Aktualności

[WYWIAD] Damian Dąbrowski: Za chwilę wracam i będę walczył o swoje miejsce

Reprezentacja02.02.2018 
Tłumaczono mi, żebym się nie przejmował, bo to normalna reakcja. Teraz mogę powiedzieć, że jestem już trochę specjalistą, jeśli chodzi o kontuzje barku i więzadeł, więc gdyby ktoś potrzebował pomocy, to chętnie jej udzielę – uśmiecha się wracający do treningów pomocnik Cracovii, Damian Dąbrowski. Z zawodnikiem „Pasów” porozmawialiśmy o trudnym okresie leczenia, przebudowie zespołu pod batutą trenera Michała Probierza oraz szansach na wrócenie do optymalnej dyspozycji i reprezentacji Polski jeszcze przed mundialem w Rosji. Zapraszamy!

Powoli wychodzisz z jednej z najcięższych dla piłkarza kontuzji. Jak z twojej perspektywy wyglądało ostatnie pół roku i cały proces rehabilitacji?
Muszę przyznać, że dotychczas kontuzja więzadeł, to mój najgroźniejszy uraz. Nie było to łatwe. Podczas rehabilitacji przechodziłem różne etapy, pojawiały się też momenty zwątpienia. Sporo było tych zakrętów, ale czuję, że ostatecznie wszystko będzie w porządku. Najgorzej było, gdy noga podczas rehabilitacji zaczynała puchnąć, wówczas trzeba było dać sobie trochę luzu i po dwóch dniach znów można było wracać do ciężkiej pracy. Nigdy wcześniej tego nie przeżywałem, dlatego też nie wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Zaczynałem się zastanawiać w tych gorszych momentach, czy aby na pewno wszystko jest w porządku. Przekonałem się, że czasem trzeba trochę odpuścić, żeby nie przeciążyć kolana. Kluczem była dobra regeneracja, nie można było pozostawić nogi samej sobie. Trzeba było też się przyzwyczaić do nowego cyklu treningowego. Gdy trenujesz i masz w perspektywie tygodnia mecz, to już z doświadczenia wiesz, czego potrzebuje organizm, a w tym przypadku trenowałem nie wiedząc, kiedy tak naprawdę będę mógł znów wrócić do gry. Z czasem jednak noga reagowała na ćwiczenia coraz lepiej. Widać było, że się dobrze regeneruje, a całe leczenie postępuje w dobrym kierunku.

Co dokładnie rozumiesz przez te gorsze momenty i zakręty?
To, że gdy noga była zmęczona i trzeba było odpocząć, to różne myśli się pojawiały. Czy wszystko będzie dobrze? Jak długo to jeszcze potrwa? Najgorzej było po całym dniu, gdy rodzina już spała, a ja sam siadałem i patrzyłem na nogę, na to jak spuchła, że sam wmawiałem sobie różne rzeczy. Następnego dnia jednak jechałem do klubu i tam szybko resetowali moje negatywne myśli. Cały czas byłem pod fachową opieką lekarską. Ci ludzie wiedzieli, jak pokierować całym procesem, żeby wszystko poszło w odpowiednim kierunku.



Najlepiej więc unikać w takich sytuacjach momentów do niepotrzebnych rozmyślań?
Nigdy nie miałem takiej kontuzji. Nie wiedziałem, czego się mogę po sobie spodziewać, musiałem poznać nowe schematy działania. Ludzie w klubie mieli znacznie większą wiedzę na ten temat, dlatego, jak już mówiłem, tam się resetowałem. Tłumaczono mi, żebym się nie przejmował, bo to normalna reakcja. Teraz mogę powiedzieć, że jestem już trochę specjalistą, jeśli chodzi o kontuzje barku i więzadeł, więc gdyby ktoś potrzebował pomocy, to chętnie jej udzielę (śmiech).

Jakieś doświadczenia z poprzednich kontuzji dało się wykorzystać teraz?
Dotychczasowe kontuzje, nawet ten uraz barku, nie zabierały mi tyle czasu. Po raz pierwszy mam tak długą przerwę. Poradzenie sobie z tym kosztowało mnie dużo więcej, niż w poprzednich przypadkach.

Pod twoją nieobecność sporo się w Cracovii zmieniło.
Za wiele ciekawego nie powiem, bo choć bywałem w klubie, to też nie na tyle często, żeby widzieć te wszystkie zmiany dokładnie. Z trenerem ustaliliśmy, że nie ma takiej potrzeby, żebym się cały czas pojawiał. Pracowałem z Filipem Piętą, więcej czasu spędzałem z nim, niż w klubie. To, co jest najbardziej widoczne, to zmiany personalne. Trener układa wszystko według swojej wizji. To jest normalne, każdy szkoleniowiec ma swój pomysł na drużynę i byłoby to raczej dziwne, żeby nowy trener zostawił wszystko po staremu. Przynajmniej ja takiego jeszcze nie spotkałem, jak gram w piłkę. Pracujemy wspólnie dopiero pół roku, nie jest to czas pozwalający w mojej opinii na ocenę, więcej odpowiedzi da dopiero wiosna.



Ty byłeś kontuzjowany, a trener układał zespół na nowo. Nie obawiałeś się, że może zabraknąć dla ciebie miejsca w nowej Cracovii?
Ani przez chwilę. Byliśmy z trenerem w stałym kontakcie, czy to telefonicznym, czy rozmawialiśmy ze sobą w klubie, bo często do niego zachodziłem, gdy przyjeżdżałem na Cracovię. Mamy dobry kontakt. Trener sam z resztą wyjaśnił mi sytuację. Musiał kogoś ściągnąć na środek w moje miejsce, bo ja wypadłem na dłuższy czas i nie można było na mnie czekać i powiedzieć, że jak tylko wrócę, to od razu będę grać. Po powrocie czeka mnie walka o miejsce w składzie. Na pewno nie będzie tak, że wrócę i od razu wejdę do gry. Z resztą jestem taką osobą, że również źle bym się czuł w takiej sytuacji. Przygotowuje się i szykuję na rywalizację. Nikt nie jest pewien gry, ja również. Wierzę jednak, że wywalczę sobie ponownie swoje miejsce.

Twoja obecność na zgrupowaniu świadczy jednak o tym, że ten wyczekiwany moment jest już znacznie bliżej, niż dalej. Sądzisz, że możesz być już do dyspozycji trenera Probierza na pierwszy wiosenny mecz?
To jeszcze nie jest takie jednoznaczne. Może się okazać, że jeszcze zabraknie odrobiny czasu, by się odpowiednio przygotować. Zobaczymy, jak to wszystko wyjdzie w praniu. Póki co skupiam się na każdym kolejnym dniu. Pośpiech w mojej sytuacji jest złym doradcą. Na zgrupowanie przyjechałem z zespołem, bo dostałem zielone światło na powrót. Trenuje jeszcze co prawda indywidualnie, ale jestem już obecny na każdej jednostce treningowej z zespołem.



Jeszcze przed kontuzją barku dużo mówiło się o twoim powołaniu do reprezentacji Polski. Być może nawet ten uraz pozbawił cię wyjazdu na mistrzostwa Europy we Francji. W listopadzie 2016 roku zagrałeś w towarzyskim meczu ze Słowenią. Kiedy miałeś dostać kolejną szansę, znów złapałeś kontuzję. Nie obawiasz się, że teraz sprzed nosa ucieknie ci mundial w Rosji?
Nie ma co ukrywać, że to znacznie utrudniło zadanie. Z drugiej strony nie miałem wielkiej pozycji w kadrze. Z każdym meczem w lidze i treningiem na zgrupowaniu dopiero walczyłem o swoje i tak mogłoby być dalej. Przede mną jeszcze pół roku. Ostatnio jednak – mogę to powiedzieć z ręką na sercu – prócz tego, że kibicowałem chłopakom i trzymałem kciuki za awans, to nie myślałem o kadrze w inny sposób. Aktualnie skupiam się na zdrowiu i klubie. Po tych urazach nauczyłem się, że planowanie w piłce czegoś nawet z tygodnia na tydzień bywa ryzykowne. Patrzę na kolejny dzień i to mi przynosi odpowiednie efekty.

Ale teraz, gdy widzisz, że powrót na boisko jest już w zasadzie na wyciągnięcie ręki, pewnie powoli pojawia się nadzieja, że jeszcze może się udać.
Nie skupiam się na tym kompletnie. Jeżeli miałbym podać plan na najbliższe pół roku, to po pierwsze znalazłoby się w nim ostateczne wyleczenie się po kontuzji, następnie powrót do mojej optymalnej dyspozycji i granie na wysokim poziomie. Tylko wtedy mógłbym liczyć na jakąkolwiek szansę.

Rozmawiał Kamil Świrydowicz

Zobacz również

© PZPN 2014. Wszelkie prawa zastrzeżone. NOWY REGULAMIN ŁNP od 25.03.2019 REGULAMIN PROFILU UŻYTKOWNIKA PZPN Polityka prywatności