Aktualności

[WYWIAD] Jacek Góralski: Nie potrzebuję indywidualnych pochwał

Reprezentacja31.01.2018 
Oficjalnie jako piłkarz bułgarskiego Łudogorca Razgrad Jacek Góralski został zaprezentowany dokładnie pół roku temu. Szybko zdobył zaufanie kolegów z zespołu oraz trenera, który posyłał go w bój w rundzie jesiennej w sumie 19-krotnie. Od przybycia do Razgradu opuścił tylko dwa mecze ligowe, ale ważniejsze jest to, że wystąpił we wszystkich spotkaniach Łudogorca w Lidze Europy, a to właśnie gra w europejskich pucharach była jednym z magnesów, które przyciągnęły charakternego defensywnego pomocnika do Bułgarii.

Pół roku w nowym klubie i nowej lidze, to już chyba wystarczający czas, by pokusić się o pierwsze oceny. Jakbyś porównał ligę bułgarską do polskiej? Co się różni, a w czym jest podobna?

Jeżeli rozmawiamy o samym poziomie sportowym, to ten jeśli spojrzeć na ligę całościowo znacznie wyższy jest w Polsce. Ekstraklasa jest znacznie bardziej wyrównana, ale to bułgarska liga z kolei ma co roku reprezentantów w europejskich pucharach. Na pewno różni się też całe opakowanie ligi, jej medialność czy chociażby stadiony. W Polsce, w porównaniu do Bułgarii, jest wiele nowych obiektów, na których granie sprawia dużą przyjemność.

Często z przenosinami do nowego klubu łączą się obawy o to, jak będzie wyglądała rywalizacja. Czy uda się ją wygrać i wejść na stałe do pierwszego składu? W twoim przypadku przejście okazało się bardzo płynne i bezbolesne, dzięki czemu bardzo dobrze odnajdujesz się w systemie rotacji trenera Dimitara Dimitrova.

Trener ma pozytywny ból głowy przy ustalaniu składu, gdyż dysponujemy bardzo wyrównaną kadrą. W meczowej osiemnastce na mecz ligowy nie znalazłem się tylko raz, ponieważ pauzowałem za czerwoną kartkę. Ominął mnie też jeden mecz, zaraz na początku mojego pobytu w Razgradzie. Wyrównany skład i gra w lidze i Europie powoduje też, że trener często stosuje rotacje w składzie, tak by każdy z nas mógł złapać potrzebne minuty na boisku.

Pewnie mało kto śledzi rozgrywki bułgarskiej pierwszej ligi, ale gdy Łudogorec gra w Lidze Europy, to spotkania twojego zespołu, przez wzgląd na Ciebie, ogląda wiele osób. Można powiedzieć, że jesteś pewnego rodzaju specjalną bronią trenera w tych rozgrywkach. Grałeś w każdym meczu i zbierałeś bardzo dobre recenzje. Docierały do Ciebie pozytywne opinie z Polski?

Może i coś tam do mnie docierało. Czasem jak z kimś rozmawiam, to ktoś mi coś przekaże, co przeczytał. To jednak nie jest istotne i jeśli mam być szczery niewiele mnie interesuje. Liczy się przede wszystkim zwycięstwo w każdym kolejnym meczu. Indywidualne pochwały nie są mi potrzebne. Najważniejsze, żeby trener był zadowolony z mojej gry.

Rozumiem, że z perspektywy czasu jesteś zadowolony z przenosin? Finansowo na pewno się opłacało, ale i pod względem sportowym jest świetnie. Pewna pozycja w klubie, przekładają się też na regularne powołania do kadry.

Decydując się na transfer myślałem przede wszystkim o swoim dalszym rozwoju. Wiedziałem, że tutaj będę mógł mierzyć się z najlepszymi zespołami w Europie, gdyż Łudogorec zdążył się już zadomowić w klubowej elicie. Jesień tylko potwierdza, że miałem rację. Szkoda tego dwumeczu z Hapoelem, bo w rewanżu chłopaki wygrywali już 3:0 i później mogliśmy zrobić ostatni krok do Ligi Mistrzów. Teraz skupiamy się na Lidze Europy. Wyszliśmy z grupy i na horyzoncie mamy mecz z Milanem.

Szczególnie mając w perspektywie rywalizację z Milanem, pewnie gdybyś ponownie miał się przenieść z Białegostoku do Razgradu, to długo byś się pewnie nie zastanawiał.

Na pewno! Po to tyle lat ciężko pracowałem i poświęcałem się na każdym treningu i meczu, żeby kiedyś móc rywalizować na najwyższym poziomie z takimi drużynami. Gdyby ktoś cofnął czas i postawił mnie ponownie przed taką decyzją, to znów długo bym się nad tym nie zastanawiał.

