Aktualności
[WYWIAD] Marcin Kamiński: Otwiera się przede mną szansa w reprezentacji
Lubisz nowe początki?
Nowe początki mogą wiązać się z tym, że coś się nie udało, że coś się skończyło. Tak jest i w tej sytuacji. Traktuje to jako nowe rozdanie. Trzeba poznawać się z kimś na nowo, uczyć się siebie nawzajem, poznawać styl, zarówno bycia, jak i grania. Na pewno jest to kolejne wyzwanie.
Dobrze czujesz się w takich momentach czy wolisz jednak pełną stabilizację i chcesz wiedzieć, czego możesz się spodziewać?
Zmiany są potrzebne. Nie można za długo tkwić w tym samym. Spoczywać na laurach i myśleć: „Jest mi dobrze, ciepło i przyjemnie, to będę w tym siedział. Po co mam zmieniać, próbować, znowu walczyć, skoro może się nie udać? Teraz mam przecież dobrze!”. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Myślę, że takie sytuacje są ważne dla większości ludzi, by dostawać nowe impulsy.
Reprezentacja Polski ma nowego selekcjonera, który wprowadza swoje zasady. W drużynie jest sporo świeżej krwi. Wielu zawodników podkreśla, że to ważne, aby uczestniczyć w budowaniu nowego zespołu od samego początku. Dla ciebie również?
Na pewno tak. Chciałbym tylko, aby tym razem to zostało na dłużej niż poprzednio. U trenera Adama Nawałki również byłem na pierwszym zgrupowaniu, a później przez trzy i pół roku nie pojawiłem się na kadrze. Mając w głowie wszystko to, co się wydarzyło, nie chcę, żeby coś takiego znowu miało miejsce.
Kiedy w październiku 2013 roku Adam Nawałka został selekcjonerem reprezentacji Polski, podczas pierwszej konferencji prasowej wymienił nazwisko jednego piłkarza: Marcina Kamińskiego. Miałeś być liderem obrony, ale zagrałeś tylko w meczu ze Słowacją we Wrocławiu i jak sam przyznałeś, zawiodłeś selekcjonera.
To wszystko nie potoczyło się wtedy tak, jakbyśmy sobie tego życzyli. Spotkanie nie wyszło całej drużynie, także mi. To był najważniejszy element całej tej układanki. Na kolejne powołanie musiałem trochę poczekać. Ciężko doszukiwać się czegoś więcej, co było przyczyną, co się wydarzyło, dlaczego nie wyszło. To już przeszłość, jest nowe rozdanie. Na pewno teraz duże znaczenie ma to, że jestem starszym i bardziej doświadczonym zawodnikiem. Już troszeczkę przeżyłem i miałem doświadczenie z różnymi sytuacjami. I tymi dobrymi, i gorszymi też. Każdy się uczy. Nie ma znaczenie, jak się gra w piłkę i ile się będzie miało lat, 30 czy 35, każdy wciąż będzie się czegoś nowego uczył i to też jest ważne. Staram się nie myśleć o tym, co wydarzyło się wcześniej, ale wiem też, że nie może się to powtórzyć.
Jedną z najtrudniejszych życiowych sytuacji przeżyłeś przed mistrzostwami świata w Rosji. Z jednej strony byłeś bliski spełnienia marzeń i wyjazdu na mundial, ale zostałeś również zawieszony w próżni i czekałeś, co wydarzy się ze stanem zdrowia Kamila Glika.
Huśtawka nastrojów była ogromna. Jedne informacje słyszałem na kadrze, o czym innym pisały media, a rodzina i znajomi ciągle pytali, jak jest naprawdę i czy pojadę na mundial. Mętlik tych wiadomości nie był łatwy. Czekałem tylko na stwierdzenie: tak czy nie. To było kluczowe. Na ile mogłem, starałem się wyłączyć myślenie, zostawić to. Szczególnie podczas treningów czy sytuacji, w których przebywaliśmy w większej grupie. Starałem się skupić na tym, że jestem na zgrupowaniu reprezentacji Polski i przygotowuję się tak, jakbym jechał do Rosji. Patrzyłem w ten sposób, ale najważniejsze było to, aby poznać decyzję i wiedzieć, na czym stoję. Żebym mógł funkcjonować całkowicie tak, jakbym tego chciał. Nie było prosto opuszczać zgrupowanie, ale byłem na to przygotowany. Stan zdrowia Kamila Glika naprawdę szybko się poprawiał, a on jeszcze robił wszystko, żeby grać. Zdołał się przygotować, a każdy wie, jakim jest ważnym zawodnikiem dla reprezentacji. Wyjeżdżając ze zgrupowania chciałem jedynie i życzyłem drużynie, by poszło jej dobrze. Żeby wszystko się poukładało.
Oglądałeś wszystkie mecze Polaków?
