Aktualności
[WYWIAD] Marcin Dorna o Kacprze Kozłowskim: Zaangażowany całym sobą
Od pierwszego spotkania na Letniej Akademii Młodych Orłów przed pięcioma laty do powołania do pierwszej reprezentacji dla niespełna 18-letniego Kacpra Kozłowskiego. Jedną z osób, która obserwowała i miała wpływ na rozwój utalentowanego piłkarza Pogoni Szczecin był Marcin Dorna, selekcjoner kadr młodzieżowych, który dla „Łączy Nas Piłka” opowiada o tym okresie.
Czy pamięta pan kiedy po raz pierwszy zobaczył Kacpra Kozłowskiego grającego w piłkę?
Było to na Letniej Akademii Młodych Orłów w 2016 roku. Od razu rzucało się w oczy, że to zawodnik z wieloma atutami. Jednak współpracę, która odbywała się z większą częstotliwością nawiązaliśmy dopiero, gdy w 2017 roku przejąłem reprezentację Polski rocznika 2003. Po zgrupowaniach selekcyjnych pierwszy mecz zagraliśmy na wyjeździe z Irlandią i był on dla Kacpra… bardzo specyficzny. Grał bardzo dobrze, ale też nie strzelił wówczas karnego, dostał czerwoną kartkę za dwie żółte… Na pomeczowym spotkaniu trenerów poprosiliśmy gospodarzy, bo nie było formalnych przepisów, by dla rozwoju mógł zagrać w rewanżu. Nie mieli nic przeciwko, a Kacper w drugim meczu strzelił debiutancką bramkę w reprezentacji.
Z rocznika 2003 Kacper będzie pierwszym reprezentantem, ale grupa debiutantów w Ekstraklasie i zawodników, którzy mają za sobą transfer zagraniczny jest spora.
Tamte pierwsze mecze z Irlandią są tego dobrym przykładem. Daniel Hoyo-Kowalski i Aleksander Buksa w Wiśle Kraków, Szymon Włodarczyk, Radosław Cielemęcki i Ariel Mosór w Legii Warszawa, Jakub Ojrzyński i Mateusz Musiałowski są teraz w Liverpoolu, Krzysztof Bąkowski regularnie broni w drugoligowych rezerwach Lecha Poznań, do tego inni, którzy są teraz o krok od wejścia na najwyższy poziom ligowy w Polsce. To pokazuje, że selekcja prowadzona od Letniej AMO, poprzez mecz reprezentacji Polski U-14 z Litwą (12:0 w 2016 roku), kolejne zgrupowania, kategorie wiekowe reprezentacji i projekty PZPN była trafiona.
Który z meczów Kacpra jeszcze pan tak specjalnie wspomina?
W maju 2018 roku zagraliśmy dwumecz na wyjeździe z Estonią, wiedząc, że przyszłoroczne mistrzostwa Europy do lat 17 odbędą się właśnie tam. Zagraliśmy po jednym spotkaniu w systemach 1-4-3-3 i 1-3-5-2, ten pierwszy zremisowaliśmy 2:2 m.in. tracąc bramkę, która był efektem zbyt krótkiego podania Kacpra do bramkarza. Było wówczas bardzo gorąco, więc w połowie połowy była przerwa na wodę. Pamiętam, że Kacper nie był w tym momencie na boisku przesadnie pewny siebie, po raz pierwszy na poziomie meczu międzypaństwowego zdarzył mu się błąd, który niósł określone konsekwencje. A przecież my podchodziliśmy do tego meczu jako sztab z dużym dystansem, bez zbędnych zobowiązań i mam wrażenie, że nasze słowa pełnego wsparcia, że chcemy tak grać i ryzykować, pomogły mu w tym, by dalszą część grał swobodnie. W rewanżu wygraliśmy 6:0, a on w roli kapitana strzelił dwa gole.
Czym najbardziej wówczas się wyróżniał?
Tym, czym robi wrażenie do tej pory. Wygrywał pojedynki, dominował nad przeciwnikami, miał bardzo, bardzo duży wpływ na grę i postawę zespołu. Czytałem w jednym z artykułów o nim anegdotę o tym, jak w seniorach Pogoni mówił do starszych kolegów, by podawali piłkę „do wujaszka”. Nie ma w tym przesady, on taki jest. W wielu trudnych momentach potrafił zrobić coś wyjątkowego. Gdybyśmy zerknęli na mecze ze Szwajcarią, Anglią, Belgią, z Portugalią w starszym roczniku, to on był zawodnikiem od wielkich rywali. Potrafił się zmobilizować, ale nie przesadnie, nie przekraczając pobudzenia, które wpłynęłoby negatywnie na jego grę.
Jego pewność siebie pomagała innym?