Jak układają się twoje relacje z resztą zespołu? W Jagiellonii byłeś duszą towarzystwa. Masz taki charakter, że wszędzie byś się odnalazł. A jak to wygląda w Łudogorcu, w szatni zdominowanej przez najbardziej futbolową nację na świecie, jaką są Brazylijczycy?

Brazylijczycy to bardzo otwarci, wyluzowani i sympatyczni ludzie. Dodatkowo są bardzo przyjaźni. Szybko nawiązałem z nimi dobry kontakt. Podobnie z resztą było w Jagiellonii, gdzie grałem z Gutim i później, gdy do zespołu dołączył Guilherme.

Przy takich zawodnikach też można się sporo nauczyć. Pamiętam sparing sprzed roku, gdy grałeś przeciwko swojej przyszłej drużynie podczas obozu Jagiellonii w Turcji. Technicznie byli niesamowici.

Ogólnie cały zespół jest mocno zaawansowany technicznie. W zespole jest wielu Brazylijczyków, a wiadomo, że oni słyną z dobrego wyszkolenia. Piłka im nie przeszkadza, dzięki czemu można się wiele nauczyć. Podpatruję ich na treningach i staram się uczyć niektórych zagrań. Gdy na co dzień jest się z takimi zawodnikami, nauka idzie zdecydowanie szybciej.

A propos zespołu i kolegów, to teraz powinno być Ci nieco raźniej. Do Ługodorca z Zagłębia przeniósł się Jakub Świerczok. Dużą rolę odegrałeś w jego przenosinach? Trzeba go było zachęcać? Dopytywał się o warunki?

Oczywiście, że rozmawialiśmy. To normalne, że jak ma się możliwość dowiedzenia więcej o miejscu, w którym możesz spędzić kilka następnych lat, to to robisz. Rozmawialiśmy przed tym, jak podpisał kontrakt. Opowiedziałem mu o klubie w samych superlatywach i poleciłem Łudogorec. Kuba miał świetną jesień w barwach Zagłębia. Strzelił kilkanaście goli w lidze, miał dwa hattricki z rzędu. Z ligą pożegnał się bramką i asystą. Teraz mam nadzieję, że szybko się zaaklimatyzuje i swoją formę strzelecką z Lubina przeniesie do Razgradu.

Aktualnie Łudogorec przebywa na zgrupowaniu w tureckim Belek, podobnie jak twój poprzedni klub. W zasadzie to chyba jesteście zakwaterowani w sąsiednich hotelach. Widziałem, że nie mogłeś przepuścić tej doskonałej okazji do ponownego spotkania ze starymi znajomymi.

Tak jak mówisz, nasze hotele sąsiadują ze sobą. Czysty przypadek, ale jednocześnie bardzo fajna sprawa. Dzięki temu mamy wiele okazji, żeby się ponowie spotkać, z czego korzystamy. Nie ukrywam, że bardzo się zżyłem z Jagiellonią. Spędziłem w niej kapitalne dwa lata, zostałem wicemistrzem Polski i zapracowałem na transfer. Zespół mocno się nie zmienił od mojego odejścia, wciąż mam tam wielu dobrych znajomych.

Przed twoim transferem można było usłyszeć głosy, że to trochę ryzykowny ruch, że przenosiny wiążą się ze sporym ryzykiem, bo nie wiadomo, czy od razu uda się wywalczyć miejsce w składzie. Co było o tyle istotne, że przed naszą reprezentacją mistrzostwa świata w Rosji, na które dostać się można dzięki regularnej grze w klubie. Jak u Ciebie wyglądał ten początkowy etap? Stosunkowo szybko stałeś się podstawowym zawodnikiem.

Nauczyłem się, że dzięki ciężkiej pracy w życiu można osiągnąć wszystko. Nie obawiałem się więc przenosin, bo znam siebie, swoje podejście i charakter. Wiedziałem, że dzięki takim zawodnikom, jacy są w Łudogorcu mój poziom też pójdzie do góry, tak też się nieustannie dzieje. Nie chce sam siebie oceniać, od tego jest trener. Ja pozostaje sobą, zaciekle walczę o swoje i przynosi to zamierzone efekty.

Zastanawiasz się już powoli, gdzie spędzisz najbliższe lato? Wakacyjnych planów raczej nie ma co snuć, bo przed polską reprezentacją mistrzostwa świata w Rosji. Myślisz już powoli o tym turnieju?

Absolutnie nie. Nie wybiegam tak daleko w przyszłość. Skupiam się na tym, co tu i teraz. Oczywiście, że chciałbym pojechać, ale to impreza takiej rangi, że każdy by chciał. Wszyscy musimy ciężko pracować i czekać na ostateczne decyzje trenera Nawałki.

Rozmawiał Kamil Świrydowicz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności