Aktualności
[WYWIAD] Damian Kądzior: Kto nie popełnia błędów, ten się nie uczy
W jednym z wywiadów opowiadałeś, że w domu trzymasz kartkę, na której masz spisane w punktach marzenia. Jednym z nich był debiut w reprezentacji Polski. To marzenie możesz już odhaczyć.
Zawsze to jeden cel mniej. Z Irlandią doczekałem się pierwszego występu w reprezentacyjnych barwach, z czego bardzo się cieszę. Od razu po powrocie z reprezentacji do klubu określiłem sobie nowe cele, które przy odrobinie szczęścia i ciężkiej pracy jestem w stanie zrealizować.
Jakie to cele?
Regularne przyjazdy na zgrupowania kadry. Apetyt rośnie w miarę jedzenia, a skoro już zadebiutowałem w drużynie narodowej, to chciałbym zbierać kolejne minuty. Jestem typem człowieka, który nie zadowala się tym, co ma, pragnę wchodzić na wyższe poziomy. Lubię pokonywać kolejne szczeble. Dlatego chciałbym piąć się też w hierarchii reprezentacji. Owszem, nie będzie to łatwe, ale jeśli pragniesz czegoś i osiągniesz to mimo dużej skali trudności, to tym większa końcowa satysfakcja. I przyjemność też.
Jeśli będziesz w takiej formie, jak na początku tego sezonu, to możesz spodziewać się powołań na najbliższe mecze biało-czerwonych.
Cieszę, że tak dobrze wszedłem w nowy zespół. Udało mi się szybko odnaleźć w nowym otoczeniu, mimo że nie przepracowałem z Dinamem okresu przygotowawczego. Jest nieźle, zdaję sobie jednak sprawę, że nie gram jeszcze na miarę swoich możliwości i potencjału. Wiem to ja, wiedzą to w Dinamie. Na razie są zadowoleni z tego, jak się prezentuję, też jestem umiarkowanie zadowolony, niemniej chciałbym być coraz ważniejszą postacią drużyny. I do tego dążę. Wierzę, że każda jednostka treningowa, każdy mecz, działa na moją korzyść. Trenerzy od przygotowania fizycznego szczegółowo analizują moje występy pod kątem fizycznym i wyniki pokazują, że co mecz wyniki poprawiają się. Czuję to też na boisku.
Dobre czucie piłki pokazałeś w meczu z HNK Gorica. Wypracowałeś gola Daniemu Olmo. To była twoja trzecia asysta w sezonie.
Gdy fizycznie wyglądasz coraz lepiej, to od razu przekłada się to na grę. Masz tzw. „odejście z piłką”. Ma to także wpływ na poziom pewności siebie. Ja w Dinamie czuję się już na tyle pewnie, że nie boję się indywidualnych pojedynków. Zresztą trenerzy tego ode mnie wymagają i zapewniają, że nigdy nie będą mieli pretensje o to, że ponoszę na boisku ryzyko, w końcu z tego u nich rozliczani są piłkarze ofensywni. Ryzyko to element filozofii chorwackiej piłki. Asystowałem przy trzech bramkach, a mogłem mieć tych asyst dwa razy więcej, do tego powinienem strzelić dwa gole. Szwankowała jednak skuteczność, moja i kolegów. Oprócz tego miałem udział przy innych golach zespołu, początek przygody z Dinamem układa się więc po mojej myśli. Zostałem tutaj bardzo dobrze przyjęty. Kibice Dinama doceniają moją grę. Obym cały czas szedł w odpowiednim kierunku. Będę ciężko pracował, żeby grać w Dinamie tak, jak dotychczas, a nawet lepiej. Może to przełoży się w przyszłości na większą liczbę minut w reprezentacji Polski.
Dinamo dobrze wystartowało.
I wszyscy oceniamy ten początek jako pozytywy znak. Choć jest mały niedosyt, bo w każdym meczu Dinama, w którym grałem, byliśmy lepsi z gry. Z Rijeką powinniśmy wygrać, zamiast zremisować. To samo dotyczy starcia z NK Rudes. Nie da się jednak wygrywać wszystkiego. Inna sprawa, że nam nie wypada tracić punktów z Rudes, tym bardziej u siebie. Szkoda, że nie byłem wtedy gotowy do gry, może bym pomógł kolegom i dziś mielibyśmy dwa punkty więcej. Myślę, że z czasem nadrobimy to, co straciliśmy w pierwszej kolejce.
