowań się powtarza, jest bardzo podobnych. Oczywiście, nie jest się w stanie wszystkiego przetworzyć, ale na pewno daje to komfort. Przed meczami Legii Warszawa w Lidze Mistrzów przyglądałem się także grze Realu Madryt, Borussii Dortmund czy Sportingu Lizbona. Dużo rozmawiam z analitykiem w klubie, czy na kadrze. Jest mi wtedy łatwiej się przygotować, kiedy mam już w głowie wizualizację akcji, która może wydarzyć się na boisku. Zawsze jest to o ten jeden procent lepiej.
Pojawił się wątek reprezentacji Polski. Napięcie przed dwoma ostatnimi meczami eliminacji mistrzostw świata 2018 rośnie?
Najpierw czeka nas niedzielny ważny mecz ligowy z Lechem, w którym potrzebujemy zwycięstwa. Ostatnio dobrze grało nam się z poznaniakami, zazwyczaj zwyciężaliśmy i teraz trzeba to podtrzymać. Trzeba się na tym skupić, chociaż wiadomo, że gdzieś z tyłu głowy ma się już nadchodzący finisz eliminacji mistrzostw świata. Czekają nas decydujące mecze. Na początek trzeba wygrać z Armenią. I to nieważne, w jakim stylu i w jaki sposób. Najważniejsze, żeby zwyciężyć. Musimy postawić tę kropkę nad „i” i awansować na mundial w Rosji.
Rozmawiał Paweł Drażba
FOT: Paula Duda