Miałem wakacje i nie było łatwo z internetem, ale robiłem wszystko, by te mecze oglądać. To było dla mnie ważne. Czułem się częścią tej drużyny, byłem z nią w końcu długi czas, również przez osiem dni już po ogłoszeniu ostatecznego składu na mistrzostwa świata. Choć oglądanie mundialu w telewizji nie było łatwe, nie mogłem odpuścić, nie było na to szansy. Musiałem sobie z tym emocjonalnie poradzić. Wiadomo, że co jakiś czas wracało do mnie, że mogłem tam być, ale taką decyzję podjął sztab i musiałem ją uszanować.
Wiele wskazuje na to, że właśnie z Kamilem Glikiem możecie stworzyć parę środkowych obrońców u selekcjonera Brzęczka. Na mecze z Włochami i Irlandią nie został powołany Michał Pazdan. O miejsce w składzie powalczysz z Janem Bednarkiem i Adamem Dźwigałą.
Chciałbym, aby tak było. Otwiera się przede mną szansa. Przyjechałem na zgrupowanie nie po to, aby siedzieć na ławce rezerwowych, ale żeby grać i pokazać się z jak najlepszej strony. Zobaczymy, jakie plany personalne ma nowy selekcjoner. Musimy jeszcze trochę poczekać.
Nastawiałeś się jakoś szczególnie przed przyjazdem na pierwsze zgrupowanie do Jerzego Brzęczka? Zastanawiałeś się, jak się zachować?
Zawsze trzeba być naturalnym, być sobą, a nie udawać kogoś innego i stwarzać pozory, aby przypodobać się selekcjonerowi. W końcu i tak wyjdzie, jakim się jest naprawdę. Myślę, że tutaj nikt nikogo nie chce też oszukiwać, nie na tym to polega. Na początku najważniejsze jest, aby się poznać i dowiedzieć, czego trener od ciebie oczekuje i jak wszystko ma wyglądać.
Występujesz w reprezentacji Polski od grudnia 2011 roku. Franciszek Smuda zabrał cię na EURO 2012. Na zgrupowaniach u selekcjonera Adama Nawałki również bywałeś i byłeś bliski wyjazdu na mundial. Masz jednak zaledwie pięć występów z orzełkiem na piersi. Nie uchodzisz już za tego młodego, zdolnego i perspektywicznego zawodnika, a ukształtowanego. Najwyższy czas pokazać swoje umiejętności w reprezentacji.
To też jest dla mnie ważne. Wiele osób pyta, dlaczego rozegrałem tak mało meczów w reprezentacji. Rzeczywiście, mogło być ich znacznie więcej, gdyby wszystko inaczej się poukładało. Gdybanie nie ma jednak żadnego sensu. Mamy teraz w reprezentacji nowy etap, nowe rozdanie i chcę zrobić wszystko, aby tym razem zostać w kadrze jak najdłużej.
By grać w reprezentacji, zmieniłeś również tego lata klub. Przeszedłeś na wypożyczenie z VfB Stuttgart do Fortuny Duesseldorf.
Regularne występy były dla mnie kluczowe. Wszystko wskazywało na to, że latem klub opuści Benjamin Pavard i dlatego Stuttgart pozyskał dwóch nowych środkowych obrońców. Miało być nas czterech i mieliśmy na równych prawach walczyć o miejsce w składzie. W połowie sierpnia zakończyła się jednak saga transferowa z Pavardem, było już wiadomo, że zostaje i jasne stało się, że z regularną grą może być różnie. Poszedłem na rozmowy z dyrektorem sportowym i trenerem. Powiedzieli wprost, że nikt mnie nigdzie nie wypycha. Decyzja, czy chcę zostać, czy pójść na wypożyczenie, zależała wyłącznie ode mnie. Miałem wszystko sobie przeanalizować.
Zdecydowałeś się odejść do Fortuny.
Na pewno nie było to łatwe, w między czasie jeszcze urodziło mi się dziecko. Nastąpiła kumulacja wielu różnych spraw. Zadzwonił trener Brzęczek i pytał o to, jak wygląda moja sytuacja. To był sygnał, że potrzebuję minut, jeżeli miałbym się znaleźć w reprezentacji. Szczerze porozmawiałem z trenerem w Stuttgarcie. To była bardzo fajna i otwarta dyskusja. Szkoleniowiec uczciwie powiedział, że nie jest w stanie zapewnić mi regularnej gry, czego bym oczekiwał. Po szybszym, głębszym zastanowieniu, również rozmowach z przyjaciółmi, rodziną, stwierdziliśmy razem z żoną, że to wypożyczenie będzie najlepszym rozwiązaniem.
Wiedziałeś, że na Merkur Spiel-Arena będziesz miał łatwiej o miejsce w składzie.