Twoim obecnym trenerem jest były szkoleniowiec Lecha Poznań Nenad Bjelica. To jego zasługa, że grasz w Zagrzebiu?
Trener Bjelica nie tylko ściągnął mnie do Dinama, co od razu na mnie postawił. Jestem mu za to bardzo wdzięczny. Uważam, że nasza współpraca układa się bardzo dobrze. Zaufał mi, występuję regularnie, jestem bardzo blisko pierwszej jedenastki. W lidze za każdym razem gram po 90 minut. I choć do drużyny trafiłem bez okresu przygotowawczego, to nawet na chwilę nie zdejmuje mnie z boiska. Mam świadomość, że nie mogę go zawieść, dlatego w każdym spotkaniu muszę dawać z siebie 100 procent i pokazywać jakość w grze. Taką, jak do tej pory. Czuję się, że jestem w dobrej formie, stąd taka niecierpliwość w oczekiwaniu na następny mecz, cały czas chcę się pokazywać z jak najlepszej strony.
Dinamo to zespół dużej jakości? W eliminacjach Ligi Mistrzów dotarliście do 4. rundy, po drodze eliminując Astanę z Kazachstanu, z którą rok temu odpadła Legia Warszawa.
Dinamo jest klubem słynącym z jakości. Umiejętnie wychowują młodych piłkarzy, którzy do seniorskiej piłki startują, będąc dobrze wyszkolonymi technicznie. Ich świadectwem jest reprezentacja. Z 23 uczestników mundialu, 14 w przeszłości grało w Dinamie. Bez odpowiedniej jakości nie masz co szukać w tym klubie. Już nie mówię o zaangażowaniu, zostawianiu serca na boisku, bo to absolutne minimum. Musisz pokazać coś więcej. Na przykład nie bać się przeprowadzić indywidualnej akcji. Jak tego nie zrobisz, szybko możesz zostać odpalony, bo na twoje miejsce czeka już dwóch innych zawodników.
Byliście o krok od gry w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Okazało się, że trener Bjelica potrafi przygotować zespół do walki w Europie. W Lechu było inaczej i to był główny zarzut pod jego adresem, gdy pracował przy Bułgarskiej.
Nie wiem co mówią o nim w Polsce, wiem natomiast, że to bardzo dobry szkoleniowiec. Może mam inny punkt widzenia ze względu na to, że dużo mu zawdzięczam, ale potrafię racjonalnie ocenić warsztat danego trenera. Jest też bardzo ludzki. Można z nim porozmawiać na wiele tematów. Pyta jak się komu wiedzie, czy nie masz problemów w domu, co słychać u żony. Zna kilka języków, więc nie ma problemu z komunikacją z piłkarzami. Wracając do sedna – żałujemy, że odpadliśmy w decydującym dwumeczu o wejście do Ligi Mistrzów, lecz nie ma co płakać nad rozlanym mlekiem. Otworzyła się szansa, której nie wykorzystaliśmy. Przywieźliśmy dobry wynik ze Szwajcarii (remis 1:1 – przyp. red.), na własnym stadionie straciliśmy jednak dwie bramki, co przesądziło o tym, że drużyna Young Boys zagra w Champions League. A my tylko i aż w Lidze Europy. Bywa. Trzeba doceniać, że mamy atrakcyjną grupę w LE. Jednym okiem na pewno będę spoglądał na grę Young Boys, bo wylosowali fajnych rywali na czele z Juventusem Turyn. Jestem ciekaw ich występów.
Grupa Dinama w Lidze Europy, gdzie zmierzycie m.in się z Anderlechtem Bruksela i Fenerbahce Stambuł to taka mała namiastka Ligi Mistrzów?
