Aktualności
[WYWIAD] Łukasz Fabiański: Słyszałem, że się skończyłem. Wciąż bronię swoich marzeń
„Broń swoich marzeń. To jedyna słuszna droga”. Co dla ciebie znaczą takie słowa?
Są one bardzo ważne dla mnie osobiście. Funkcjonując w świecie profesjonalnej piłki nożnej często słyszy się opinie na swój temat i nie zawsze są one pochlebne. Właściwie łatwiej nawet spotkać się z krytyką, że nie jesteś w stanie czegoś zrobić, że nie masz potencjału, by coś osiągnąć, niż pochwałami. Cały czas trzeba więc wierzyć we własne marzenia i do nich dążyć. Niezależnie od tego, co cię spotka, kto będzie o tobie w taki czy inny sposób mówił. Podążanie za celem jest bardzo cenną rzeczą, dodaje wiary w siebie każdego dnia. Chodzi o to, by być mocnym i nie zmieniać swojego podejścia.
Tobie zdarzały się trudne momenty w karierze, zwłaszcza związane z kontuzjami. Jak sobie radzić w takich chwilach? Najtrudniejszym elementem jest pokonanie własnego zwątpienia?
To bardzo ciężkie chwile, zwłaszcza moment odniesienia urazu. W perspektywie czeka długa i wymagająca rehabilitacja, ale w głowie zawsze świta myśl, że chcesz wrócić jeszcze silniejszym. Pragniesz pokazać po powrocie, że po kontuzji nie ma już śladu i będzie już tylko lepiej. Znam to z autopsji, bo urazy mnie nie omijały. Przechodziłem przez to, kilka miesięcy pracowałem, by wrócić na boisko, a później zagrać mecz. Wiele razy słyszałem: Fabiański się skończył. Padały niezbyt przyjemne opinie. To chwile, gdzie z tyłu głowy może się pojawić myśl, że to za wysoki próg. Gdy jednak przekraczałem linię boiska, nic już się dla mnie nie liczyło. Wiedziałem, że muszę pokazać na co mnie stać i bronić marzeń, zostawiając kompletnie z tyłu to, co ktoś mówił. Na boisku następuje weryfikacja, więc zawodnik robi wszystko, by pokazać się z jak najlepszej strony.
Wielokrotnie udowadniałeś, że jesteś w stanie sobie z tym poradzić. Jak smakuje sukces, który okupiony jest wielkim wysiłkiem, także w walce z samym sobą?
Dla mnie sukcesem jest każdy dobrze rozegrany mecz. Następny traktuję już jako wspomnianą weryfikację. Nie mogę pozwolić sobie na to, by jakimkolwiek osiągnięciem się zachłysnąć. Dopóki będę grał w piłkę, nie będę na pewno dłużej rozpamiętywał dobrych spotkań bądź innych mniejszych lub większych sukcesów. Może po zakończeniu kariery będę mógł oceniać to, co stało się moim udziałem. Wiadomo jednak, że powroty po kontuzjach i wygrywane spotkania są małą satysfakcją. Także w kwestii „zamknięcia ust” osobom, które twierdziły, że nie jestem w stanie grać na jakimś poziomie.
Wielu trenerów twierdzi, że najlepszym psychologiem powinni być sami szkoleniowcy. Jakie jest twoje zdanie w kwestii korzystania z usług tego typu specjalistów?
Nie ukrywam, że gdy przechodziłem swoją najdłuższą rehabilitację, jeszcze w Arsenalu, korzystałem z usług psychologa. Miałem wtedy więcej czasu, aby zerknąć dokładniej na swoją osobę zarówno pod kątem fizycznym, jak i mentalnym. Chciałem wykorzystać czas powrotu do pełnej dyspozycji jak najlepiej. Miałem też świadomość, że w mojej psychice tkwią jeszcze spore rezerwy, więc pragnąłem poprawić w sobie jak najwięcej. Moim zdaniem praca z psychologiem to kwestia bardzo indywidualna. Nie można jej nikomu narzucić, bo to nie ma żadnego sensu. Jeżeli jednak piłkarz odczuwa taką potrzebę, powinien jak najbardziej skorzystać.
Wspierasz reprezentację Amp Futbol, która rozpoczyna przygotowania do mistrzostw świata w Meksyku.
Bardzo się cieszę, że mogłem dołączyć do takiej akcji. Jestem kibicem tej drużyny, śledziłem postępy i jest mi miło być pewną częścią tej reprezentacji, wspierać ją także mentalnie, korzystając przy tym z własnych doświadczeń.
Ty brałeś już udział w mistrzostwach świata. Czym dla piłkarza – niezależnie od odmiany futbolu – jest udział w mundialu?
Przede wszystkim właśnie spełnieniem marzeń. To największa impreza piłkarska, jaką można sobie wyobrazić. Ani Liga Mistrzów, ani mistrzostwa jakiegokolwiek kontynentu nie mogą się z nią równać. Tam grają najlepsi zawodnicy z całego świata, atmosfera jest wręcz niewiarygodna. Mundial śledzą wszyscy kibice, to jedyne w swoim rodzaju przeżycie.
Reprezentacja Polski prowadzona przez Adama Nawałkę swój światowy czempionat rozegra w Rosji, a jesienią rozpocznie rywalizację w Lidze Narodów. Jak oceniasz rywali, z którymi się zmierzy?
Na pewno ta grupa jest bardzo atrakcyjna. Możemy mierzyć się ze świetnymi przeciwnikami, na bardzo wysokim poziomie. Włosi co prawda nie awansowali na mundial, ale nadal są drużyną ze światowego topu, Portugalczycy to mistrzowie Europy. Możliwość gry z takimi ekipami jest ogromnym wyzwaniem dla drużyny, a kibice z pewnością też będą zadowoleni z obserwacji takich meczów.
W klubie zaliczasz kolejne świetne mecze, dopisujesz czyste konta, ale drużyna i tak jest w bardzo trudnej sytuacji. Sporo jednak zmieniło się od momentu, gdy w Swansea pojawił się nowy trener.
Tak, i powiem szczerze, że troszkę mnie to przeraża. Czy naprawdę musimy lepiej grać dopiero w momencie, gdy stery przejmuje nowy szkoleniowiec? Nie tak powinno być. Zawodnicy przecież się nie zmieniają, nie zyskują dodatkowych umiejętności. Mam nadzieję, że znów nam się uda i utrzymamy się w lidze, ale w dłuższej perspektywie zmiany trenerów co pół roku nie są najlepszym pomysłem, bo za daleko tak się nie zajedzie.
Jakie są twoje marzenia, które zamierzasz obronić w najbliższym czasie?Nie lubię zbyt daleko wybiegać w przyszłość. Moim marzeniem na obecną chwilę jest dobry występ i zwycięstwa w najbliższych spotkaniach. Każdy dzień przynosi nowe wyzwania i trzeba skupiać się na tym, co jest tu i teraz.
Rozmawiał Emil Kopański