Łatwiej to złe słowo, ponieważ w Fortunie również jest rywalizacja. Wiedziałem jednak, że w klubie nie ma żadnego środkowego obrońcy z lewą nogą, ani bardziej doświadczonego zawodnika. Zrozumiałem, że będę miał większą szansę na grę. Nie wyobrażałem sobie, że spędzę cały sezon na ławce lub na trybunach. Musiałem już sobie poradzić z taką sytuacją przez trzy-cztery miesiące w ubiegłym sezonie. Teraz nie mogłem do tego dopuścić. Mam 26 lat i nie wyjechałem do zagranicznego klubu, aby siedzieć i przyglądać się meczom z boku. Chcę grać, rozwijać się i móc też być częścią reprezentacji.
Czy oferta z Fortuny była jedyną, jaką miałeś?
To była jedyna oferta, którą Stuttgart był w stanie zaakceptować. Powiedziano mi otwarcie, że klub miał różne opcje: sprzedać mnie, wypożyczyć z prawem pierwokupu. To w ogóle nie wchodziło jednak w grę. Mam zaliczyć swoje minuty i za rok wrócić na Mercedes-Benz Arena.
Czyli Stuttgart wiąże z tobą przyszłość, a ogranie się w Fortunie ma ci tylko pomóc?
W tym monecie tak, ale wiemy też dobrze, jak piłka szybko się zmienia. Rok to jest naprawdę dużo i życie pisze różne scenariusze. Mogłem zostać, normalnie trenować i walczyć o miejsce w pierwszym składzie Stuttgartu i wszyscy byliby zadowoleni. Ale klub również zdawał sobie sprawę z tego, jakie mam ambicje i że chcę grać. Pewnie, że najfajniej byłoby nadal być na Mercedes-Benz Arena i tam występować, ale taka jest piłka. Nie miałem dużego wyboru w tym momencie, ale zdałem też sobie sprawę z tego, że Fortuna również występuje w Bundeslidze, w której chcę grać i która mi się podoba. Dlatego nie było sensu szukania klubów w innych ligach. To kolejne wyzwanie. Muszę walczyć o swoją pozycję i na pewno teraz, będąc piłkarzem Fortuny, będę robił wszystko, aby zaliczyć jak najwięcej minut na boisku.
Masz już za sobą debiut w nowych barwach. Zagrałeś pełne 90 minut na dobrym poziomie, a Fortuna sprawiła sensację i zremisowała na wyjeździe z faworyzowanym RB Lipsk.
To było dla mnie kluczowe, aby zagrać pełne 90 minut przed zgrupowaniem reprezentacji. Chciałem zobaczyć, jak pracuje mój organizm, jak będę się czuł na boisku. Wyszło bardzo dobrze. Choć zdawaliśmy sobie sprawę z tego, że spotkanie z Lipskiem będzie trudne, to wierzyliśmy, że jesteśmy w stanie coś zrobić. Mało brakowało, a mogliśmy nawet wygrać. Najważniejsze jest to, że po drużynie było widać zaangażowanie, walkę i chęć pokazania, że umiemy rywalizować z każdym przeciwnikiem.
Jaki jest cel Fortuny na ten sezon?
Cel jest klarowny. Tak samo było rok temu w Stuttgarcie i tak samo jest tutaj – utrzymać się. Nikt więcej w tym momencie tak naprawdę nie oczekuje. Jeśli uda się ugrać wyższe miejsce niż 15., to będzie to tylko na plus. Pamiętajmy, że Fortuna jest beniaminkiem. W pierwszym sezonie cel jest przede wszystkim taki, żeby przetrwać. Nie ma co ukrywać, Bundesliga jest naprawdę wymagająca. Wiele zespołów może z niej spaść. W ostatnim sezonie po raz pierwszy przydarzyło się to Hamburgerowi SV. Trzeba być przygotowanym na wszystko i walczyć o to, aby się utrzymać, bo to może wprowadzić większą stabilizację w klubie.
Wiele wskazuje na to, że będziecie się głównie bronili. Będziesz miał sporo okazji do wykazania się.
Pewnie tak. Przez większość czasu będziemy zespołem, który będzie w niższym pressingu i będzie oczekiwał na kontrataki. Wiedziałem jednak na co się piszę i gdzie idę. Jestem na to przygotowany.
Prawdziwy sprawdzian czeka również w piątek reprezentację Polski. Zagramy w Bolonii z Włochami w Lidze Narodów. Trener Brzęczek zapewnia, że głównym celem są eliminacje mistrzostw Europy, ale dobrze byłoby udanie zacząć.
Każde spotkanie z orzełkiem na piersi jest dla nas wszystkich bardzo ważne. Poza tym na boisko nie wychodzi się po to, aby przegrać, a zawsze chce się zdobyć pełną pulę i cieszyć ze zwycięstwa. Chcielibyśmy jak najlepiej rozpocząć rywalizację w Lidze Narodów. Później zagramy towarzysko z Irlandią i również będziemy robili wszystko, aby wygrać. Sukcesy budują dobrego ducha i napędzają do kolejnych spotkań.
Rozmawiał Paweł Drażba