Bardzo mocna stawka. Jeśli chodzi o Anderlecht to jest on belgijskim odpowiednikiem Dinama. Tam także stawiają na promocję młodzieży, którą potem można sprzedać z zyskiem. Mamy w grupie Spartak Trnava, który wyeliminował Legię Warszawa w drugiej rundzie Ligi Mistrzów. Czekają nas trudne pojedynki. Ale po to się gra w piłkę, żeby rywalizować z najlepszymi, na najlepszych obiektach. Liga Europy to zaplecze Ligi Mistrzów, gdzie nie brakuje atrakcyjnych zespołów. Naszym celem jest wyjście z grupy, żeby potem trafić na takiego potentata z nazwy. Chelsea i Arsenal to światowy top. Dla Dinama byłoby super sprawą móc zmierzyć się z tak klasowymi rywalami. A to poniekąd jedno z tych innych, moich marzeń.
Jakie, na pierwszy rzut oka, są różnice między ligą polską, a chorwacką?
Pierwsze moje spostrzeżenie było takie, że liga chorwacka jest mniej fizyczna. W Chorwacji nawet słabszy zespół próbuje budować akcje od tyłu. Jest dużo gry piłką. Rzuca się w oczy kreatywność zawodników. Lecz, gdy pojechaliśmy do Goricy, to mecz ten przypomniał pojedynek polskich drużyn – walka, faule, stałe fragmenty gry. Mało było płynności, składnych akcji. Ale to był tylko jeden taki przypadek. Myślę, że w najbliższym spotkaniu ligowym będziemy starali się grać piłką po ziemi, zburzyć mur obronny przeciwnika. Co do polskiej ekstraklasy – wszyscy mówią, że jest słabą ligą. Uważam, że gra się z niej ciężko, bo dominuje walka. Mecze często wygrywa się wybieganiem, serduchem.
Jak się mieszka w Zagrzebiu?
Jesteśmy z żoną szczęśliwi, że tu mieszkamy. Od pierwszego dnia przyjazdu do Zagrzebia, robimy wszystko, aby się przystosować do życia w Chorwacji. Szybko się oswoiliśmy z nowym miejscem. Proces adaptacji doświadczyłem już w Polsce, gdzie też często zmieniałem miejsce zamieszkania. Moja aklimatyzacja w klubie przebiegła bezboleśnie. A samo miasto oferuje wiele możliwości spędzania czasu wolnego. Za podstawę postawiliśmy sobie naukę chorwackiego. Bardzo nam zależy na poznaniu tutejszego języka. Miejscowi bardziej się do nas przekonają, zyskamy większy szacunek, kiedy okaże się, że obcokrajowiec swobodnie mówi w ich języku. Pewnie ułatwi to też żonie znalezienie pracy.
Wracając jeszcze do tematu reprezentacji – uważasz, że dałeś wystarczający sygnał selekcjonerowi, że warto na ciebie stawiać w przyszłości?
Gdy wchodziłem na boisko wiedziałem, że muszę wykorzystać szansę. Nie był to łatwy mecz, bo musieliśmy grać atakiem pozycyjnym, Irlandczycy byli bardzo agresywni. Cofnęli się, na boisku mieliśmy mało miejsca. Mimo wszystko, sądzę, że dobrze zaakcentowałem swoją zmianę. Jak na debiut, jestem w miarę zadowolony. Trener Brzęczek i jego sztab oglądają wszystkie moje spotkania w Dinamie, wiedzą więc na co mnie stać. Zobaczymy co będzie w październiku. Jeśli dostanę powołanie to będzie dla mnie znak, że trener jest ze mnie zadowolony.
Początki reprezentacji Jerzego Brzęczka należy ocenić na plus?
Zremisowaliśmy w Bolonii z Włochami, co trzeba uznać za dobry wynik. Zdaję sobie sprawę, że mogliśmy w tym meczu wycisnąć więcej. W pierwszej połowie stworzyliśmy sporo sytuacji. Po przerwie za bardzo się cofnęliśmy. Z naszego występu przeciwko Włochom można wyciągnąć wiele pozytywów. Irlandia? Nie był to wybitny mecz w wykonaniu Polski. Pokazał ile nauki przed nami. Ciężką pracą możemy wiele rzeczy poprawić. W Dinamie też nie zawsze gramy idealnie. Poza tym, kto nie popełnia błędów, ten się nie uczy.
Rozmawiał Piotr Wiśniewski