Z nim kadra miała bardzo dużo atutów, ale też znajdowała rozwiązania bez niego. Na etapie przygotowań do wiosennych eliminacji mistrzostw Europy U-17 wiedzieliśmy już, że ze względu na uraz po wypadku samochodowym nie będzie mógł zagrać. Potrzeba było tchnięcia wiary w innych, by uwierzyli, że bez niego mogą grać bardzo dobrze. Ale też to pokazało, że on uzależniał od siebie drużynę w bardzo pozytywnym tego słowa znaczeniu. Jego wiara przekładała się na innych, każdy brał cząstkę jego pewności siebie do swojej gry. Bez niego kadra do lat 17 wygrała turniej w La Mandze, m.in. pokonując Chorwację 4:0.
Wtedy w Hiszpanii wszyscy zawodnicy na pierwsze spotkanie wybiegli w koszulkach z napisem wsparcia dla Kacpra.
Kacper już trzy dni po wypadku mówił mi, że będzie gotowy na marzec, na eliminacje. Oczywiście przesadzał, ale to tylko świadczy o integracji tej grupy i jej synergii. Ten wypadek był momentem wielu emocji, bo informacje, które docierały szybko były przekazywane etapami. Najpierw martwiliśmy się, czy w ogóle jest cały, potem o to, jak poważny jest uraz, czy sprowadzi się do krótszej, czy dłuższej przerwy. Na szczęście nie było zagrożenia, że nie wróci do piłki. Kibicowaliśmy mu, a on sam dopatrywał się każdego procenta nadziei, że może zagra w eliminacjach, może w turnieju… Bo on taki jest: po prostu uwielbia grać w piłkę. Każde granie to dla niego wyjątkowa chwila, czy był to mecz U-17, wyjście na boisko z kolegami, czy w przyszłości pierwsza reprezentacja… On zaangażuje się całym sobą.
Powołanie do pierwszej reprezentacji przyszło dla niego bardzo szybko. Czy ta jego ścieżka kariery jest prowadzona prawidłowo?
Na szczęście wypadek nie wyhamował jego rozwoju. Rozwoju, który jest modelowy, ponieważ prowadzony świadomie przez otoczenie ludzi w jego klubie, akademii. Śledząc jego występy w reprezentacjach można odnotować, że przechodził przez kategorie U-15, U-17, U-19, jesienią był powołany do kadry do lat 21, ale ze względów zdrowotnych nie mógł w niej wystąpić. Z roku na rok ta kariera przyspieszała, ale jeśli chodzi o poszczególne etapy selekcji, projektów aż do pierwszej kadry to niemal na każdym kroku swoją obecność zaznaczał i to zawsze w wyjątkowy sposób.
Czy to sprawia, że jest wzorem dla innych?
Warto prześledzić jego drogę oraz innych chłopców, którzy wchodzą na scenę seniorskiego futbolu i byli objęci taką selekcją oraz projektami jak LAMO, ZAMO, Talent Pro i tak dalej… Wielka chwała klubowi, Pogoni Szczecin, bo rola ich trenerów w jego rozwój była największa, lecz należy cieszyć się, że to było symbiotyczne. Powołanie jest efektem planowych działań klubu oraz federacji, ciężkiej pracy i talentu Kacpra.
Dla pana to też wyróżnienie, że były podopieczny z tak wielu wspólnych spotkań, zgrupowań dostał powołanie do pierwszej reprezentacji?
Nie odbierałem i nie odbieram tego w taki sposób. Jeśli już, to jest to powód, by powiedzieć sobie, że ten odcinek pracy za który jesteśmy odpowiedzialni, za te projekty, dał efekt. Nie lubię określeń, że dany rocznik, grupa to „reprezentacja trenera X”. To reprezentacja Polski. Nasza praca to zaszczyt i obowiązki, które chcemy wypełnić jak najlepiej. Przecież w wieku 15 lat każdy oceniłby Kacpra jako bardzo utalentowanego zawodnika. Wyzwaniem dla wszystkich jest to, co dalej, czyli doprowadzenie go na poziom na którym się obecnie znalazł i na który jeszcze może wejść.
Faktycznie tak łatwo było dostrzec talent Kozłowskiego?
Dojrzeć go w wieku 14-15 lat nie było niczym wyjątkowym. To jak przyjść na wyścig sprinterski juniorów i wskazać najszybszego. On wtedy miał najwięcej skuteczności w działaniach, zdecydowania i potencjału. Jednak prawdziwą weryfikacją było to, czy potrafi przedzierać się przez kolejne etapy, wyzwania znajdujące się przed nim. Nie tylko przed nim, ale też przed ludźmi, którzy są wokół niego, by mógł dojść do momentu, gdy każdy będzie mógł stwierdzić, że zrealizował swój potencjał. Sam mu w tym ogromnie kibicuję.
Rozmawiał Michał Zachodny